„…Przeszczepy narządów do pewnego stopnia są wyrazem klęski medycyny. Dlatego, że my, lekarze, postępowi ludzie, nadal nie potrafimy zapobiec chorobom i wyleczyć niektórych nieodwracalnych chorób serca, nerek, wątroby. I jedyne, co możemy ostatecznie zrobić, to wydłużyć życie pacjenta, wstawiając mu nowy narząd…” – prof. Antoni Jan Dziatkowiak.
Antoni Jan Dziatkowiak (ur. 26 maja 1931 w Rogaczowie Wielkim) – kardiochirurg, profesor nauk medycznych.
Uzyskał tzw. małą maturę w Miejskim Gimnazjum Koedukacyjnym w Mosinie. W 1951 zdał maturę w I Liceum Ogólnokształcącym im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. W 1957 ukończył studia na Akademii Medycznej w Poznaniu.
W 1962 obronił doktorat, w 1967 habilitował się. W 1987 otrzymał tytuł profesora nauk medycznych. Pracował w Szpitalu Miejskim im. Józefa Strusia w Poznaniu, a w latach 1966–1978 w łódzkiej Akademii Medycznej. Od 1979 związany z Akademią Medyczną w Krakowie (następnie z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagielońskiego), pełnił funkcję kierownika Kliniki Chirurgii Serca i Naczyń. Wchodził w skład władz Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Jest założycielem Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii COR AEGRUM. Został także członkiem rady patronackiej fundacji Krakowskiego Hospicjum dla Dzieci imienia księdza Józefa Tischnera,
Pracę w Szpitalu Miejskim im. Józefa Strusia w Poznaniu rozpoczął jako laborant (1953-56). Asystent chirurgii w Akademii Medycznej w Poznaniu (1957-65), docent w Klinice Kardiochirurgii Akademii Medycznej w Łodzi (1966-79), Akademii Medycznej w Krakowie (od 1995 Collegium Medicum UJ), kierownik Kliniki Chirurgii Serca i Naczyń, dyrektor Instytutu Kardiologii (1979-), członek Rady Naukowej Instytutu Kardiologii w Warszawie (1980-), założyciel i przewodniczący Rady Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii ‘Cor Aegrum’ w Krakowie (1990-;wybudowanie i uruchomienie z jej środków Kliniki Kardiochirurgii w Krakowie 1998, poświęconej przez Ojca Świętego Jana Pawła II w 1997), specjalista krajowy w dziedzinie kardiochirurgii (1991-98).
Odbył staże zagraniczne: Uniwersytet Baylor w Houston (1964-65), Uniwersytet Stanforda w Palo Alto (1969), Harefield Hospital w Londynie (1976).
Wsławił się rutynowo przeprowadzanymi operacjami przeszczepienia serca w skali takiej jak w klinice profesora Religi. Współpracował z profesorem Janem Mollem, m.in. przy pierwszym przeszczepie serca w Polsce w 1969.
W 1984 pod jego przewodnictwem zainicjowano program Sojusz dla ratowania życia bez użycia krwi, adresowany do osób chcących przejść operację bez użycia krwi – głównie dla Świadków Jehowy.
Żonaty z profesor Hanną Dziatkowiak (żona – Hanna Woch), dwie córki (Wanda i Barbara).
W maju 2011 z okazji osiemdziesiątych urodzin odsłonił tablicę upamiętniającą jego pracę w Szpitalu Jana Pawła II w Krakowie.
Wielokrotnie odznaczany i wyróżniany m.in. Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski nadany za wybitne zasługi w pracy naukowej i dydaktycznej (2000), Złoty Medal Miasta Krakowa, Srebrny Medal Honorowy za Zasługi dla Województwa Małopolskiego, Złoty Skalpel, Tytuł honorowego obywatela Koła (1996), Tytuł honorowego obywatela Krakowa. Nagroda Ministra Edukacji Narodowej (1995 zespołowa), Nagroda Miasta Krakowa (zespołowa 1995), Nagroda im. Św. Brata Alberta Chmielowskiego (1996), Krzyż Kawalerski (1989) i Komandorski z Gwiazdą i Krzyżem Wielkim OOP (1995), Zasłużony dla Ziemi Krakowskiej (1986), Człowiek Roku Małopolski (dwukrotnie 1995, 1997); Nagroda św. Brata Alberta Chmielowskiego (1996), Medal Gloria Medicinae Polskiego Towarzystwa Lekarskiego (1997), Medal Komisji Edukacji Narodowej (2001).
