„…Chciałem zdobywać widzów rozmachem, bogactwem i wyrazistością filmowych wizji. Szczególnie fascynowała mnie historia…” – Jerzy Hoffman.
„…Raz, pracując nad „Panem Wołodyjowskim” (1969), nakręciliśmy z operatorem, Jurkiem Lipmanem, jedną dużą scenę na lekkim rauszu. Pięknie nam się pracowało... Ale jak zobaczyliśmy materiał – spojrzeliśmy na siebie i spuściliśmy głowy. Od tej chwili już nigdy nie łączyłem alkoholu z pracą – nauczyłem się, że jest czas połowu ryb i czas suszenia sieci…” – Jerzy Hoffman.
“…Hoffman daje mi zawsze takie wyzwania, że nie wiadomo, czy Bogu dziękować, czy pomyśleć: "A niech to szlag!"…” – Daniel Olbrychski.
Najtrudniejsze w sztuce fotografii, są dla mnie wybory. Często, na wystawę liczącą 50 zdjęć, wybieram prace z kilkuset. Na wystawę “Bitwa Warszawska 1920” wybierałem zdjęcia z prawie dziesięciu tysięcy, które zrobiłem na planie filmu w czasie ponad 3 miesięcy. Prawdę mówiąc, dokonywanie selekcji jest dla mnie źródłem ogromnych frustracji. Jak można wybrać jedno zdjęcie? Z wieloma z nich wiążą się całe historie. One, we mnie, ciągle żyją. Jestem do nich przywiązany. Z drugiej jednak strony, przeglądając zdjęcia, nagle wpada nam w oko coś niezwykłego.
„Bitwa Warszawska 1920” Jerzego Hoffmana to pierwszy w Polsce i w Europie, film w technologii stereoskopowej 3D, którego premiera odbyła się 26 września 2011.
Autorem zdjęć jest znany operator Sławomir Idziak – nominowany do Oscara za zdjęcia do „Helikopter w ogniu” Ridley’a Scotta, od lat pracujący przy światowych realizacjach m.in. „Harrym Potterze” i „Zakonie Feniksa” Davida Yates'a.
Polska superprodukcja, której budżet sięgał trzydziestu milionów złotych, jest wielkim historycznym freskiem, ukazującym jedną z osiemnastu najważniejszych bitew w dziejach świata – jak uważał lord Edgar D’Abernon. O tym heroicznym zwycięstwie narodu polskiego nad Rosją Sowiecką twórcy filmu opowiadają poprzez losy dwójki bohaterów: Oli Raniewskiej – tancerki warszawskiego teatru rewiowego (debiut na ekranie Nataszy Urbańskiej) i Jana Krynickiego – kawalerzysty, poety, idealisty o socjalistycznych poglądach (w tej roli popularny aktor młodego pokolenia Borys Szyc).
W filmie występują największe gwiazdy polskiego kina m.in. Daniel Olbrychski (jako Marszałek Józef Piłsudski), Bogusław Linda, Wiktor Zborowski, Wojciech Pszoniak, Adam Ferency, Ewa Wiśniewska, Stanisława Celińska, Grażyna Szapołowska. Gościnnie w roli kozaka zobaczymy znanego rosyjskiego aktora – Aleksandra Domogarowa.
Bitwa warszawska 1920 roku była pierwszym (od XVII wieku) samodzielnym zwycięstwem Polaków, które zadecydowało o wygranej wojnie. To wydarzenie na dwadzieścia lat utrzymało niedawno odzyskaną niepodległość, a w szerszej perspektywie zahamowało pochód Armii Czerwonej i rozprzestrzenianie się komunizmu w Europie.
Mój osobisty kontakt z Jerzym Hoffmanem zaczął się dużo wcześniej. Był wrzesień 2009 roku, Jerzy Hoffman z żoną Jagodą Prądzyńską, przeszedł na moją wystawę pt. „Artyści”, prezentowaną w Muzeum Miasta Gdyni podczas 34. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Zaprzyjaźniliśmy się, zrobiłem mu zdjęcia w specjalnie przygotowanym w Muzeum Miasta Gdyni studio.
Misiąc później 10 października 2009 r. odwiedziłem reżysera w jego przepięknej, przylegającej do jeziora, posiadłości w Starych Juchach na Mazurach, gdzie właśnie kończył scenariusz filmu o Bitwie Warszawskiej. Już podczas naszej rozmowy, przy której jedliśmy ukraiński przysmak, plastry solonego „sało” (rodzaj słoniny z czosnkiem) i popijaliśmy dobrze schłodzoną „wodą ognistą” – wiedziałem, że będę chciał za rok pojawiać się na planie filmu.
