top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraCzesław Czapliński

PORTRET z HISTORIĄ Józef Cywiński


Jozef Cywinski (Polish: Józef Cywiński) (born on 13 March 1936) is a Polish-American scientist, a specialist in the field of biomedical engineering and specifically in electrical stimulation of living organisms. His work has been the subject of 12 patents, two books and over 100 scientific publications. He developed several first-on-the-market electro-medical devices like cardiac stimulators pacemakers, train-of-four nerve stimulators, PACS, EMS, TENS and Veinoplus calf pump stimulators.

 

Czesław Czapliński – Hanna i Józef Cywińscy SZTUKA I MEDYCYNA, magazyn nowojorski KARIERA czerwiec 1993:


       Po raz pierwszy z Józefem Cywińskim spotkałem się w połowie 1985 r. w firmie Medinet w Purchase w stanie Nowy Jork, której był założycielem w spółzałożycielem. W jego nowocześnie urządzonym gabinecie na ścianach wisiały orazy, a włściwie higt-tech konstrukcje żony Hanny Zawy-Cywińskiej. Znajdowało się tam również kilka komputerów, a on zafascynowany nimi mówił: „Nawet gdy wyjeżdżam na kilka dni, zabieram ze sobą przenośny komputer. Nie wyobrażam sobie życia bez komputera.”

       Firma zajmuje się badaniem narządów wewnętrznych człowieka. Robi to sposobem nieinwazyjnym, tzn. uzyskuje się obraz za pomocą promieniowania radioaktywnego lub ultradźwiękowego. Mowiąc prościej – sygnały ze zdjęć skanera lub rentgenowskich przy pomocy komputerów przetwarza się na czytelne dla lekarzy. Nie puduje się komputerów, a tylko w odpowiedni sposób się je zestawia i programujemy. Te komputerowe technologie obróbki obrazów zostały przyjęte z badań kosmicznych, gdzie ze zdjęć robionych z satelitów można odczywać nawet numery rejestracyjne samochodów.

       Pierwszym projektem firmy było przetworzenie obrazów na komputerze uzyskanych przy tomografii. Ostatni, który pojawił się już na rynku, służy do obróbki obrazów ultradźwiękowego badania serca.

       Serce to problem nr 1 dzisiejszej medycyny. Odpowiednio wcześnie wykrycie choroby wieńcowej jest bardzo trudne. Ludzie przechodzą przez takie złożone badania, jak test koronografi serca. W firmie Cywińskiego skonstruowano urządzenie, która działa bez żadnych rurek wkładanych do serca i radiacji promieniotwórczej – wykorzystuje zwykłe ultradźwięki. Jest to dość trudne, bo ultradźwięki są wysyłane z normalnego nadajnika, a analizuje się echo przychodzące z powrotem od bijącego serca i z tego jest tworzony obraz.

       Cywiński wierzy, że te urządzenia posuną medycynę naprzód i sprawią, że będzie tańsza i bardziej niezawodna. Koszt badania jest dziś już pięć razy niższy niż badania izotopowego wysiłkowego i dziesięć razy niższy niż koronografii rentgenowskiej – natomiast wyniki są porównywalne, jeśli nie lepsze. Bazą dla tego urządzenia, które pracuje już w 200 szpitalach w Stanach Zjednoczonych są komputery IBM.

       Józef Cywiński ma w swojej długiej karierze wiele niezwykłych osiągnięć. Urodzony w 19356 r. w Warszawie, ukończył w 1960 r. Politechnikę Warszawską, na wydziale elektroniki i łączności specjalizując się w prądach słabych. Równocześnie studiował medycynę i zrobił magisterium w dziedzinie elektroniki medycznej.

       Jeszcze przed uzyskaniem dyplomu zaczął pracować w katedrze maszyn matematycznych u prof. Kilińskiego na Politechnice Warszawskiej. Równocześnie przyłączył się do prywatnej firmy budowy aparatów medycznych pod nazwą „Riden”, która produkowała głównie na eksport i eliminowała import. Było to we wczesnych latach 80.