Autor i współautor 200 prac z dziedziny torako-kardio-angiochirurgii oraz transplantologii, publikowanych w kraju i za granicą: Cardio-Thoracic Surgery, Journal Thoracic Cardiovascular Surggery, Wybrane zagadnienia chirurgii, Annual Transplantology, Kardiologia Polska, albumów: Kardiologia i kardiochirurgia w Krakowie, Ojciec Święty na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Jest członkiem m.in. Towarzystwa Chirurgów Polskich 1961- (członek ZG 1984-86, 1997-; prezes Sekcji Torako-Kardio-Angiochirurgii 1984-86, 1988-2000, członek honorowy 1997), Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego 1963- (czł. i wiceprezes ZG 1992-98), International Cardiovascular Society 1966-, European Association of Cardio-Torascic Surgery 1986-, European Society for Heart Transplantation 1986-, Polskiego Towarzystwa Transplantologicznego 1988-, Polskiego Związku Łowieckiego 1958-, Polskiego Związku Wędkarskiego 1980-.
Początki transplantacji były trudne, pierwszą udaną operację przeszczepu przeprowadził dr Joseph E. Murray, któremu udała się transplantacja nerki w 1954 roku. Pierwsza próba przeszczepu serca została przeprowadzona w 1967 roku przez dr Christiaana Nethlinga Barnarda w Kapsztadzie, jednak pacjent zmarł niedługo potem. Barnardowi powiodło się w rok później. Pionierami transplantacji serca na polskim gruncie byli Jan Moll i Antoni Dziatkowiak, którzy przeprowadzili tę operację w Łodzi w 1969 roku.
Prawdziwym przełomem okazało się wynalezienie cyklosporyny - leku, który osłabiał układ odpornościowy, aby organizm przyjął nową tkankę, nie powodując przy tym zagrożenia życia pacjenta. Na świecie, począwszy od lat siedemdziesiątych, dokonano wielu transplantacji serca, jednak w Polsce do 1985 roku jedynymi, którzy się tego podjęli, byli dr Moll i dr Dziatkowiak.
18 września 2001 r. odwiedziłem prof. Antoniego Jana Dziatkowiaka w Krakowie, kiedy przygotowywałem książkę T.1 „LEKARZE w walce o zdrowie” (2002). Byłem przygotowany do rozmowy, ale kiedy prof. zaproponował mi wejście na sale operacyjną, oczywiście po przygotowaniu się (przebraniu się w odpowiedni strój), to muszę powiedzieć, że nogi mi zadrżały. Ale dziś wiem, że bez wejścia na salę nie oddałbym atmosfery w jakiej pracują lekarze, którzy przeszczepiają narządy. Pamiętam, że sam przebierałem się, aby wejść na salę operacją, pod czujnym okiem przez ½ godziny.
Rok później 11 września 2002 r., w pierwszą rocznicę ataku terrorystycznego na WTC w Nowym Jorku, prof. Dziatkowiak przyjechał do Warszawy do Muzeum Narodowego na moją wystawę, w pierwszą rocznicę „SEPTEMBER 11. World Trade Centre NOWY JORK — PRZED i PO” pod patronatem Prezydenta Kwaśniewskiego.
—Czesław Czapliński: Kiedy zdecydował się pan zostać lekarzem?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: W Gimnazjum byłem najlepszy z biologii. Wychowawca klasy prof. Witold Feigel widocznie odkrył moje zdolności i powiedział mi: „…Ty, Antoś będziesz lekarzem…” i tak się zaczęło.
