top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraCzesław Czapliński

PORTRET z HISTORIĄ Z.Michael Legutko

Zaktualizowano: 23 sty 2023



„…Kiedy w 1972 roku w Nowym Jorku zacząłem handlować polskim malarstwem, to ono na zachodnich rynkach praktycznie nie istniało. Owszem, domy aukcyjne sprzedawały obrazy najwybitniejszych polskich malarzy, np. braci Gierymskich, Brandta, Chełmońskiego, ale najwyżej po 3 tysiące dolarów. Była to cena szokująco niższa od cen porównywalnych obrazów artystów choćby niemieckich czy austriackich. Wtedy na palcach można było policzyć klientów zainteresowanych polskim malarstwem XIX wieku.

Radykalna zmiana nastąpiła po 12 maja 1978 roku, gdy na aukcji w Sotheby's w Nowym Jorku sprzedano dwa obrazy Wierusza Kowalskiego, z tego jeden za 80 000 dolarów. To była sensacja! Wcześniej nikt nawet nie marzył, że kiedykolwiek polski obraz może być kupiony za taką kwotę…” – Zbigniew Michał Legutko.


Z.Michael Legutko (Zbigniew Michał Legutko) – (ur. 8 grudnia 1940 w Żabie Stawy (Polska), zm. 31 maja 2006 w Krakowie), syn Michała i Julii (Kindradt); żonaty z Barbarą (Lipert); dzieci: Paweł, Julia, Emilia, Gabriela.

Przybył do USA w 1961 r., gdzie ukończył Syracuse University w Nowym Jorku w 1965 r. oraz uczył się w Fundacji A. Barnesa, w Merion w stanie Pensylwania w 1974.

Przez lata był marszandem artystycznym m.in. Ewy i Wojtka Fibaków oraz Barbary Piaseckiej - Johnson.


Zorganizował ponad 30 aukcji sztuki polskiej w Stanach Zjednoczonych, liczne artykuły na temat sztuki polskiej w Stanach Zjednoczonych publikowane w Polsce i czasopismach polskich w Stanach Zjednoczonych.

Od początku lat 80-tych współpracowaliśmy przy różnych artystycznych projektach, przygotowałem biografię do książki „Sigmund Menkes 1896-1986”, którego znałem i fotografowałem, wydaną przez Lipert Gallery (1993) Zbyszka Legutki.

Razem ze Zbyszkiem Legutko w latach 1987-1988 przygotowywaliśmy kwartalnik „Pro Arte: Sztuka polska w świecie”:

„…Pro Arte to ekskluzywny, bogato ilustrowany kwartalnik poświęcony polskiej sztuce XX w. Wydawany był w latach 1987-1888 przez Ewę i Wojciecha Fibaków. Stanowisko redaktora naczelnego obejmował Z. Michael Legutko. Fotografią w redakcji czasopisma zajmował się wybitny fotograf – Czesław Czapliński. Ukazało się pięć numerów kwartalnika: Summer 1987, Autumn 1987, Winter 1987, Spring 1988, Summer 1988 – wszystkie dostępne są jako komplet w Gabinecie Sztuki. Każdy z nich był opatrzony oryginalnym dziełem jednego artysty, co czyniło każdy egzemplarz wyjątkowym…”.

„Celem kwartalnika PRO ARTE jest ukazanie dorobku oraz osiągnięć artystów polskich działających w krajach Ameryki i Europy Zachodniej, w dobie ubiegłej i w czasach współczesnych.


Nie chcąc wiązać się przyrzeczeniami, nie pragniemy w tym miejscu określać szczegółowo programu czasopisma. Umieszczać w nim będziemy artykuły o życiu i pracy polskich artystów dziś już nie żyjących oraz wydobywać z zapomnienia ich dzieła i osiągnięcia. Przeprowadzać będziemy wywiady i pokazywać najciekawsze prace współczesnych polskich twórców, którym wypadło żyć i działać poza Polską. (Każdy numer PRO ARTE wzbogacony będzie dwiema oryginalnymi, sygnowanymi grafikami prezentowanego artysty.) Jako osobny dział pomyślana jest kronika, dotycząca polskich dzieł sztuki i antyków na rynkach międzynarodowych, w której będziemy śledzić i notować ceny na aukcjach i w galeriach. Od czasu do czasu zamierzamy prezentować zbiory prywatne, kryjące liczne skarby polskiej kultury, często nie znane historykom sztuki w Polsce. Chętnie zamieszczać będziemy nadsyłane informacje o wybitnych dziełach polskiej sztuki znajdujących się w zbiorach prywatnych czy publicznych.

