Czesław Czapliński
PORTRET z HISTORIĄ Leszek Kołakowski
Zaktualizowano: 8 sty 2022

Leszek Kołakowski (1927-2009) zwykle zaczynając kogoś wspominać piszemy – urodził się i tak dalej... Ja tym razem zacznę nawet nie od śmierci, a pogrzebu, który mam na zdjęciach i w głowie. Nie wymyśliłbym, aby fotografować oficjalny pogrzeb, ale w tym przypadku Ministerstwo Spraw Zagranicznych z rodziną, poprosili mnie o to. Przygotowywany był pogrzeb państowy na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Alei Zasłużonych, a ciało prof. Leszka Kołakowskiego, przywiezione zostało z Oxfordu, gdzie zmarł 17 VII 2009 r., samolotem wojskowym. Pogrzeb odbył się 29 VII 2009 r., zmarłego żegnała rodzina - wdowa Tamara i córka Agnieszka z mężem Piotrem - i grono najbliższych przyjaciół: prof. Barbara Skarga, prof. Adam Sikora, prof. Andrzej Walicki, prof. Jerzy Jedlicki, poetka Julia Hartwig, prof. Władysław Bartoszewski. Przyszli dawni opozycjoniści, dziś w różnych rolach, m.in. obecny prezydent Lech Kaczyński, były premier Tadeusz Mazowiecki, prof. Karol Modzelewski, Adam Daniel Rotfeld, aby wymienić kilku. Został pochowany w Alei Zasłużonych, tuż obok Jacka Kuronia i Bronisława Geremka, opodal płk. Ryszarda Kuklińskiego. Ceremonia na życzenie rodziny miała charakter prywatny, rodzina prosiła, by nie robić zdjęć w trakcie pogrzebu. No właśnie, tylko ja miałem na to zgodę, robiłem zdjęcia tak, aby nie być, najważniejszy na imprezie. Ale co ciekawe, kilku fotografów w krzakach czatowało na "zdjęcie życia". Były tylko krótkie przemówienia przyjaciół zmarłego: — Jesteśmy winni Leszkowi Kołakowskiemu głęboką wdzięczność za to, że przez pół wieku walczył o prawdę. Stał się wzorem dla wielu pokoleń, od dziś już starców po młodzież. Będziemy go nosić w sercach przez lata, może wieki - mówił prof. Henryk Samsonowicz, minister edukacji w rządzie Mazowieckiego.

—Skupił w sobie doświadczenie i zrozumienie diabelstwa epoki, nie pozostawiając wątpliwości, że diabelstwo jest diabelstwem, lecz i zwracając uwagę na inne, głębsze pytanie, czy diabeł może być zbawiony - wspominał pisarz Jacek Bocheński. Potem krótka modlitwa - "prochem jesteś i w proch się obrócisz, ale Pan cię wskrzesi" - i trumnę z ciałem Leszka Kołakowskiego złożono do grobu. Rodzina rzuciła na nią grudkę ziemi, po chwili wszystko przykryły niezliczone wieńce. Piękny, prosty ceremoniał, który przez dłuższy czas zatrzymał zebranych przyjaciół przy grobie. "...Jestem po stronie chrześcijaństwa, ale nie jestem po jego stronie w sposób wojowniczy. Nie uczestniczę też naprawdę w chrześcijańskiej liturgii, chociaż ją lubię – lubię mszę trydencką, mszę łacińską starą, no, ale nie uczestniczę w mszach, nie chodzę do spowiedzi. Instytucję spowiedzi doceniam, bo myślę, że jest ważną rzeczą, żeby ludzie mieli poczucie, iż potrafią stawić czoło własnej grzeszności, to jest ważne.(…) Jestem przywiązany do tradycji chrześcijańskiej, do wielkiej siły Ewangelii, Nowego Testamentu. Uważam to za fundament naszej kultury. Ale nie tylko. Mam poczucie, że dla mnie samego jest to bardzo ważne. A więc w jakimś luźnym sensie mógłbym się chwalić, że jestem chrześcijaninem. Ale nie tylko chrześcijaństwo cenię, bardzo cenię także buddyzm..." — Leszek Kołakowski w "Czas ciekawy, czas niespokojny" (Znak, 2008). A teraz wróćmy do początku, Leszek Kołakowski urodził się 23 października 1927 r. w Radomiu. Był filozofem, prozaikiem, publicystą i eseistą. Jego matka zmarła, gdy Leszek miał 3 lata, a ojciec został zabity przez Gestapo na Pawiaku w 1943 r. Studiował na Uniwersytecie Łódzkim.