—Czesław Czapliński: Co wpłynęło na wybór zawodu?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: Decyzja wyboru zawodu lekarza wynikała nie z rodzinnych tradycji, ale z moich zainteresowań biologią. Lata chłopięce i młodzieńcze upływały pod znakiem obserwacji przyrody. Mieszkałem wówczas w Mosinie pod Poznaniem, wokół której lasy, jeziora i rzeki były terenem wędrówek, nierzadko całonocnych. W lesie, w ciemności czułem się jak w domu. Podpatrywałem wszystko, co się rusza. Poza tym II wojna światowa i walka o biologiczne przetrwanie zmuszały do hodowli zwierząt domowych. Fascynowały mnie ich narządy wewnętrzne, a zwłaszcza serce.
—Czesław Czapliński: Jakie predyspozycje są najcenniejsze u lekarza?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: Poza rzetelną, stale uzupełnianą wiedzą, współczesny lekarz, a zwłaszcza chirurg, musi mieć szczególne cechy psychofizyczne: zdrowie i umiejętności manualne, wyostrzoną przestrzenną wyobraźnię, odporność na fizyczne zmęczenie i dramatyczne zdarzenia, wrażliwość na ludzkie cierpienie, rzetelność i prawdomówność o zawodzie, kontrolowany optymizm, co oznacza wiarę
w sukces. Innymi słowy, musi swój zawód lubić, a nie lubi się tego, czego się nie zna.
—Czesław Czapliński: Czy pamięta pan pierwszy kontakt z pacjentem?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: Pierwszego kontaktu z pacjentem nie pamiętam, ponieważ jako student po III roku medycyny, pełniłem obowiązki lekarza na szkolnych koloniach letnich na zastępstwach lekarskich. W czasie tej pracy spotykałem pacjentów, nad którymi po 46 latach pracy chirurga, długo bym się zastanawiał. Więc, ten pierwszy kontakt się jakoś rozmył. Wówczas naszpikowany teorią „wiedziałem wszystko” i leczyłem nowocześnie…
Nie docierały do mnie echa o wyrządzonej szkodzie, więc moi pacjenci mieli dużo szczęścia… i ja również. Zresztą lekarz, a szczególnie chirurg, który nie ma w tej profesji szczęścia, powinien z tego zawodu zrezygnować. A szczęście w chirurgii ma ten, kto jest lepszy, jak w sporcie! Niby wszyscy na bieżni mają w biegu na 100 m poniżej 10 sekund, ale jeden wygrywa. Miał szczęście? Nie! W tym dniu był lepszy.
Jeden z moich trzech nauczycieli – Julian Tomaszewski w Poznaniu powiedział mi kiedyś z wyrazami sympatii „Ty, Dziatkowiak masz szczęscie, czego nie umiesz, robisz na wyczucie i to ci wychodzi, sam nie wiesz dlaczego”. Dlatego też kandydaci na kardiochirurgię, którzy byli smutasami, nie mieli poczucia humoru ani przestrzennej wyobraźni i również w pracy nie mieli szczęscia — musieli odejść z zawodu kardiochirurga. Zresztą tak jest chyba w każdym zawodzie. Trzeba go znać, lubić a nawet kochać.
Stwórca niesprawiedliwie rozdziela talenty: jeden zagra na skrzypcach z iskrą bożą od razu, a drugi będzie poprawnie rzępolił przez całe życie.
—Czesław Czapliński: Jaki był najbardziej dramatyczny moment w pana karierze zawodowej?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: Najbardziej dramatyczny moment w karierze lekarskiej przeżyłem w Poznaniu w 1958 r. Byłem asystentem Oddziału Chirurgii Torakalnej. Doc. Jan Moll polecił mi wykonać bronchografię u swego przyjaciela, prawnika z rozstrzeniami oskrzeli. Pacjent przez 6 tygodni przebył zapalenie żył kończyn dolnych. W Zakładzie Radiologii wsunąłem pacjentowi, po miejscowym znieczuleniu, cewnik do tchawicy, wstrzyknąłem środek kontrastujący i wykonałem piękne zdjęcie bronchograficzne. Pacjent wykaszlał kontrast i podczas zakładania szlafroka w kabinie runął na ziemię. Na podłodze masowałem serce, koledzy zaintubowali go i oddychali, nie pomogło, zmarł. Doc. Moll powiedział: “Kolega zabił mojego przyjaciela!” Sekcja zwłok wykazała zator pnia tętnicy płucnej, więc nic i nikt by go wówczas nie uratował. Ale osąd pozostał. Długo nie mogłem się pozbierać.