PRO ARTE podejmuje próbę rejestrowania znamiennych zjawisk polskiego życia artystycznego poza Polską. Pragniemy sprostać temu zadaniu nie w sposób naukowy i suchy, lecz przystępny i atrakcyjny dla odbiorcy. Mamy nadzieję, że uda nam się uniknąć błędów i wiele dokonać dla wzbogacenia wartości intelektualnych naszego wspólnego życia kulturalnego...” – od red. naczelnego Z. Michael Legutko (PRO ARTE, Summer 1987, I numer).

Komplet wydawniczy PRO ARTE składał się z 5 numerów: lato 1987-lato 1988. Ukazywało się w nakł. 400 egz. numerowanych, co kwartał. Tekst równoległy angielski i polski. Liczne tablice i ilustracje. Zawiera artykuły dotyczące E. Zaka, Z. Menkesa, G. Gwozdeckiego, B. Biegasa, T. Łempickiej,, S, Szukalskiego, S. Eleszkiewicza. Oryginalne grafiki T. Burasiewicza, A. Czeczota, C. Czaplińskiego (fotogram), B. Korczowskiego, T. Łapińskiego – podpisane ołówkiem przez artystów.


Czesław Czapliński – SZTUKA MA SWOJA WARTOŚC „Przegląd Polski” 21 VI 1984, New York.

„…Polska sztuka, a szczególnie malarstwo, stała się w ostatnich latach przedmiotem zainteresowania wielu prywatnych kolekcjonerów i muzeów. Spowodowało to gwałtowny wzrost cen.

W latach pięćdziesiątych i szedziesiątych Polska sztuka była nieobecna na zachodnich rynkach. Zbieracze kupowali polskie obrazy za bezcen. I tak np. obrazy Chełmońskiego jeszcze we wczesnych latach siedemdziesiątych można było kupić za dwa, trzy tysiące. Dziś trzeba płacić za nie 40-50 tysięcy dolarów. To samo było z obrazami Józefa Brandta, Piotra Michałowskiego, Tadeusza Makowskiego czy Władysława Ślewińskiego…” – mówi Zbigniew Legutko.

Zbigniew Legutko przyjechał do Stanów Zjednoczonych z Nowego Sącza ponad 20 lat temu. Po kilkumiesięcznej pracy w fabryce kontynuował studia inżynierii morskiej w Syracuse University. Rozpoczął je jeszcze w Polsce na Politechnice Wrocławskiej. Od 1965 roku mieszka w Nowym Jorku. Pracował jako inżynier w wielu firmach amerykańskich, uczestniczył w pracach Stowarzyszenia Inżynierów Polskich „Polonia Technica” pełniąc przez szereg lat funkcję prezesa.


„…Książkami interesowałem się od wczesnej młodości, ponieważ mój ojciec był zbieraczem książek. W Stanach Zjednoczonych kolekcjonowałem najpierw książki – mówi Z.Legutko. –Później, być może pod wpływem żony, która jest historykiem sztuki i prowadzi reedukację więźniów poprzez sztukę, zaczęłem interesować się malarstwem, głównie polskim. Tak mnie to zafascynowało, że rozpoczęłem studia w zakresie historii sztuki w Fundacji Alberta Barnesa w Filadelfii…”.

Gwoli wyjaśnienia należy dodać, że Fundacja A.Barnesa posiada wydział historii sztuki, gdzie prowadzi ciekawy program dydaktyczny i dużą kolekcję nowoczesnego malarstwa. W jej skład wchodzą: 180 obrazów Renoira, 80 Mattise’a, 50 Cezanne’a, obrazy Picassa, stare malarstwo holenderskie i inne.