       „Pierwsze aparaty służyły do pomiaru zasadowości krwi (pH) i zawartości gazów we krwi w czasie operacji – wspomina Cywiński – inne do rehabilitacji, fizjoterapii i leczenia schorzeń nerwowo-mięśniowych. W momencie dobrej koniunktury firma zatrudniała od 50 do 100 osób, 80% produkcji szło na eksport. Większośc szpitali została wyposażona w nasze aparaty medyczne do ratowania życia ludzi albo do leczenia”.

       W 1965 r. Cywiński rozpoczyna na Politechnice i w Akademii Medycznej prace nad rozprawą doktorską. Temat chromatografia. Badania przeprowadza na prototypowej w Polsce maszynie cyfrowej, którą sam zaprojektował i zbudował. Po obronie pracy doktorskiej w 1967 r. opuszcza Polskę i udaje się do Francji.

„Moją pierwszą pracą na Zachodzie było zbudowanie tzw. kardiostymulatora, który włączał się automatycznie, kiedy była potrzeba - mówi J. Cywiński. To był pierwszy europejski stymulator tego typu, który opatentowałem we Francji. Do dziś jest produkowany pod nazwą 'Ela-Cardiofrance'.

Podczas pracy na Sorbonie zbudowałem pierwszy aparat do transmisji międzykontynentalnych komputerowych danych medycznych. Do wystrzelonego w przestrzeń kosmiczną w 1967 r. satełity telekomunikacyjnego zbudowałem nadajnik i i odbiornik, który wysłał zapisy elektrokardiogramu do satelity, a satelita do Waszyngtonu do dużego komputera. Komputer po analizie danych przesłał diagnozę przez satelitę z powrotem do Paryża. Była to demonstracja możliwości postawienia diagnozy przy pomocy komputerów, bez udziału człowieka”.

       Pod koniec 1967 r. Cywiński, na zaproszenie University of Pennsylvania, przyjechał do Stanów Zjednoczonych. Kontynuując badania naukowe w dziedzinie kardiologii (regulacja rytmu serca), ogłosił ją w wielu publikacjach, co przyniosło mu sławę w tej dziedzinie kardiologii (regulacja rytmu serca), ogłosił ją w wielu publikacjach, co przyniosło slawę w tej dziedzinie. Po dwu latach przeniósł się do University of Missouri, gdzie prowadził wykłady z radiologii i bioinżynierii. Od 1970 do 1982 r. był związany z Harvard Medical School w Bostonie, z Massachusetts General Hospital gdzie kierował wydziałem elektroniki medycznej. Dwudziestoletni okres pracy uwieńczony był ponad stu publikacjami i dwoma książkami z dziedziny instrumentów medycznych.

       Do najważniejszych osiągnięć praktycznych w tym okresie, należało zaprojektowania, zbudowanie i opatentowanie przez Cywińskiego – stymulatora serca, który nie wymaga baterii, ponieważ zasilany jest energią z tlenu znajdującego się w płynach biologicznych.

       „Mój stymulator był produkowany w małych ilościach, nie wszedł do masowej produkcji – wspomina z goryczą Cywiński. –Przemysł zdecydował, że używane są nadal stymulatory z bateriami – takie są wymogi interesu. Gdy wszczepi się urządzenie, które trwa wiecznie – tak działa mój stymulator – to już się traci klienta. A tak, co 4-5 lat pacjent dostaje nowy stymulator, który kosztuje kilka tysięcy dolarów, i przemysł ma stały dochód, nie patrząc na niedogodności (operacje) i koszty ponoszone przez pacjenta”.

       Jednak za to pionierskie osiągnięcie Cywiński dostał w 1976 r. tytuł Felow American College of Cardiology, który za wybitne osiągnięcia przyznaje się na ogół lekarzom. W historii tego wyróżnienia odnotowane są tylko trzy osoby z innych dziedzin nauki, które zostały nim uhonorowane.