Drugim dramatycznym, ale pozytywnym momentem był pierwszy udany przeszczep serca w 1988 r. w Krakowie, po którym dostałem ostrego rozstroju żołądkowo-jelitowego. Stan napięcia nerwowego i ciężar odpowiedzialności były za wysokie.
—Czesław Czapliński: Co uważa pan za swoje największe osiągnięcie?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: Największym osiągnięciem zawodowym jest zoperowanie przeze mnie osobiście ponad 30.000 chorych, spośród których wielu do dzisiaj mi się kłania w całym kraju. Wiadomo, że w chirurgii wyniki nie mogą być pozytywne w 100%, ja jednak przez 45 lat pracy nie miałem ani jednego konfliktu z rodziną i ani jednej sprawy sądowej, co w kardiochirurgii jest prawie niemożliwe.
Drugim zawodowym osiągnięciem jest stworzenie w Krakowie ośrodka kardiologii i kardiochirurgii, jakiego nie ma obecnie w Europie: gmach kardiochirurgii z 8 salami operacyjnymi, 50 łóżkami intensywnej terapii pooperacyjnej, w których przeprowadza się 3.000 operacji rocznie i 50 przeszczepów serca oraz 7 stanowisk rentgenowskich, na których wykonuje się 10.000 koronografii, angioplastyk i “stentowań” rocznie. To powód do dumy. Przez najbliższe dziesięć lat, żaden inny ośrodek w Polsce, tej granicy nie przekroczy.
Trzecim akademickim osiągnięciem jest moja profesura zwyczajna Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz wykształcenie znakomitej kadry kardiologów i kardiochirurgów, spośród których wywodzą się docenci i profesorowie.
—Czesław Czapliński: Lekarz jest po to, aby leczyć. Czy spotkał się pan z sytuacją, kiedy nie mógł pomóc i co wówczas powiedział pacjentowi?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: Zawsze głęboko wierzyłem, że mogę pacjentowi pomóc. Ale są granice ludzkiej możliwości w danym okresie rozwoju medycyny. Jeśli musiałem się uznać za pokonanego przez chorobę pacjenta, to bolałem nad tą porażką, ale nigdy nie odbierałem choremu nadziei. Uważam, że w sytuacjach bez szansy, należy chorego podtrzymywać na duchu i przy życiu, by jego ostatnie tygodnie, dni i godziny były przepełnione nadzieją… i ludzką godnością.
—Czesław Czapliński: Czym jest dla pana pana śmierć?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: Śmierć, jeśli przebiega w zgodzie z Naturą, jest naturalną konsekwencją życia. Jeśli przychodzi za wcześnie lub niepotrzebnie, jest tragedią dla najbliższych. Życie jest przecież fascynującą przygodą, którą jak przedstawienie, warto przeżyć od początku aż do opuszczenia kurtyny.
—Czesław Czapliński: Czy miał pan moment zwątpienia?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: Śmierć w zawodzie chirurga jest porażką nierzadko wielorako uwarunkowaną. Jeżeli pacjent umiera z powodu nieuleczalnej choroby, to jest jakoś moralnie lżej, ale gdy chory umiera po operacji serca, to jest to również dramat chirurga, który musi wówczas indywidualnie i w zespole przeanalizować całość przebiegu leczenia, by dojść do ewentualnej przyczyny. Rzadko się ją znajduje lub jest niezauważalna, ponieważ aktualny stan wiedzy medycznej na to jeszcze nie pozwala. Każdy chirurg w świecie ma swój cmentarzyk. Chodzi więc o to, by był on jak najmniejszy i żeby lekarz podejmując decyzję o kolejnej ryzykownej operacji, z pokorą sobie o nim przypominał. Co nie oznacza, że ma się obawiać ryzyka. Chirurg postępowy, ale samokrytyczny jest do pewnego stopnia kaskaderem postępu.