Zaraz po ukończeniu studiów z zakresu historii sztuki w 1976 roku Legutko rejestruje się jako art dealer i rozpoczyna swoją działalność. Tak mówi: „…Pojechałem wtedy z żoną i dziećmi do Polski oraz Europy zachodniej (Francja, Niemcy) i kupiłem dużo obrazów. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych zaczęłem ogłaszać się w prasie i prowadzić szeroką korespondencję w celu wyselekcjonowania klientów. Okazało się, że ludzi, którzy interesują się sztuką, jest wielu. Na samym początku obok polskiego malarstwa miałem również niemieckie i francuskie, gdyż był dobry rynek na te obrazy, a ja nie miałem jeszcze rozeznania w środowisku polskim. Jednak po dwóch latach zobaczyłem, że jest wystarczająco duże zainteresowanie obrazami polskimi; nie było też w tym czasie nikogo, kto by się wyłącznie tą dziedziną zajmował. Jestem również zdania, że nie można być ekspertem we wszystkim, trzeba się w czymś wyspecjalizować – ja specjalizuję się w polskim malarstwie dwudziestego wieku, polskiej grafice, starych polskich mapach i sztychach. W zasadzie nie sprzedaję współczesnego malarstwa polskiego, nie dlatego, że uważam, że jest ono złe, wprost przeciwnie, uważam, że jest dobre. Chodzi tu o to, że przy sprzedaży współczesnego malarstwa nie potrzeba takiej osoby jak ja, można kupować bezpośrednio od artysty.”


W Nowym Jorku i okolicy jest kilkanaście kolekcji polskiego malarstwa, które mają w swoich zbiorach po kilkadziesiąt obrazów. Do jednej z największych poza granicami Polski należy kolekcja Fibaków w Greenwich Connecticut. Zbigniew Legutko jest ich doradcą i pośrednikiem. Tak mówi: „…Jest to kolekcja na wysokim poziomie; w jej skład wchodzi dziesięć obrazów Makowskiego, w tym Piekarz i Strzelec, siedem olejnych obrazów Michałowskiego itd. Ich kolekcja liczy teraz ponad 60 obrazów, jest to malarstwo w zasadzie dwudziestowieczne, bardzo konsekwentnie gromadzone. Przez swój zbór, który dziś jest wart ponad milion dolarów, Fibakowie chcą wykazać, jak polska sztuka jest włączona w nurt malarstwa europejskiego.

Inną ciekawą kolekcję posiada Barbara Piasecka-Johnson z Princeton. Ma ona w swoich zbiorach obraz Matejki Kopernik, obrazy Gierymskiego, Wyczółkowskiego, Chełmońskiego, Stanisławskiego, Pankiewicza, Ślewińskiego. Jest to reprezentacyjny zbór. Oprócz malarstwa ma sporo polskich antyków, w tym stare srebra, tkaniny, pasy słuckie, dywany, rzeźby. Aktywnymi zbieraczami są również dr Luka i państwo Sylwestrowiczowie z New Jersey. Zbieraczem polskich militarów jest pan Zaręba z Forest Hills. Jest on jednym z najstarszych zbieraczy. Swoją wytrwałością i mądrą polityką znieracką doszedł do dużej kolekcji ‘Umundurowanie wojsk polskich na przestrzeni wieków’.

Jest oczywiście wielu innych zbieraczy, którzy kolekcjonują na mniejszą skalę polskie obrazy, monety, autografy, stare listy królewskie, rzeźby, mapy, książki – oni również często korzystali z moich usług…”.


Coraz częściej spotyka się na rynku sztuki falsyfikaty, co jest zrozumiałe ze względu na wzrost cen na polskie malarstwo, grafikę, antyki.