Od wielu lat interesowałem się tym okresem polskiej historii. A tak na poważnie, zaczęło się już na początku mego pobytu w Nowym Jorku (1979), dzięki kontaktom z prof. Wacławem Jędrzejewiczem (1893-1993). Był on współzałożycielem Instytutu J. Piłsudskiego w Nowym Jorku (1943) i pierwszym dyrektorem. Wielokrotnie odwiedzałem Instytut, gdzie do dziś przechowywany jest oryginalny rozkaz bitwy warszawskiej. Pamiętam niezapomniane spotkania z profesorem przy herbacie, gdy opowiadał o służbie w Wojsku Polskim m.in. w Sztabie Generalnym, Sztabie Armii Rezerwowej gen. Sosnkowskiego, Sztabie I Armii gen. Zygadłowicza, a także o osobistej kontaktach z J. Piłsudskim. Opublikował wiekopomne dzieło „Kronika życia JózefaPiłsudskiego 1867-1935”.
Te wszystkie wspomnienia towarzyszyły mi, gdy w 2010 roku spędzałem sporo czasu na planie filmowy. Muszę powiedzieć, że bardzo lubię atmosferę jaką tworzy ekipa filmowa. Wielokrotnie tego doświadczałem, obserwując pracę m.in.: Andrzeja Wajdy, Krzysztofa Kieślowskiego, Jarzego Antczaka, Jana Rybkowskiego, Krzysztofa Zanussiego, Lecha Majewskiego.
Musimy jednak zdawać sobie sprawę, że film, a szczególnie tak pomyślany jak „Bitwa Warszawska 1920”, to olbrzymie przedsięwzięcie logistyczne, w którym biorą udział tysiące statystów. Za ich kostiumy odpowiadał Andrzej Szenajch, który ubrał dwa pułki piechoty, czyli 6300 ludzi. O stroje cywilów zadbała Wanda Kowalska, która musiała zwracać uwagę na szczegóły nawet na trzecim planie. Widz „Bitwy Warszawskiej" równie wyraźnie zobaczy sceny z udziałem 280 koni wierzchowych i zaprzęgowych, jak i detale: guziki, fakturę materiału czy biżuterię. A dla uważnego fotografa nie lada gratką są perfekcyjnie dobrani i ubrani statyści. Na filmie pewne niedoróbki mogą umknąć, na zdjęciu nigdy – wszystko uwydatnia się jak w krzywym zwierciadle.
Zdjęcia z planu filmowego są nie tylko dokumentem. Mogą funkcjonować samodzielnie, pozwalając bardziej zrozumieć film. To co podczas projekcji tylko mignie, na zdjęciu przykuwa uwagę o wiele dłużej i można zobaczyć więcej szczgułów.
Dzisiejsza technika filmowa bardzo się zmieniła. Reżyser jest oddalony od planu filmowego, obserwuje akcję na minitorze, dokładnie tak jak to będzie wyglądało na filmie. Aktorzy grają do kamery, a nie jak kiedyś widzieli koło kamery reżysera. Hoffman, który robi filmy od lat piędziesiątych, nie wytrzymywał siedzenia w namiocie, wychodził do aktorów. Pokazywał im jak należy daną scene zagrać, z oddaniem rzucał się na ziemię, jeśli było potrzeba, dziarsko maszerował… Cała ekipa, czesto kilkadziesiąt osób, patrzyło na każdy ruch Hoffmana, który skończył przecież osiemdziesiąt lat, który po nakręceniu “Trylogii” Sienkiewicza, był nazywany hetmanem polskiego kina.
Mimo niebywałego zamieszania jakie panuje na planie, każda minuta przekłada się na pieniądze, których zawsze przy produkcji filmowej mogło by być więcej, jest niezwykle ciepły, zawsze się serdecznie witał, uśmiechał. Choć widziałem go również, kiedy rzucał błyskawice.
Jerzy Hoffman urodził się 15 marca 1932 r. w Krakowie. Do liceum chodził w Bydgoszczy, studia filmowe ukończył natomiast w 1955 r. w Moskwie w Wszechrosyjskim Państwowym Instytucie Kinematografii (WGIK). W tym samym roku zadebiutował w Polsce jako twórca filmów dokumentalnych, realizując, wspólnie z Edwardem Skórzewskim, również absolwentem WGIK-u, dokument społeczny "Uwaga, chuligani". W kolejnych latach w duecie ze Skórzewskim nakręcił m.in. dokumenty "Dzieci oskarżają" (1956), "Pamiątka z Kalwarii" (1958), "Karuzela łowicka" (1958) i "Typy na dziś" (1959). W fabule debiutował również razem ze Skórzewskim - w 1962 r. wyreżyserowali razem "Gangsterów i filantropów".