       Cywiński jest również posiadaczem patentu stymulatora, przywracającego władzę w mięśniach w stanie atrofii (zwiotczenia). Jest on stosowany w przypadkach, gdzie mięśnie ulegają zanikom ma sktki długotrwałego bezruchu.

       „Zbadałem, jakie sygnały z mózgu idą do zdrowych mieśni – mówi Cywiński. –Nagrałem sygnały u zdrowych ludzi przy poszczególnych funkcjach, komputer wyczyścił je z zakłóceń i dokonał analizy. Następnie wprowadziłem te sygnały do elektronicznej pamięci stymulatora.

       W większości przypadków paraliż spowodowany jest przerwaniem przewodzenia nerwowego mózgu do mieśni, może zastąpić je mój stymulator. Powoduje to nie tylko funkcjonowanie sparaliżowanych kończyn, ale nawet w pewnych przypadkach częściowe odbudowanie zerwanych połączeń nerwowych z mózgiem.

       Stymulatory obecnie wprowadzane do publikacji stosowane są z sukcesem u dzieci, które mają zaniki mięśni (dystrofię mięśniową) oraz do celów rehabilitacji sportowej do zmiany charakteru mięśni, jeśli chodzi o siłę i wytrzymałość. Ciągle nad tym pracuję, znajdując nowe zainteresowanie”.

       Niedawno spotkałem się znowu z Cywińskim i zapytałem go o dalsze losy, tak znakomicie prosperującej w 1985 r. firmy Medinet. „Z firmy weszliśmy na giełdę i została sprzedana. Nie wytrzymaliśmy konkurencji z wielkimi korporacjami. Produkcja ruszyła, ale aby utrzymać odpowiedni poziom produkcji i cenę trzeba było włożyć duże pieniądze. To był okres w ekonomii amerykańskiej, że pieniądze były bardzo trudne do zdobycia. Najlepszą metodą wydawało się sprzedanie firmy do konkurencji. W międzyczasie Medinet zaopatrzyła ponad czterysta szpitali w nasze urządzenie.

       Równocześnie zaczęłem się rozglądać za zrobieniem czegoś w Polsce, to był 1988 r. i panował wówczas spory entuzjam do inwestyczji. Znalazłem miejsce i osoby w Polsce gotowe do podjęcia tzw. joint-venture i tak zostało do tej pory”.



—Co to jest za firma?

Nazywa się Secura. Wówczas produkowała środki ochrony skóry, maski, tiry do ochrony dróg oddechowych i rękawice ochronne. Dołączyłem się do niej i wypuściłem prototypową serię neurosłymulatorów, które poszły do prób klinicznych, Stałem się współwłaścicielem firmy, Próby kliniczne obecnie są na zakończeniu i Secura wejdzie w produkcję, albo zaproponuje odsprzedaż licencji, komuś kto będzie to produkował.


Jaka jest kondycja firmy, bo wiem, że wiele firm w Polsce ma kłopoty nansowe?

Cała produkcja jest awansem sprzedana. Linie produkcyjne idą na maksi— mum możliwości, Produkty są bardzo potrzebne i zbywalne, klienci kupują, ale nie płacą, bo nie mają pieniędzy w Polscev Głównie są to duże przedsiębiorstwa państwowe, kopalnie, energetyka, hutnictwo. A z kolei my nie możemy sobie pozwolić, aby nie sprzedawać, wobec tego dajemy na kredyt, pieniądze nie spływają, rosną należności w sposób astronomiczny. Poratował nas Fundusz Polsko-Amerykański, który włożył spory kapitał w firmę, co pozwala jej jeszcze istnieć. Prowadzenie firmy w Polsce jest bardzo trudne.