Miałem okres fizycznego wyczerpania, znużenia, ale nigdy zwątpienia.
W sytuacjach, wydawałoby się beznadziejnych, znajdowałem sposób wyjścia. Mam to po mojej matce, która dwie wojny światowe przeżyła dzięki optymizmowi ducha i odporności ciała.
—Czesław Czapliński: Czy w związku z tym, że ma pan do czynienia z ludzkim nieszczęściem, można oddzielić pracę lekarza od życia osobistego i wobec tego, jak pan odpoczywa?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: Jeżeli uprawia się zawód z zamiłowania i z pasją, to rzadko udaje się oddzielić pracę kardiochirurga od życia osobistego, ponieważ opieka nad chorymi i jego problemy są całodobowe. Najlepiej, żeby kardiochirurg miał żonę lekarza, ale nie chirurga, bo wówczas dom byłby pusty. Ja mam to szczęście, że żona moja - Hanna, jest lekarzem pediatrą, dlatego rozumie i dzieli ze mną problemy zawodowe. Wychowała dwie córki, obecnie lekarki. Jest profesorem, kierownikiem Kliniki UJ. Bez Jej zrozumienia i oparcia w domu, normalna praca kardiochirurga byłaby niemożliwa.
Odpoczywam w międzyczasie! Łowiectwo i wędkarstwo sportowe jest pretekstem do wyjścia z psem do lasu i nad rzekę. W zawodzie mam pełną satysfakcję, udaną rodzinę z wnukami, jestem zdrów i nadal, pomimo 70-tki pracuję w zawodzie lekarza. Uważają mnie za człowieka sukcesu, a ja jestem zadowolony i mam pełną satysfakcję z dokonanego dzieła zawodowego i osobistego.
Podsumowując – zanim prof. Antoni Dziatkowiak odszedł ze szpitala Jana Pawła II w Krakowie, 500 pacjentów dostało drugą szansę na życie czyli przeszczep. Czy to dużo? Widać dopiero teraz, z perspektywy czasu, jego następcom udaje się przeszczepić trzy serca rocznie. Za Dziatkowiaka tyle robili w jedną noc!
PORTRAIT with HISTORY Prof. Antoni Dziatkowiak
“… Organ transplants are, to some extent, an expression of a medical failure. Because we doctors, progressive people, still cannot prevent diseases and cure some irreversible diseases of the heart, kidneys and liver. And the only thing we can finally do is extend the patient's life by inserting a new organ ... ”- prof. Antoni Jan Dziatkowiak.
Antoni Jan Dziatkowiak (born May 26, 1931 in Rogaczów Wielki) - cardiac surgeon, professor of medical sciences.
He obtained the so-called high school diploma in the Municipal Coeducational Gymnasium in Mosina. In 1951 he graduated from the 1st Secondary School of General Education in Warsaw. Karol Marcinkowski in Poznań. In 1957 he graduated from the Medical Academy in Poznań.
In 1962 he defended his doctorate, and in 1967 he obtained his habilitation. In 1987 he was awarded the title of professor of medical sciences. He worked at the Municipal Hospital of Józefa Strus in Poznań, and in the years 1966–1978 at the Medical Academy in Łódź. From 1979 he was associated with the Medical Academy in Krakow (then with the Collegium Medicum of the Jagiellonian University), he was the head of the Department of Heart and Vascular Surgery. He was a member of the authorities of the Polish Cardiac Society. He is the founder of the COR AEGRUM Foundation for the Development of Cardiac Surgery. He also became a member of the patronage council of the Father Józef Tischner Krakow Hospice for Children Foundation,
Work at the City Hospital of Józef Strus began in Poznań as a laboratory technician (1953-56). Surgery assistant at the Medical Academy in Poznań (1957-65), assistant professor at the Cardiac Surgery Clinic of the Medical Academy in Łódź (1966-79), Medical Academy in Krakow (since 1995 Collegium Medicum of the Jagiellonian University), head of the Heart and Vascular Surgery Clinic, director of the Institute of Cardiology ( 1979-), member of the Scientific Council of the Institute of Cardiology in Warsaw (1980-), founder and chairman of the Council of the Foundation for the Development of Cardiac Surgery 'Cor Aegrum' in Kraków (1990-; construction and launch of the Cardiac Surgery Clinic in Kraków 1998, consecrated by Pope John Paul II in 1997), national specialist in the field of cardiac surgery (1991-98).