W 1964 r. premierę miał kolejny film duetu Hoffman-Skórzewski, nazwany "polskim westernem" - "Prawo i pięść" z Gustawem Holoubkiem w roli głównej. Film powstał na podstawie scenariusza Józefa Hena. Muzykę skomponował Krzysztof Komeda.
"Pana Wołodyjowskiego", ekranizację powieści Henryka Sienkiewicza, Hoffman wyreżyserował w 1969 r., wchodząc tym samym do grona najbardziej znanych i cenionych przez publiczność polskich reżyserów. Zdjęcia realizowano m.in. w Białym Borze koło Koszalina, w Chęcinach koło Kielc i w Krakowie. W obsadzie znaleźli się m.in.: Tadeusz Łomnicki (jako Jerzy Michał Wołodyjowski), Magdalena Zawadzka (jako Baśka), Mieczysław Pawlikowski (w roli Zagłoby), Barbara Brylska (w roli Krzysi), Jan Nowicki (jako Ketling) oraz Daniel Olbrychski (jako Azja Tuhaj-Bejowicz). Ekranizację "Pana Wołodyjowskiego" uhonorowano m.in. Złotą Kaczką dla najlepszego filmu roku. Jednocześnie powstał serial telewizyjny Hoffmana, pt. "Przygody pana Michała".
Kolejnej ekranizacji sienkiewiczowskiej prozy Hoffman podjął się na początku lat 70. W 1974 r. premierę miał "Potop" z Olbrychskim w roli Kmicica. Amerykańska Akademia Filmowa nominowała "Potop" do Oscara w kategorii obraz nieanglojęzyczny. W Polsce historyczna superprodukcja w reżyserii Hoffmana wygrała Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku. Po latach - w 1999 r. - w ankiecie "Polityki" dotyczącej najciekawszych filmów polskich XX wieku "Potop" zajął miejsce piąte. Z kolei w 2009 r. czytelnicy magazynu "Film" uznali go za najlepszy polski film historyczno-kostiumowy stulecia.
W 1999 r., po latach starań, Hoffman wyreżyserował według powieści Sienkiewicza film "Ogniem i mieczem", w którym rolę Skrzetuskiego powierzono Michałowi Żebrowskiemu, a Bohuna - Aleksandrowi Domogarowowi.
Do najbardziej znanych filmów Jerzego Hoffmana należą ponadto: "Trędowata" z 1976 r. - adaptacja powieści Heleny Mniszkówny, z Elżbietą Starostecką i Leszkiem Teleszyńskim w rolach głównych; "Znachor" z 1982 r., z Jerzym Bińczyckim w roli profesora Wilczura, zrealizowany na podstawie powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza; "Stara baśń" z 2003 r., wyreżyserowana na podstawie powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego, oraz nakręcona ostatnio "1920 Bitwa Warszawska" (2011), pierwsza polska produkcja pełnometrażowa w technologii w 3D.
Hoffman zawsze marzył, by na jego filmy przychodziły tłumy do kin. "Potop" obejrzało ponad 27 mln widzów, "Pana Wołodyjowskiego" - 10 mln, "Ogniem i mieczem" - ponad 7 mln. "Niektórzy mówią, że robię filmy drugiej kategorii, dla masowej publiczności, bo ludzie chcą je oglądać. Rozumiem, że prawdziwie ambitne, głębokie filmy, to te, które chce oglądać jedynie rodzina reżysera" - ironizował reżyser.
Jerzy Hoffman spośród wielu swoich zasług wymienia: Członek Rzeczywisty Akademii Sztuki Ukrainy, Doktor Honoris Causa Instytutu Filmowego w Moskwie, Zasłużony dla Kultury Narodowej, oraz odznaczenia: Wielki Krzyż Orderu Odrodzenia Polski, 6 nagród Ministerstwa Kultury i Sztuki, 7 Złotych Kaczek, nominacja do Oscara.
Jeśli chodzi o filmy, to Hoffman najbardziej żałuje, że nie nakręcił "Monte Cassino", "Świętosławy, siostry Bolesława Chrobrego" i "Sławy i chwały" Iwaszkiewicza.
Comments