Tylko przez eksport, który wzrósł z 5% dwa lata temu, do 50% w ostatnim roku, Przy kroczącej dewaluacji złotówki zysków w kraju nie można wypracować, My pracujemy na materiałach z importu, w momencie jak coś wyprodu kujemy, to dolar jest o tyle droższy, że surowiec kosztuje drożej niż nasz produkt gotowy, przy inflacji rocznej ponad 40%. U nas cykl obrotu kapitałem jest pół roku, od chwili zamówienia surowcav tracimy 20%, a zysku mamy około 15%ț czyli 5% trzeba dołożyć, zakładając, że wszyscy płacą.

Jak byś na przykładzie swojego życia spojrzał na karierę w szerszym tego słowa znaczeniu?

Myślę, że dla każdego to słowo znaczy zupełnie coś innego, Dla mnie jest to robienie czegoś co ma znaczenie, nie tylko dla mnie, ale i dla innych, oraz posiadanie wolności czasu. Największym skarbem naszego życia jest czas, którego w sumie mamy bardzo mało. Jeżeli w tym czasie można robić rzeczy pożyteczne, które człowiek sobie zaplanował w życiu, to jest największy sukces. Zawsze mam ogromny żal, kiedy muszę wykonywać czynności zastępcze, które życie nam podsuwa, szczególnie dużo jest ich w Polsce. Jako inżynier lubię widzieć praktyczne zastosowanie swoich prac.


Który okres uważasz za najbardziej twórczy w swoim życiu?

Właściwie wszystkie są twórcze, gdyż ciągle się czegoś uczę i rozwijam się. Ważny jest dla mnie okres obecny, niestety obfitujący w czynności zastępcze w dużej mierze, bo jestem związany z produkcją w Polsce, Ale wielka to rzecz coś tworzyć, co jest potrzebne społecznie ludziom, Wymyśliłem chcę robić stymulatory dla niepełnospraw• nych, które będą dużo tańsze niż sprowadzane z Zachodu do Polski, Mam nadzieję, że to się powiedzie.

—W Ameryce miałeś problem wprowadzić je do produkcji, mimo że były konkurencyjne, Co właściwie stanęło na przeszkodzie?

Pieniądze, które na świecie o wszystkim decydują, nawet o przepisach bezpieczeństwa w Ameryce. W Stanach Zjednoczonych istnieje instytucja Federal Drug Administration (FDA), która zajmuje się bezpieczeństwem pacjentóvw Jest po to, żeby pacjenci nie łykali pigułek, które są niebezpieczne dla zdrowia i które nie są skuteczneț Rezultat de facto tego jest taki, że tylko najbogatsze firmy mogą sobie pozwolić na przejście przez badania FDA, gdyż trwa to lata i kosztuje niebotyczne su my Mniejsze firmy, które mają wartościowe nowości, nie mogą przejść przez to sito.

 

To powoduje, że właściwie nie ma w tej dziedzinie w Ameryce zdrowej konkurencji, rynek jest ustawiony na duze i bogate firmy?

Tak, a co za tym idzie, że jak już przejdą przez wąskie gardło biurokracji, to dają wysokie narzuty na swoje prou dukty i zarabiają krocie. W rezultacie człowiek za to płaci, W Ameryce jest najdroższa służba zdrowia na świecie, 3-4 krotnie droższa niż w Kanadzie czy Europie. Wiele milionów ludzi w Stanach Zjednoczonych nie stać na ubezpieczenie, a wszystkim rządzi pieniądz i biurokracja FDA, która została stworzona przez lobby farmaceutyczPrzypomina się tu przysłowie, że nie można być małą mrówką w stadzie słoni, bo zadepczą. To samo dotyczy zatwierdzania urządzeń do terapii, Również za każdym razem, gdy się wprowadza nowe urządzenie na rynek, duże firmy pil* nie obserwują nowości, Jeśli zobaczą, że coś może konkurować z tym, co oni robią, to kupują firmę czy wynalazek i chowają w szafie, pozbywając się w ten sposób konkurenta, Można oczywiście spełniać swoją misję życiową bez pieniędzy, po prostu oddając swoje pomysły nauce, publikujące, ale z czegoś z drugiej strony trzeba żyć.