He did internships at: Baylor University in Houston (1964-65), Stanford University in Palo Alto (1969), Harefield Hospital in London (1976).
He became famous for routinely performed heart transplant operations on a scale similar to that of Professor Religa's clinic. He collaborated with professor Jan Moll, incl. with the first heart transplant in Poland in 1969.
In 1984, under his leadership, the Bloodless Alliance program was launched, aimed at those wishing to undergo bloodless surgery - mainly for Jehovah's Witnesses.
Married to professor Hanna Dziatkowiak (wife - Hanna Woch), two daughters (Wanda and Barbara).
In May 2011, on the occasion of his eightieth birthday, he unveiled a plaque commemorating his work at the John Paul II Hospital in Krakow.
He has been awarded and distinguished many times, incl. The Grand Cross of the Order of Polonia Restituta awarded for outstanding merits in scientific and didactic work (2000), the Gold Medal of the City of Krakow, the Silver Medal of Honor for Merits to the Lesser Poland Voivodeship, the Golden Scalpel, Title of Honorary Citizen of the Circle (1996), Title of Honorary Citizen of Krakow. Award of the Minister of National Education (1995 as a team), Award of the City of Krakow (1995 as a team), St. Brother Albert Chmielowski (1996), Knight's Cross (1989) and Commander's Cross with the Star and the Great Cross of OOP (1995), Meritorious for the Krakow Land (1986), Man of the Year in Lesser Poland (1995, 1997 twice); St. Brother Albert Chmielowski (1996), Gloria Medicinae Medal of the Polish Medical Society (1997), Medal of the National Education Commission (2001).
Author and co-author of 200 papers in the field of thoracic-cardio-angiosurgery and transplantology, published in Poland and abroad: Cardio-Thoracic Surgery, Journal Thoracic Cardiovascular Surggery, Selected issues of surgery, Annual Transplantology, Kardiologia Polska, albums: Cardiology and cardiosurgery in Krakow, Holy Father at the Jagiellonian University.
He is a member of, among others Society of Polish Surgeons 1961- (member of ZG 1984-86, 1997-; president of the Torako-Cardio-Angiosurgery Section 1984-86, 1988-2000, honorary member 1997), Polish Cardiac Society 1963- (member and vice-president of ZG 1992-98) , International Cardiovascular Society 1966-, European Association of Cardio-Torascic Surgery 1986-, European Society for Heart Transplantation 1986-, Polish Transplant Society 1988-, Polish Hunting Association 1958-, Polish Angling Association 1980-.
The beginnings of transplantation were difficult, the first successful transplant operation was performed by Dr. Joseph E. Murray, who succeeded in kidney transplantation in 1954. The first attempted heart transplant was carried out in 1967 by Dr. Christiaan Nethling Barnard in Cape Town, but the patient died shortly thereafter. Barnard succeeded a year later. The pioneers of heart transplantation in Poland were Jan Moll and Antoni Dziatkowiak, who performed this operation in Łódź in 1969.
The real breakthrough was the invention of cyclosporine - a drug that weakened the immune system so that the body could absorb new tissue without endangering the patient's life. In the world, starting from the 1970s, many heart transplants were performed, but in Poland until 1985 the only ones who undertook it were Dr. Moll and Dr. Dziatkowiak.