„…Trzeba być bardzo ostrożnym – mówi Zbigniew Legutko – sam podpis pod obrazem jeszcze niczego nie załatwia. Jeśli jest to obiekt, który kosztuje kilka tysięcy dolarów, to trzeba go kupić z pewnego źródła. Poza tym rachunek musi być dokładnie opisany. Jeśli np. kupuje się kawałek ziemi za kilka tysięcy dolarów, to wynajmuje się adwokata i jemu płaci się komisyjne, aby tranzakcja była zgodna z prawem i nie było w przyszłości kłopotów. Za obraz, który często kosztuje więcej niż kawałek ziemi, ludzie łatwowiernie płacą gotówką lub czekiem, nie mając potwierdzenia autentyczności. To uniemożliwia dochodzenie swych praw…”.

Rola marszanda, jako rzeczoznawcy i doradcy, polega na bezpłatnych często informacjach, a jeśli on opiniuje o autentyczności i wycenia na piśmie, są to bardzo niskie koszty. – Notarialnie potwierdzone zaświadczenie jest prwanym dokumentem. Wyceny są ważne, gdyż orientują nabywcę w cenie, co niejednokrotnie skłania do ubezpieczenia obrazu czy lepszego zajęcia się posiadanymi dziełami.

Swoją wiedzę na temat polskiej sztuki Zbigniew Legutko stale pogłębia; stworzony przez niego księgozbiór sztuki polskiej jest jednym z największych na tym terenie.

„…Liczba kolekcjonerów polskich dzieł sztuki ciągle rośnie; dobrym zjawiskiem jest to, że są to w wielu przypadkach ludzi młodzi – mówi Legutko.– Są jednak dziedziny, których zbieracze nie uwzględniają.

Tak się składa, że najwięcej jest kolekcji dotyczących polskich militarów, w czym Polacy są rozkochani – na dziesięciu kolekcjonerów pięciu zbiera przedmioty związane z wojskowością. Żałować należy, że nie ma na tym terenie – mam na myśli wschodnie wybrzeże – nikogo, kto znierałby wyłącznie polskie srebra, a jest na rynku XVIII i XIX-wiecznego srebra, które można jeszcze stosunkowo tanio kupić…”.

Polskie malarstwo, mapy, sztychy, ryciny nie są już w Ameryce nie znane, coraz częściej pojawiają się w największych domach aukcyjnych: Sotheby, Christie’s, gdzie znajdują licznych nabywców, już nie tylko wśród Polaków.


„…Dużo kupuję we Francji i Niemczech – mówi Zbigniew Legutko – gdzie mam liczne kontakty handlowe. W Europie jest sporo polskich obrazów, ponieważ prawie każdy przedwijenny malarz mieszkał jakiś czas i tworzył tam. Faktem jest, że Chełmoński podczas swojego trzynastoletniego pobytu w Paryżu sprzedał ponad sto obrazów do Stanów Zjednoczonych. Mnie się udało zidentyfikować tylko około dwudziestu. Na Światową Wystawę w St.Louis Leon Wyczółkowski przesłał w 1903 roku ponad 40 obrazów, które nigdy do Polski nie wróciły. Były to obrazy z najlepszego jego okresu, impresjonistycznego, słynne Kopanie buraków, Raki, Orka na Ukrainie. Któregoś dnia się odnajdą, bo z obrazami tak jest, że w większości przypadków nie giną. Miałem takie sytuacje, że znajdowałem obrazy, które uważane były za bezpowrotnie zaginione.