 

Naszej rozmowie przysłuchuje się żona Hanna Zawa Cywińska, która razem z mężem wyjechała w 1967 r, za granicę i od dawna zaczęła wykorzystywać komputery męża do swojej sztuki, o której pisała kuratorka Whitney Museum of American Art dr Josephine Gear: "…Na dzisiejszej scenie artystycznej Nowego Jorku twórczość Hanny Zawy (ur. w 1939) wyraźnie kontrastuje ze znużoną modą postmodernizmu. Jej duże, śmiałe, pewnie malowane płótna stanowią nowy impuls dla sztuki nowoczesnej.

Zainteresowanie artystki technologią (w przeszłości korzystała w swojej sztuce z komputerów i elektroniki) w połączeniu z powściągliwością wykończenia sprawia, że jej twórczość można zaliczyć do najnowszych prądów sztuki 'High Tech' z Midtown i SoHo.

Zawa unowocześniła abstrakcję geometryczną, ponieważ pokusiła się o jej personalizację. Nie było to łatwym dziełem. Abstrakcja geometryczna to twardy modernizm, znany ze swej chłodnej, bezosobowej estetyki. Jednak Zawa idzie dalej. Chce, by ukształtowanie geometryczne przesłony nałożone na jej obrazy funkcjonowały jako przestrzeń, gdzie widz mógłby sam poszukać powinowactw i skojarzeń. Artyści współcześni rzadko poddają widzom tego rodzaju zaproszenia, Swiadczy to o szczodrości natury artystki wynika z demokratycznego impulsu, dzięki któremu wzrasta nasze zaangażowanie przy oglądaniu tej sztuki„…”.

W Polsce, po ukończeniu studiów dziennikarskich na Uniwersytecie Warszawskim, pracowała przez dwa lata w telewizji oraz pisywała recenzje z wysław dla magazynu "Stolica".

W Stanach Zjednoczonych nie mogąc znalężć pracy w telewizji, ze względu na niewystarczającą znajomość języka angielskiego ukończyła Fashion Institute of Technology w Nowym Jorku oraz grafikę na Stanowym Uniwersytecie Nowego Jorku w Purchase, gdzie nawet przez pewien czas była asystentką. Zaczęła robić grafiki, malarstwo i kompozycje przestrzenne, co wspomina: "…Robiłam dużo grafik, sporo wystawiałam, zostałam zauważona przez krytyków i prasę, m.in. pisano o mnie w "The New York Times", co w Stanach dużo znaczy. W tym czasie zdarzyło się, że mój mąż, który jest elektronikiem, robił serię aparatów. Zamówił do tej pracy dużą ilość kolorowych kabli. Po zakończeniu zostało ich sporo i leżały w piwnicy, Zafrapowały mnie 0" ne jako niezwykły materiał plastyczny. Przez trzy dni przewracałam je w rękachț przymierzałam się do skonstruowania rzezby. Zrobiłam tło z pasiaka (może polskie reminiscencje?) i przykładałam te drutyv W końcu powstał o braz, zaakceptowałam go i następnie wymyśliłam całą technikę operowania kablami włącznie z zastosowaniem dźwięku. Zrobiłam kilkanaście takich obrazów i pokazałam je na wystawie w muzeum MIT w Cambridge. Wystawa, zainstalowana przez inżynierów, świetnie oświetlona wypadła bardzo dobrze. Sprzedałam kilka spośród tych prac. Ucieszył mnie zwłaszcza zakup dokonany przez Davida Bermanta jednego z bardziej znanych kolekcjonerów, zbierającego wyłącznie dzieła angażujące nowe technologie. To było dość zabawne, Zadzwonił 0 12-tej w nocy, przedstawił się i powiedział, że chce kupić mój obraz. Przyszedł rano, błyskawicznie zdecydował się na dwa i poszedł. Ma on w swoich zbiorach prace tak wybitnych twórców jak, m.in. Marcel Duchamp (Dysk), Nam June Paik, Alice Aycock, James Turell..."