Leszek Kołakowski związał się z komunistyczną organizacją, Akademickim Związkiem Walki Młodych „Życie”. W 1945 r. związał się z PPR, a w 1949 z PZPR. W 1949 roku przeprowadził się wraz z żoną Tamarą Kołakowską do Warszawy, kontynuował studia, został asystentem profesora Tadeusza Kotarbińskiego, a następnie profesora Adama Schaffa. W 1953 roku obronił pracę doktorską zatytułowaną "Spinoza jako zjawisko historyczne swojej epoki" i kontynuował pracę akademicką obejmując katedrę filozofii nowożytnej na Uniwersytecie Warszawskim. Leszek Kołakowski był znanym ideologiem marksizmu. Zerwał jednak z nurtem komunistycznym w 1966 r., podjął krytykę marksizmu. W wyniku jego wypowiedzi i postawy, stał się jednym z wrogów władzy: wyrzucono go z partii, śledzono, objęto zakazem publikacji, a w wyniku Marca ’68 wyrzucono z pracy. Brał udział w wydarzeniach marcowych 1968 r. Leszek Kołakowski wyjechał za granicę, po pobytach w Kanadzie i Francji ostatecznie osiadł w Anglii. Opublikował słynny esej o ideologii antykomunistycznej, „Tezy o nadziei i beznadziejności”, na łamach paryskiej „Kultury” w 1971 r. W latach 1972-1991 Leszek Kołakowski był wykładowcą Uniwersytetu Oksfordzkiego, prowadził też liczne seminaria i wykłady gościnne, między innymi na uniwersytetach amerykańskich. Właśnie w czasie takich wykładów, spotkałem po raz pierwszy 17 V 1987 r. Leszka Kołakowskiego z jego żoną, w Polskim Instytucje Naukowym w Nowym Jorku. Oprócz zdjęć, zrobiłem również wywiad dla nowojorskiego "Przeglądu Polskiego". Pamiętam, że zacytowałem mu jego słowa: "... brzuch ci ducha nie usłucha, co dopiero niżej brzucha!..." z "Rozmowy z dziabłem" (1965), co bardzo go rozbawiło. Niezwykły intelektualista, cedził słowa, nie klepał jak maszynki do oszołomienia słuchaczy.

Po przejściu na emeryturę otrzymał honorowy tytuł członka społeczności akademickiej (Honorary member of Staff). W 1971 opublikował w paryskiej "Kulturze" esej pod tytułem "Tezy o nadziei i beznadziejności", który dodał mu rozgłosu wśród opozycjonistów inspirując do stworzenia KOR-u. Sam Kołakowski był oficjalnym przedstawicielem tego ruchu na emigracji. Filozof otrzymał wiele nagród i wyróżnień, w tym: Nagrodę Polskiego PEN Clubu in. Jana Parandowskiego, Order Orła Białego, Nagrodę Biblioteki Kongresu Stanów Zjednoczonych im. Johna Klugego (został jej pierwszym laureatem), Nagrodę Jerozolimską i inne.

Chyba ostatnie spotkanie i zdjęcia Leszka Kołakowskiego były 17 IX 2001 r., najpierw w jego pokoju w Hotelu Europejskim, a potem wyszliśmy na Krakowskie Przedmieście i kawiarnia w Bristolu. Właśnie takie zdjęcie jak odchodzi z laską, znalazło się na okładce "Przegladu Polskiego" w Nowym Jorku, zaraz po jego śmierci. Proszę zwrócić uwagę na laskę, która dla niektórych starszych ludzi może być wstydem, że już są niedołężni. Kołakowski miał laskę z przeźroczystego plastiku, czegoś podobnego nie widziałem nigdy dotąd. Ile trzeba mieć dystansu do siebie, dowcipu do starości, aby coś takiego wziąć do ręki. Wypowiedź Kołakowskiego o starości z książki "Mini-wykład o maxi-spawach" "...Chociaż niepodobna postanowić, że się będzie młodym, można postanowić, że w miarę sił naszych nie poddajemy się duchowo starości – nie w ten sposób, że absurdalnie udajemy, że sprawa wieku nas nie dotyczy, ale w ten, że nie żyjemy żalem za utraconą młodością...".

