Zdzisław Bau (ur. 6 stycznia 1912 w Krakowie, zm. 3 lutego 1991 w Nowym Jorku, pochowany w Amerykańskiej Częstochowie w Doylestown w stanie Pennsylvania) – dziennikarz, korespondent wojenny i poliglota.
„…Weteran dziennikarzy Harry Z. BAU, którego kariera doprowadziła z II wojny światowej w Europie do ONZ, zmarł w nowojorskim Szpitalu Cabrini, w niedzielę 3 lutego (1991) na raka. Miał 79 lat…” - doniósł „The New York Post”.
To była bardzo zła wiadomość, gdyż ze Zdzisławem Bau przyjaźniłem się przez ostatnie dziesięć lat w Nowym Jorku.
Poznałem go na początku lat 80-tych, kiedy robiłem wystawę znanych Polaków w metropolii nowojorskiej. Zaprosił mnie wówczas do ONZ, gdzie był korespondentem, i dokładnie wypytał o sytuację w Polsce. Myślę, że zaprzyjaźniliśmy się, jeśli tak można powiedzieć, od pierwszego wejrzenia. Zrobiłem mu wówczas zdjęcie, które było na wystawie w maju 1981 r., jak również towarzyszyło jego cotygodniowym tekstom w „El Economista” w Argentynie, którego był korespondentem, aż do śmierci. Często spotykaliśmy się w Foreign Press Association w Manhattanie, dyskutowaliśmy o jego felietonach umieszczonych w „Nowym Dzienniku” pod pseudonimem „Bob”. Przeprowadził ze mną kilka wywiadów dla „Głosu Ameryki”, którego przez lata był korespondentem. Podrzucał mi wiele, jak to nazywał, „szlagierów” do mojej dziennikarskiej pracy, był bez wątpienia jedną z najlepiej poinformowanych osób w Nowym Jorku. Dając mi nieocenione informacje, mówił: mnie w życiu wielu ludzi bezinteresownie pomogło, mam więc w stosunku do innych dług wdzięczności.
W kwietniu 1983 r. mieliśmy zabawną sytuację z Czesławem Miłoszem w Nowym Jorku, z którym razem się spotkaliśmy w Gramercy Park przy 21st Street i Park Ave. South. Była wczesna wiosna, ja mu robiłem zdjęcia, a Zdzisław chciał później zrobić z nim wywiad dla „Głosu Ameryki”. W pewnym momencie z małym pieskiem przechodził facet, doszedł do mnie i zapytał mnie czy ten człowiek – wskazując na Miłosza jest modelem, a ja robię zdjęcia dla jakieś magazynu mody. Bo właśnie w tym miejscu, robiono sporo takich sesji. Razem ze Zdzisławem zaczęliśmy się zaśmiewać. Miłosz był oddalony kilka metrów i nie słyszał. Zaczął nas gwałtownie pytać, co on mówił? Kiedy powiedziałem mu, że pytał, czy jest modelem, też się szczerze uśmiechnął.
Zmarł trzymając ostatni numer „El Economista” w ręku. Życie Zdzisława Baua było niezwykle pracowite i barwne, często opowiadał mi o nim. Na kilka miesięcy przed śmiercią napisał krótkie wspomnienie o sobie, które na końcu zamieszczam.
W dniu 6 lutego na cmentarzu weterańskim w Amerykańskiej Częstochowie (Doylestown, PA) odbył się pogrzeb Zdzisława Baua.
Pogrzeb poprzedziło nabożeństwo w kościele Zbawiciela przy 38 Ulicy i Park Avenue w Manhattanie.
Zmarłego żegnali: Bolesław Wierzbiański (red. naczelny „Nowego Dziennika”), który oprócz zasług Baua jako dziennikarza piszącego w kilku językach, poruszył jego wpływ na literaturę (Zdzisław Bau, redagujący kronikę towarzyską w „Clarine” robi mi reklamę... — pisał w swoim dzienniku Gombrowicz), Nicholas King, dyrektor Foreign Press Center w Nowym Jorku (autor książki o prezydencie Bushu) i córka Isabel. W nabożeństwie wzięli udział liczni przyjaciele rodziny oraz koledzy zmarłego.