Uzupełniła jeszcze swoją wiedzę w prestiżowej Art Student League na Manhattanie u artysty chińskiego Seong Moy, gdyż była zafascynowana naturalnymi fakturami, co wykorzystywała w swoich pierwszych grafikach powstających ze styku rysunku komputerowego w połączeniu z ręcznie czerpanym japońskim papierem.

Unikalny charakter ma najnowsza seria graficznych prac Zawy, powstała tym razem istotnie z inspiracji przypadkiem — pisała krytyk sztuki dr Bożena Kowalska. „…-- Otóż razu pewnego, kiedy w poszukiwaniu stosownych papierów do zamierzonych collage'u trafiła artystka do sklepu ze starymi książkami, gazetami i innymi drukami — odkryła tu plik próbnych odbitek -- odpadów litografii Kandyńskiego. Przyszedł jej wtedy pomysł połączenia ich wedle stosowanej przez nią zasady z jej linorytami, Rozpoczętemu w ten sposób, w 1988 roku, nowemu cyklowi nadała Zawa żartobliwy tytuł "Flirt z Kandyńskim". I znów spoza matowych czerni lub rytmicznej, jednolitej struktury linorytowych druków ujawniają się paskami, geometrycznie wyciętymi prześwitami różnych kształtów, fragmenty barwnych kompozycji litograficznych autora "Pierwszej akwareli abstrakcyjnej...".

Najnowsze prace Hanny Zawy, to "obrazy termiczne", do których używa tworzywa termoplastycznego, które pod wpływem temperatury otrzymuje strukturę. Generalnie jej obrazy składają się jakby z dwóch światów, jeden gładki, zharmonizowany, spokojny, a drugi przeciwstawny, impulsywny, reprezentowany przez formę termiczną, Obrazy posiadają wiele niuansów materii, która jest efektem malarskim, tworzącym oszczędne formy abstrakcji geometrycznej.

Od samego początku swojej twórczościs stale inspirowana nowymi technologiami, Zawa mówi: "…Uważam, że artysta powinien wypowiadać charakter swojej epoki i że nie można mówić o tym, co się dzieje współcześnie, bez współczesnej technologii, Technologia tak wpłynęła na nasze myślenie i działanie, że nie można jej oddzielić, gdyż jest jednym ze spoiw, które nas uksztaftowało. Ty na pewno również w fotografii używasz nowych technik. To jest zupełnie normalne.

Staram się, aby w moich obrazach technologia nie była widoczna, tak zresztą jak w naszych zachowaniach nie jest widoczna, mimo że jesteśmy nią przepojeni.

Chcę, aby moje obrazy podobnie jak muzyka wprowadzały widza w odmienny nastrój, odciągnięcia od rzeczywistości. Chciałabym, aby człowiek stojący przed moim obrazem, był przez niego otoczony, wypełniony i wprowadzony w inny świat. Świat jakiegoś uspokojenia, modlitwy. Nieraz nawet myślę, że takie czyste obrazy są odzwierciedleniem Boga…”.

Niezwykle aktywna artystycznie, w ciągu dziesięciu lat wystawiała na kilkudziesięciu indywidualnych wystawach na całym świecie: Andre Zarre Gallery, Arsenał Gallery i Treview Gallery w Nowym Jorku, w Zachęcie i Galerii Studio w Warszawie, Everson Museum, Museum of Massachusetts Institute of Technology, Bronx Museum of the Arts i New England Center for Contemporary Art w Stanach Zjednoczonych, Tokyo Metropolitan Art Museum w Japonii, Gallerie Institute Audio-Visuelle we Francji.

Obecnie, najnowsze prace Hanny Zawy zobaczyć można w Galerii Krytyków "Pokaz" w Warszawie.

Czesław Czapliński









Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page