Wyszperałem kiedyś w nowojorskiej Bibliotece Publicznej stary katalog aukcyjny polskiego malarstwa z 1895 roku. Wśród kilkudziesięciu polskich obrazów był obraz Wojciech Gersona Chrzest Litwy – bardzo duży. Do katalogu dołączony był artykuł z gazety nowojorskiej, opisujący aukcję. Dowiedziałem się, że ten obraz kupił ks. Jacobson do swego kościoła w Brooklynie. Nie mogłem jednak ustalić adresu kościoła i właściwie zrezygnowałem z poszukiwań. W 1980 roku byłem z ramienia Fundacji Kościuszkowskiej kierownikiem grupy Amerykanów, którzy studiowali latem na ASP w Krakowie. Tam poznałem Amerykankę polskiego pochodzenia z Florydy. Gdy dowiedziała się, że jestem dealerem obrazów, powiedziała mi, że w restauracji w Tampie jest ogromny polski obraz. Zażartowałem, że to na pewno dzieło Gersona, na co ona zdziwiona: „Skąd pan wie?” I rzeczywiście. W restauracji pana Hallowaya główną atrakcją był polski obraz. Wiele lat temu kupił kościół, który potem zburzył, obraz zabrał na Florydę. Tym obrazem zainteresowałem muzeum w Polsce i polonijne instytucje, Muzeum Narodowe w Warszawie i Krkowie chciały go mieć. Pośredniczyłem między muzeum a właścicielem, który jest zagadkowym człowiekiem i był kiedyś związany z handlem narkotykami. Ostatecznie zgodził się podarować obraz Muzeum Narodowemu w Warszawie. Postawił dwa warunki: zaproszenie do Polski z kilkoma osobami na tydzień oraz przyznanie mu tytułu doktora honoris ausa Uniwersytetu Warszawskiego. Ten ostatni warunek nie uzyskał akceptacji. Cała sprawa skończyła się na tym, że obraz w dalszym siągu jest na Florydzie, teraz już w magazynie, a właściciel nie odpowiada na listy i telefony. Podobnych historii obrazów znan więcej.”


„Matejko jest najmniej znanym polskim malarzem na Zachodzie – kontynuuje Legutko, gdyż niewiele jego obrazów jest poza Polską. Jak się gdzieś pojawił olejny obraz Matejki, to zbierała się grupa rodaków, wykupywała obraz i z wielkim szumem odwoziła do Polski. Uważam, że bardzo pożądane jest, aby nie przekazywać obrazów do Polski, ponieważ jest ich tam dużo; pokazywane tutaj – rozławiają imię polskiej sztuki.”

Zbigniew Legutko, współpracując kilka lat z Polskim Instytutem Naukowym, zorganizował sześć publicznych aukcji polskicb dzieł sztuki, co przyniosło PIN-owi dochód.

"Prowadzę licytacje, gdyż uważam - mówi Legutko – że sztuka ma swoją wartość, a także nie może być sama dla siebie. Powinna być wśród ludzi. Zdrową sytuacją jest to, że są ludzie, którzy chcą coś sprzedać i kupić. Większość eksponatów na aukcji pochodzi od kolekcjonerów i przypadkowych ludzi, którzy nie znają wartości. Po przeprowadzeniu publicznej licytacji, biorę 10 proc. komisyjnego i wszyscy są zadowoleni. Zamierzamto kontynuować.”

W Nowym Jorku, który jest obecnie światowym centrum sztuki, miszka około 40 tysięcy artystów. Każdy próbuje się wybić, jednak nielicznym się to udaje. Przy takiej konkurencji oczekiwanie na indywidualną wystawę, na której można pokazać swój dotychczasowy dorobek, nierzadko trwa latami. Dlatego też otwarcie galerii Zbigniewa Ląutki w Greenpoint należy uznać za fakt barzo cenny. Galeria specjalizować się będzie w wystawianiu i sprzedaży dzieł polskiej sztuki. Oprócz tego organizowane tam będą wystawy artystów: malarzy, grafików, fotografików polskiego pochodzenia przebywających w Stanach Zjednoczonych.



PORTRAIT with HISTORY Z. Michael Legutko


“…When in 1972 in New York I started to trade Polish painting, it practically did not exist on Western markets. Yes, auction houses sold paintings by the most eminent Polish painters, such as the Gierymski brothers, Brandt, Chełmoński, but at the most for 3,000 dollars. It was a price shockingly lower than the prices of comparable paintings by, for example, German or Austrian artists. At that time, one could count on one's fingers those interested in Polish painting of the 19th century.

A radical change took place after May 12, 1978, when two paintings by Wierusz Kowalski were sold at an auction at Sotheby's in New York, one of them for 80,000 dollars. It was a sensation! Previously, no one even dreamed that a Polish painting could ever be bought for such an amount…” – Zbigniew Michał Legutko.