Osierocił żonę Zaremę i córkę Isabel (Żabę) oraz wnuka Seana.
Cześć Jego pamięci.
Biografia Zdzisława Baua (w prasie argent.: Harry Z. Bau)
Urodziłem się w Krakowie jako syn WiIhelma i Karoliny Bau. Naukę gimnazjalną rozpocząłem w gimnazjum św. Anny. Po przeprowadzeniu się do Warszawy uczęszczałem do gimnazjum Mikołaja Reya.
Miałem prawie czternaście lat, kiedy rodzice wysłali mnie na dalsze studia do Szwajcarii, do Instytutu Montana Zugerberg w kantonie Zug. Maturę zdawałem w Zurichu w Instytucie Minerwa. Po studiach ekonomii politycznej na uniwersytecie w Bernie wróciłem do Warszaw, gdzie mieszkaliśmy przy ul. Moniuszki 3. Mój Ojciec był właścicielem kina „Splendid” w Galerii Luxemburga (przy ul. Senatorskiej 29). Dzięki temu dostałem pracę jako asystent reżysera Michała Waszyńskiego. Ale dziennikarstwo pociągało mnie bardziej niż filmy. Poznałem korespondenta dziennika londyńskiego N. Gurdusa, który zaangażował mnie jako swego pomocnika. Dzięki temu nawiązałem kontakt z „Kurierem Czerwonym” i „Expressem Porannym”. Redaktorzy Bolesław Hensel i Stanisław Kapuściński zaproponowali mi pracę wyłącznie dla nich. Przyjąłem tę propozycję i stałem się reporterem Domu Prasy, kolegą Jana Erdmana, Wojciecha Trojanowskiego, Antoniego Stefana Kopera i wielu innych. Ponieważ znałem obce języki, używano mnie do reportaży z cudzoziemcami. Obsługiwałem pobyt Charlesa Lindbergha i Herberta Hoovera, b. prezydenta USA. Moim największym sukcesem dziennikarskim w tym okresie był ekskluzywny wywiad z ks. Michałem „Rudym” Radziwiłłem o jego romansie z panią Suchestow, w jego pałacu w Antoninie. W lecie 1939 r. zostałem wysłany na długi reportaż pod tytułem „Okrążam Europę”. Wróciłem do Warszawy kilkanaście dni przed wybuchem Il wojny. Kiedy rozpoczęła się ofensywa Hitlera, należałem do tych dziennikarzy, których władze polskie wywiozły z Warszawy, aby kontynuowali pracę i wydawanie gazet w Lublinie i innych miastach. Nic jednak z tego nie wynikło. Byłem w Tarnopolu, kiedy wkroczyli bolszewicy. Po krótkim pobycie we Lwowie postanowiłem stać się „turystą Sikorskiego” i przez Węgry udać się do Francji, by tam wstąpić do polskiej armii. Nie miałem szczęścia, GPU aresztowało mnie na granicy i za to, że uciekałem, zostałem wysłany do więzienia w Nikołajewie koło Odessy. Tam spędziłem prawie osiem miesięcy. Po wyroku skazującym mnie na 5 lat zostałem wysłany z innymi „turystami Sikorskiego” do gułagu Sorokłagier nad Morzem Białym. Tam przebywałem aż do wojny Hitlera ze Stalinem. Po umowie polsko-sowieckiej zostałem wypuszczony i po kilku tygodniach trafiłem do Buzułuku, gdzie znajdowało się Dowództwo Armii gen. Andersa. Tam dostałem się do Wydziału Prasy i jego szef Stanisław Strumph-Wojtkiewicz mianował mnie pierwszym redaktorem „Orła Białego”, organu Armii gen. Andersa. Po wyjściu z Rosji w listopadzie 1943 roku zostałem mianowany korespondentem wojennym kwatery prasowej w Londynie. Brałem udział w kampanii włoskiej, byłem pod Monte Cassino i w inwazji alianckiej we Francji Południowej oraz w desancie komandosów brytyjskich na wyspie Krecie, a także brałem udział w oswobodzeniu Grecji z okupacji niemieckiej. Po wojnie wydawałem w Rzymie razem z Ignacym Kleszczyńskim tygodnik „Życie Tygodnia” aż do wyjścia wojska polskiego do Anglii.