On September 18, 2001, I visited prof. Antoni Jan Dziatkowiak in Krakow, when I was preparing the book T.1 "DOCTORS in the fight for health" (2002). I was prepared for the interview, but when prof. he offered me to enter the operating room, of course after getting ready (changing into a proper outfit), I must say that my legs trembled. But today I know that without entering the room, I would not give up the atmosphere in which doctors who transplant organs work. I remember changing my clothes in order to enter the room in an operation, under the watchful eye of the patient, for ½ hour.
A year later, on September 11, 2002, on the first anniversary of the terrorist attack on the WTC in New York, prof. Dziatkowiak came to Warsaw to the National Museum for my exhibition, on the first anniversary of "SEPTEMBER 11. World Trade Center NEW YORK - BEFORE AND AFTER" under the patronage of President Kwasniewski.
—Czesław Czapliński: When did you decide to become a doctor?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: In Junior High School, I was the best in biology. Class teacher prof. Witold Feigel apparently discovered my abilities and told me: "... You, Antoś, will be a doctor ..." and that's how it started.
—Czesław Czapliński: What influenced the choice of profession?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: The decision to choose a medical profession resulted not from family traditions, but from my interests in biology. The boy and adolescent years were marked by nature observation. At that time, I lived in Mosina near Poznań, around which forests, lakes and rivers were the area for wandering, often all night long. In the woods, in the dark, I felt at home. I watched everything that moves. In addition, World War II and the struggle for biological survival forced them to breed domestic animals. I was fascinated by their internal organs, especially the heart.
—Czesław Czapliński: What are the most valuable predispositions for a doctor?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: In addition to reliable, constantly updated knowledge, a modern physician, and especially a surgeon, must have special psychophysical features: health and manual skills, sharp spatial imagination, resistance to physical fatigue and dramatic events, sensitivity to human suffering, honesty and truthfulness about profession, controlled optimism, which means faith
into success. In other words, you have to like your profession, and you don't like what you don't know.
—Czesław Czapliński: Do you remember your first contact with a patient?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: I do not remember the first contact with the patient, because as a student after the third year of medicine, I acted as a doctor at school summer camps as medical substitutes. During this work, I met patients who, after 46 years of working as a surgeon, I would have thought for a long time. Well, that first contact faded somehow. Back then, full of the theory of "I knew everything" and treated in a modern way ...
I couldn't hear any echoes of the damage done, so my patients were very lucky… and so were I. Anyway, a doctor, and especially a surgeon who is not lucky in this profession, should give up this profession. And luck in surgery is those who are better than in sports! Everyone on the treadmill has less than 10 seconds in the 100m run, but one wins. He was lucky? No! He was better that day.
One of my three teachers, Julian Tomaszewski in Poznań, once told me with sympathy: "You, Dziatkowiak, are lucky, what you can't do, you do by feeling and it works out, you don't know why." Therefore, candidates for cardiac surgery who were sad, had no sense of humor or spatial imagination and were also unlucky at work - they had to leave the profession of a cardiac surgeon. Anyway, this is probably the case in every profession. You have to know him, like him and even love him.
The Creator distributes talents unfairly: one will play the violin with a divine spark at once, and the other will be properly shredded throughout his life.
—Czesław Czapliński: What was the most dramatic moment in your professional career?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: The most dramatic moment in my medical career was in Poznań in 1958. I was an assistant in the Department of Thoracic Surgery. Doc. Jan Moll ordered me to perform a bronchography at his friend, a lawyer with bronchiectasis. The patient underwent phlebitis of the lower extremities for 6 weeks. In the Department of Radiology, after local anesthesia, I inserted a tracheal catheter into the patient, injected a contrast agent and took a beautiful bronchographic picture. The patient coughed the contrast and fell to the ground while putting on his bathrobe in the cabin. On the floor I was massaging my heart, my friends intubated it and breathed it, it didn't help, he died. Doc. Moll said: "A friend killed my friend!" An autopsy showed an embolism of the pulmonary artery, so nothing and no one would have saved him then. But judgment remained. I couldn't get myself together for a long time.