Z.Michael Legutko (Zbigniew Michał Legutko) – (born December 8, 1940 in Żaba Stawy (Poland), died May 31, 2006 in Kraków), son of Michał and Julia (Kindradt); married to Barbara (Lipert); children: Paweł, Julia, Emilia, Gabriela.

He came to the USA in 1961, where he graduated from Syracuse University in New York in 1965 and studied at the A. Barnes Foundation in Merion, Pennsylvania in 1974.

For years he was an art dealer, e.g. Ewa and Wojtek Fibaków and Barbara Piasecka-Johnson.

He organized over 30 auctions of Polish art in the United States, numerous articles on Polish art in the United States published in Poland and Polish magazines in the United States.


From the beginning of the 80's we collaborated on various artistic projects, I prepared a biography for the book "Sigmund Menkes 1896-1986", whom I knew and photographed, published by Lipert Gallery (1993) by Zbyszek Legutko.

Together with Zbyszek Legutko, in 1987-1988, we prepared the quarterly "Pro Arte: Polish Art in the World":

“…Pro Arte is an exclusive, richly illustrated quarterly devoted to Polish art of the 20th century. It was published in 1987-1888 by Ewa and Wojciech Fibak. Z. Michael Legutko was the editor-in-chief. Photography in the editorial office of the magazine was handled by an outstanding photographer - Czesław Czapliński. Five issues of the quarterly were published: Summer 1987, Autumn 1987, Winter 1987, Spring 1988, Summer 1988 - all are available as a set in the Art Room. Each of them was stamped with the original work of one artist, which made each copy unique…”.

“The aim of the PRO ARTE quarterly is to show the output and achievements of Polish artists active in the countries of America and Western Europe, in the past and in modern times.

Not wanting to be bound by promises, we do not wish to specify the program of the magazine in detail here. We will publish articles about the life and work of Polish artists who are no longer alive today and bring their works and achievements out of oblivion. We will conduct interviews and show the most interesting works of contemporary Polish artists who happened to live and work outside Poland. (Each issue of PRO ARTE will be enriched with two original, signed graphics of the presented artist.) A separate section is a chronicle on Polish works of art and antiques on international markets, in which we will track and record prices at auctions and galleries. From time to time we intend to present private collections that hide numerous treasures of Polish culture, often unknown to art historians in Poland. We will be happy to post information about outstanding works of Polish art in private or public collections.


PRO ARTE attempts to record significant phenomena of Polish artistic life outside Poland. We want to meet this task not in a scientific and dry way, but in an approachable and attractive way for the recipient. We hope that we will be able to avoid mistakes and do a lot to enrich the intellectual values ​​of our common cultural life...” – from editor-in-chief Z. Michael Legutko (PRO ARTE, Summer 1987, 1st issue).

The PRO ARTE publishing set consisted of 5 issues: summer 1987-summer 1988. It was published in 400 numbered copies, quarterly. Parallel English and Polish text. Numerous tables and illustrations. Contains articles on E. Zak, Z. Menkes, G. Gwozdecki, B. Biegas, T. Łempicka, S. Szukalski, S. Eleszkiewicz. Original graphics by T. Burasiewicz, A. Czeczot, C. Czapliński (photogram), B. Korczowski, T. Lapiński - signed in pencil by the artists.


Czesław Czapliński - ART HAS ITS OWN VALUE "Przegląd Polski" June 21, 1984, New York.

“… Polish art, and painting in particular, has become the subject of interest of many private collectors and museums in recent years. This caused a sharp increase in prices.

In the 1950s and 1960s, Polish art was absent from Western markets. Collectors bought Polish paintings for a song. For example, Chełmoński's paintings could still be bought for two or three thousand in the early seventies. Today you have to pay 40-50 thousand dollars for them. It was the same with paintings by Józef Brandt, Piotr Michałowski, Tadeusz Makowski or Władysław Ślewiński…” – says Zbigniew Legutko.