W 1947 roku wyjechałem do Argentyny. Tam zacząłem pracę w dzienniku anglojęzycznym „Buenos Aires Herald”, później po nauczeniu się języka hiszpańskiego pracowałem w tygodniku „El Hogar”, dzienniku „Clarin” i sekcji prasowej ambasady amerykańskiej jako redaktor miesięcznika „Informaciones”. W 1963 roku wyjechałem z rodziną do Nowego Jorku, gdzie Bolesław Wierzbiański zaangażował mnie jako „Executive Editor” Agencji Prasowej Foreign Press Service, na której czele stał. Później zacząłem pracować jako korespondent „Free Lance” Radia Wolna Europa i następnie Głosu Ameryki. W połowie lat 70. zostałem mianowany korespondentem tygodnika argentyńskiego „El Economista”, dla którego do tej chwili pracuję i jestem akredytowany przy ONZ. Także kiedy piłka nożna stała się przez krótkie lata bardzo modna w Ameryce, byłem redaktorem wychodzącego w Nowym Jorku tygodnika „Soccer USA”.
Od 1986 roku pełnię funkcję wice-prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Foreign Press Association w Nowym Jorku.
Pisane w lipcu 1990 roku w Nowym Jorku — Zdzisław Bau.
PORTRAIT with HISTORY Zdzisław Bau (1912-1991)
Zdzisław Bau (born on January 6, 1912 in Krakow, died on February 3, 1991 in New York, buried in American Częstochowa in Doylestown, Pennsylvania) - journalist, war correspondent and polyglot.
"... Veteran journalist Harry Z. BAU, whose career led to the UN from World War II in Europe, died at the Cabrini Hospital in New York on Sunday, February 3 (1991). He was 79 ... "reported The New York Post.
This was very bad news, because I had been friends with Zdzisław Bau for the last ten years in New York.
I met him in the early 1980s when I was doing an exhibition of famous Poles in the New York metropolis. He invited me to the United Nations, where he was a correspondent, and thoroughly asked about the situation in Poland. I think we made friends, if you say so, at first sight. I took a picture of him at the time, which was on display in May 1981, and also accompanied his weekly texts in "El Economista" in Argentina, where he was a correspondent until his death. We often met at the Foreign Press Association in Manhattan, we discussed his columns in the "New Diary" under the pseudonym "Bob". He interviewed me for the Voice of America, for which he was a correspondent for years. He tossed me many, what he called, "hits" to my journalistic work, he was undoubtedly one of the best-informed people in New York. Giving me invaluable information, he said: many people have helped me selflessly, so I have a debt of gratitude to others.