The second dramatic but positive moment was the first successful heart transplant in 1988 in Krakow, which resulted in an acute gastrointestinal upset. The state of nervous tension and the burden of responsibility were too high.
—Czesław Czapliński: What do you consider your greatest achievement?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: The greatest professional achievement is my personally operating over 30,000 patients, many of whom still bow to me all over the country. It is known that the results in surgery cannot be 100% positive, but for 45 years of work I have not had a single conflict with my family and not a single court case, which is almost impossible in cardiac surgery.
The second professional achievement is the creation of a cardiology and cardiosurgery center in Krakow, which is currently absent in Europe: a cardiac surgery building with 8 operating rooms, 50 postoperative intensive care beds, in which 3,000 operations are performed annually and 50 heart transplants, and 7 x-ray stations with 10,000 coronography, angioplasty and "stentings" are performed annually. This is something to be proud of. For the next ten years, no other center in Poland will cross this border.
My third academic achievement is my full professorship at the Jagiellonian University and the education of an excellent team of cardiologists and cardiac surgeons, including associate professors and professors.
—Czesław Czapliński: A doctor is there to heal. Have you encountered a situation where you could not help and what did you say to the patient then?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: I have always believed that I can help the patient. But there are limits to human possibility in any given period of medical development. If I had to consider myself a patient defeated by the disease, I felt sorry for this failure, but I never took away hope from the patient. I believe that in situations with no chance, the patient should be kept up and alive, so that his last weeks, days and hours will be filled with hope… and human dignity.
—Czesław Czapliński: What is death for you?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: Death, if it proceeds in harmony with Nature, is a natural consequence of life. If it comes too early or unnecessarily, it is a tragedy for the loved ones. After all, life is a fascinating adventure which, like a performance, is worth experiencing from the very beginning until the curtain drops.
—Czesław Czapliński: Did you have a moment of doubt?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: Death in the profession of a surgeon is a failure often conditioned in many ways. If a patient dies due to an incurable disease, it is somehow morally easier, but when the patient dies after heart surgery, it is also a drama of a surgeon who must then individually and in a team analyze the entire course of treatment to find a possible cause. It is rarely found or is unnoticeable because the current state of medical knowledge does not yet allow it. Every surgeon in the world has a graveyard. The point is therefore that it should be as small as possible and that the doctor, when deciding on another risky operation, humbly reminds himself of it. Which doesn't mean he has to be risk-averse. A progressive but self-critical surgeon is to some extent a stunt performer.
I had a period of physical exhaustion, weariness, but never doubting.
In seemingly hopeless situations, I found a way out. I have it from my mother, who survived two world wars thanks to the optimism of the spirit and the resilience of the body.
—Czesław Czapliński: Due to the fact that you are dealing with a human misfortune, is it possible to separate the work of a doctor from your personal life and how do you rest?
-Prof. Antoni Jan Dziatkowiak: If you practice your profession out of love and passion, it is rarely possible to separate the work of a cardiac surgeon from your personal life, because the care of patients and their problems is available 24 hours a day. It would be best if the cardiac surgeon had a doctor's wife, but not a surgeon's wife, because then the house would be empty. I am lucky that my wife, Hanna, is a pediatrician, which is why she understands and shares professional problems with me. She raised two daughters, now doctors. He is a professor, head of the JU Clinic. Without her understanding and support at home, normal work of a cardiac surgeon would be impossible.
I am resting in the meantime! Hunting and sport fishing is an excuse to go out with the dog to the forest and to the river. I have full satisfaction in my profession, a successful family with my grandchildren, I am healthy and still work in the profession of a doctor despite the fact that I am 70. They consider me a successful man, and I am satisfied and I have full satisfaction with the professional and personal work I have accomplished.
To sum up - before prof. Antoni Dziatkowiak left the John Paul II Hospital in Krakow, 500 patients got a second chance at life, i.e. a transplant. Is that a lot? It is only now, in retrospect, that his successors manage to transplant three hearts a year. For Dziatkowiak, they did so much in one night!
Comments