Zbigniew Legutko came to the United States from Nowy Sącz over 20 years ago. After working in a factory for several months, he continued his studies in marine engineering at Syracuse University. He started them in Poland at the Wrocław University of Technology. Since 1965 he has lived in New York. He worked as an engineer in many American companies, participated in the work of the Association of Polish Engineers "Polonia Technica", serving as president for many years.


“… I was interested in books from an early age because my father was a book collector. In the United States, I first collected books, says Z. Legutko. – Later, perhaps under the influence of my wife, who is an art historian and conducts the re-education of prisoners through art, I became interested in painting, mainly Polish. I was so fascinated by it that I began studying art history at the Albert Barnes Foundation in Philadelphia…”.

Just to clarify, it should be added that the A. Barnes Foundation has a department of art history, where it runs an interesting didactic program and a large collection of modern painting. It includes: 180 paintings by Renoir, 80 by Mattise, 50 by Cezanne, Picasso paintings, old Dutch paintings and others.

Immediately after graduating in the field of art history in 1976, Legutko registers as an art dealer and starts his business. He says:

“…I went with my wife and children to Poland and Western Europe (France, Germany) and bought a lot of paintings. After returning to the United States, I began advertising in the press and conducting extensive correspondence in order to select clients. It turned out that there are many people who are interested in art. At the very beginning, apart from Polish painting, I also had German and French paintings, because there was a good market for these paintings, and I did not yet know the Polish environment. However, after two years I saw that there was enough interest in Polish paintings; nor was there anyone at that time who would deal exclusively with this field. I am also of the opinion that you cannot be an expert in everything, you have to specialize in something - I specialize in Polish painting of the twentieth century, Polish graphics, old Polish maps and engravings. In principle, I do not sell contemporary Polish painting, not because I think it is bad, on the contrary, I think it is good. The point is that you don't need a person like me to sell a contemporary painting, you can buy directly from the artist."

There are several collections of Polish painting in New York and the surrounding area, which have dozens of paintings in their collections. One of the largest outside Poland is the Fibaków collection in Greenwich Connecticut. Zbigniew Legutko is their advisor and intermediary. He says: “…This is a high-level collection; it consists of ten paintings by Makowski, including Baker and Shooter, seven oil paintings by Michałowski, etc. Their collection now consists of over 60 paintings, it is basically twentieth-century painting, very consistently collected. Through their congregation, which today is worth over a million dollars, the Fibaks want to show how Polish art is included in the European painting trend.

Barbara Piasecka-Johnson from Princeton has another interesting collection. It has in its collection a painting by Matejko Copernicus, paintings by Gierymski, Wyczółkowski, Chełmoński, Stanisławski, Pankiewicz, Ślewiński. This is a representative congregation. In addition to paintings, he has a lot of Polish antiques, including old silverware, fabrics, Slutsk belts, carpets, sculptures. Dr. Luka and the Sylwestrowiczs from New Jersey are also active collectors. The collector of Polish militaries is Mr. Zaręba from Forest Hills. He is one of the oldest collectors. With his perseverance and wise non-racist policy, he came to a large collection of 'Uniforms of Polish troops over the centuries'.

There are of course many other collectors who collect on a smaller scale Polish paintings, coins, autographs, old royal letters, sculptures, maps, books – they also often used my services…”.

Counterfeits are becoming more and more common on the art market, which is understandable given the increase in prices for Polish paintings, graphics and antiques.

“…You have to be very careful – says Zbigniew Legutko – the mere signature under the painting does not solve anything. If it's an object that costs several thousand dollars, then you need to buy it from a reliable source. In addition, the bill must be accurately described. For example, if you buy a piece of land for several thousand dollars, you hire a lawyer and pay him a commission fee so that the transaction is legal and there are no problems in the future. For a painting, which often costs more than a piece of land, people gullibly pay cash or check without having a certificate of authenticity. This makes it impossible to assert one's rights…”.

The role of the dealer, as an appraiser and advisor, is often free information, and if he gives opinions on authenticity and valuation in writing, these costs are very low. – A notarized certificate is a legal document. Valuations are important because they orient the buyer to the price, which often prompts them to insure the painting or take better care of their works.