In April 1983, we had a funny situation with Czesław Miłosz in New York, whom we met together at Gramercy Park at 21st Street and Park Ave. South. It was early spring, I took photos of him, and Zdzisław later wanted to interview him for Voice of America. At some point with a small one a guy passed a dog, came to me and asked me if this man - pointing to Miłosz is a model, and I take pictures for some fashion magazine. Because this is where many such sessions were done. Together with Zdzisław we started to laugh. Miłosz was a few meters away and could not hear. He began to ask us violently what he was saying? When I told him he was asking if he was a model, he also smiled honestly. He died holding the last issue of "El Economista" in his hand. Zdzisław Bau's life was extremely busy and colorful, he often told me about him. A few months before his death, he wrote a short mention of himself, which I put at the end. On February 6, at the veteran cemetery in American Czestochowa (Doylestown, PA), the funeral of Zdzisław Bau took place. The funeral was preceded by a service at the Savior's Church at 38 Street and Park Avenue in Manhattan. The deceased were said farewell by: Bolesław Wierzbiański (editor-in-chief of "Nowy Dziennik"), who, apart from Bau's merits as a journalist writing in several languages, touched his influence on literature (Zdzisław Bau, who edited the social chronicle in "Clarine" makes me an advertisement ... - he wrote in his diary Gombrowicz),
Nicholas King, director of the Foreign Press Center in New York (author of the book about President Bush) and daughter Isabel. Numerous friends of the family and colleagues of the deceased took part in the service. He orphaned his wife Zarema and daughter Isabel (Żaba) and grandson Sean. Honor his memory. Biography of Zdzisław Bau (in the press, argent .: Harry Z. Bau) I was born in Krakow as a son of WiIhelm and Karolina Bau. I started junior high school in middle school. Anne. After moving to Warsaw, I attended the Mikołaj Rey gymnasium. I was almost fourteen when my parents sent me to study in Switzerland, to the Montana Zugerberg Institute in the canton of Zug. I took my final exams in Zurich at the Minerva Institute. After graduation of political economy at the University of Bern, I returned to Warsaw, where we lived at ul. Moniuszki 3. My father was the owner of the "Splendid" cinema at the Galeria Luxemburga (at ul. Senatorska 29). Thanks to this, I got a job as an assistant to director Michał Waszyński. But journalism attracted me more than movies. I met a correspondent from the London daily N. Gurdus who engaged me as his helper. Thanks to this, I made contact with "Kurier Czerwony" and "Express Morning". The editors Bolesław Hensel and Stanisław Kapuściński offered me a job exclusively for them. I accepted this offer and became a reporter of the Press House, a colleague of Jan Erdman, Wojciech Trojanowski, Antoni Stefan Koper and many others. Because I knew foreign languages, I was used to report with foreigners. I served the stay of Charles Lindbergh and Herbert Hoover, former US President. My greatest journalistic success in this period was an exclusive interview with Fr. Michał "Rudy" Radziwiłł about his affair with Mrs. Suchestow, in his palace in Antonin. In the summer of 1939 I was sent for a long reportage entitled "I'm circling Europe." I came back to Warsaw several days before the outbreak of Il war. When Hitler's offensive began, I belonged to those journalists who were taken from Warsaw by the Polish authorities to continue working and publishing newspapers in Lublin and other cities. However, nothing came of it. I was in Ternopil when the Bolsheviks entered. After a short stay in Lviv, I decided to become a "tourist of Sikorski" and through Hungary go to France to join the Polish army there. I was not lucky, the GPU arrested me on the border and I was sent to prison in Nikolajewo near Odessa for fleeing. I spent almost eight months there. After sentencing me for 5 years, I was sent with other "Sikorski tourists" to Gulag Sorokłagier on the White Sea. I stayed there until Hitler's war with Stalin. After the Polish-Soviet agreement, I was released and after a few weeks I came to Buzułuk, where the General Command of the Army was located. There I got to the Press Department and its head Stanisław Strumph-Wojtkiewicz appointed me the first editor of "The White Eagle", a body organ of General Anders' Army. After leaving Russia in November 1943, I was appointed a war correspondent for the London press headquarters. I took part in the Italian campaign, I was at Monte Cassino and in the Allied invasion of southern France and the British commando commando on the island of Crete, and also took part in the liberation of Greece from the German occupation. After the war, I published the weekly Life of the Week in Rome together with Ignacy Kleszczyński until the Polish army left for England.
In 1947 I went to Argentina. There I started working in the English-language newspaper Buenos Aires Herald, then after learning Spanish I worked in the weekly El Hogar, the daily Clarin and the press section of the American embassy as an editor of the monthly Informaciones. In 1963 I went with my family to New York, where Bolesław Wierzbiański engaged me as the "Executive Editor" of the Foreign Press Service Press Agency, which he headed. Later I started working as a correspondent for Free Free Lance Radio Free Europe and then Voice of America. In the mid-1970s, I was appointed correspondent for the Argentine weekly El Economista, for which I have been working and accredited to the United Nations. Also, when football became very fashionable in America for short years, I was the editor of the New York weekly "Soccer USA".
I have been the vice president of the Foreign Press Association in New York since 1986.
Written in July 1990 in New York — Zdzisław Bau.
Comments