Zbigniew Legutko constantly deepens his knowledge of Polish art; the book collection of Polish art he created is one of the largest in this area.

“…The number of collectors of Polish works of art is constantly growing; The good thing is that in many cases they are young people, says Legutko. However, there are areas that collectors do not take into account.

It so happens that there are the most collections about Polish military, which Poles are in love with - five out of ten collectors collect items related to the military. It is a pity that there is no one in this area - I mean the eastern coast - who would only sell Polish silver, and there is 18th and 19th century silver on the market, which can still be bought relatively cheaply…”.

Polish paintings, maps, engravings, engravings are no longer unknown in America, they appear more and more often in the largest auction houses: Sotheby's, Christie's, where they find numerous buyers, not only among Poles.

“… I buy a lot in France and Germany – says Zbigniew Legutko – where I have numerous business contacts. There are a lot of Polish paintings in Europe, because almost every pre-war painter lived and worked there for some time. The fact is that Chełmoński sold over a hundred paintings to the United States during his thirteen-year stay in Paris. I've only been able to identify about twenty. Leon Wyczółkowski sent over 40 paintings to the World Exhibition in St. Louis in 1903, which never returned to Poland. These were paintings from his best impressionist period, the famous Beet Digging, Raki, Plowing in Ukraine. One day they will find each other, because it is the case with paintings that in most cases they do not disappear. I had situations where I found paintings that were considered irretrievably lost.


I once found an old auction catalog of Polish paintings from 1895 in the New York Public Library. Among the dozens of Polish paintings was Wojciech Gerson's The Baptism of Lithuania - a very large one. Accompanying the catalog was an article from a New York newspaper describing the auction. I found out that this painting was bought by Fr. Jacobson to his church in Brooklyn. However, I couldn't find the address of the church and basically gave up the search. In 1980, on behalf of the Kościuszko Foundation, I was the manager of a group of Americans who studied in the summer at the Academy of Fine Arts in Krakow. There I met an American of Polish descent from Florida. When she found out I was a picture dealer, she told me there was a huge Polish painting in a restaurant in Tampa. I joked that it must be Gerson's work, to which she was surprised: "How do you know?" And actually. In Mr. Halloway's restaurant, a Polish painting was the main attraction. Many years ago, he bought a church, then tore it down, took the painting to Florida. I got the museum in Poland interested in this painting, and the Polish community institutions, the National Museum in Warsaw and Krakow, wanted to have it. I mediated between the museum and the owner, who is an enigma and was once involved in the drug trade. Eventually, he agreed to donate the painting to the National Museum in Warsaw. He set two conditions: an invitation to Poland with a few people for a week and the award of an honorary doctorate from the University of Warsaw. The latter condition was not accepted. The whole thing ended up with the painting still in Florida, now in storage, and the owner isn't answering letters or phone calls. Similar stories of paintings are known more.”

“Matejko is the least known Polish painter in the West,” continues Legutko, as few of his paintings are outside of Poland. When Matejko's oil painting appeared somewhere, a group of compatriots would gather, buy the painting and bring it back to Poland with great noise. I think it is very desirable not to transfer the paintings to Poland, because there are a lot of them there; shown here – they dispel the name of Polish art.”

Zbigniew Legutko, cooperating for several years with the Polish Scientific Institute, organized six public auctions of Polish works of art, which brought income to PIN.

"I conduct auctions because I believe - says Legutko - that art has its own value and cannot stand alone. It should be among people. A healthy situation is that there are people who want to sell and buy something. Most of the exhibits at the auction it comes from collectors and random people who don't know the value. After the public auction, I take 10% of the commission and everyone is happy. I'm going to continue this."

In New York, which is now the world's art center, there are about 40,000 artists. Everyone tries to break out, but few succeed. With such competition, waiting for an individual exhibition where you can show your achievements so far, often lasts for years. Therefore, the opening of Zbigniew Lquitka's gallery in Greenpoint should be considered a very valuable fact. The gallery will specialize in exhibiting and selling works of Polish art. In addition, there will be organized exhibitions of artists: painters, graphic artists, photographers of Polish descent residing in the United States.







Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page