4 września 1987 w Warszawie spotkałem i przeprowadziłem rozmowę z Andrzejem Heidrichem w „Wydawnictwie Czytelnik” na ul. Wiejskiej, którą opublikowałem po powrocie do Nowego Jorku 4 II 1988 r. (ponad 30 lat temu) w artykule pt.: „Okładka książki” w PRZEGLĄDZIE POLSKIM dodatku kulturalnym do „Nowego Dziennika”:
Rzadko zastanawiamy się, dlaczego w księgarni bierzemy do ręki tę a nie inną książkę i w efekcie ją kupujemy. Pozornie przyczyn jest nieskończenie wiele: interesuje nas dany autor, temat sugerowany przez tytuł, słyszeliśmy lub czytaliśmy recenzję, która nas zainteresowała, itd.
Badania przeprowadzone przez psychologów wykazały, że jedną z głównych przyczyn zainteresowania się książką jest okładka, która przyciąga czytelnika. Wydawnictwa przywiązują do okładek dużą wagę, zatrudniają najlepszych grafików, robią badania rynku. Jednym słowem — starają się wyróżnić, co biorąc pod uwagę fakt, że każdego roku ukazuje się tysiące tytułów, nie jest łatwe.
Kiedy w „Czytelniku” — jednym z najbardziej prestiżowych i zasłużonych w Polsce wydawnictw — przypadkowo natknęłem się na szefa graficznego, Andrzeja Heidricha, postanowiłem z nim porozmawiać.
Czesław Czapliński: Myślę, że należę do znakomitej mniejszości czytelników, którzy zainteresowani okładką szukają często trudnego do odnalezienia nazwiska twórcy. Może to w naszej rozmowie zabrzmieć jak komplement, ale w pana przypadku nie muszę tego robić. Pana okładki łatwo rozpoznać na pierwszy rzut oka. Niezwykle oszczędne w środkach wyrazu, o starannym doborze liternictwa na długo pozostają w pamięci. Po tym może trochę przydługim, ale koniecznym wstępie chciałbym dowiedzieć się, kiedy zainteresował się pan książką?
Andrzej Hejdrich: W „Czytelniku” pracuję od 36 lat, nie liczyłem nigdy, ile okładek zrobiłem.
—Z dostępnych źródeł wynika, że zrobił pan ponad 500 opracowań graficznych książek, albumów, ilustracji, serii wydawniczych. Ale wróćmy do pana początków kontaktów z plastyką.
—Trzeba ich szukać w czasie okupacji, kiedy ukończyłem szkołę powszechną i musiałem pójść do gimnazjum, wszystkie były jednak zamknięte. Mieszkałem wówczas na Żoliborzu, niedaleko mnie była zawodowa szkoła graficzna na Konwiktorskiej i zapisałem się do niej. Po powstaniu warszawskim ukończyłem ją ze specjalnością rysownika litograficznego. To był umierający zawód, gdyż ręcznej litografii już nie ma. Później poszedłem do Liceum Sztuk Plastycznych na Myśliwieckiej, a w 1948 r. zdałem egzamin do Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, którą w 1954 r. skończyłem u prof. Szancera (ucznia Józefa Mehoffera, który był z kolei uczniem Jana Matejki).
—Na wstępie wspomniał pan, że pracuje dla „Czytelnika” już 36 lat, więc musiał pan zacząć jeszcze w czasie studiów…
—Tak, już w 1951 r. musiałem coś robić, aby się utrzymać. Poszedłem wówczas do „Czytelnika”. Powiedziałem sobie, że jak spaść to z dobrego konia. Dostałem jakiś projekt, ale z zatwierdzeniem były ogromne kłopoty. Do naczelnego grafika, którym była wówczas Olga Siemaszkowa, przychodziłem dwanaście razy! Kiedy szedłem trzynasty raz, myślałem sobie, że jeśli ona tego nie przyjmie, to moja noga więcej w „Czytelniku” nie postanie.
—Skoro tu pana widzę, wszystko musiało zakończyć się pozytywnie…
—Siemaszkowa — narzekając — przyjęła mój projekt. Później Samuel Miklaszewski zorganizował pracownię, do której w 1951 r. zostałem przyjęty. Równocześnie ze mną zostali przyjęci Jaś Młodożeniec, Jurek Jaworski i Marek Rudnicki.
—Przeszedł pan wszystkie etapy, od początkującego grafika, do kierownika graficznego wydawnictwa. Wiem, że w różnych wydawnictwach jest różnie, jeśli chodzi o stosunek grafików do tekstu i autora. Często po prostu pomija się idee autora, goniąc za zyskiem. A jak jest w „Czytelniku”?
—U nas, zanim ktoś weźmie się za okładkę, musi przeczytać książkę, a później, jeśli to jest możliwe, porozmawiać z autorem. Często rozmawiam z autorem na początku, gdyż może mieć jakieś życzenie, sugestie.
— „Czytelnik” średnio wydaje około 200 tytułów rocznie, domyślam się, że ma pan masę pracy, a co z tym się wiąże, i pieniędzy…
—Pracy tak, z pieniędzmi gorzej. Oprócz mnie w „Czytelniku” jest jeszcze trzech grafików. Cennik za okładkę przewiduje 3600 zł, co nie zachęca do współpracy, dlatego muszę robić jeszcze inne rzeczy. Trochę maluję miniatur, projektuję znaczki pocztowe oraz banknoty, jakie sa w obiegu.
—O tym, że oprócz projektowania okładek książkowych i znaczków robi pan również całe albumy dla wydawnictw artystycznych, o których pan nie wspomniał, to wiem. Ale banknoty — o tym nie słyszałem. Czy mógłby pan coś więcej powiedzieć?
—Nie za dużo… W sumie współpracę z Narodowym Bankiem Polskim zaczęłem bardzo dawno, bodajże w 1960 r., kiedy ogłosił konkurs. Nic z tego początkowo nie wyszło. Ale kiedy później postanowiono zmienić banknoty, które miały być drukowane w inny sposób i kupiono nowe maszyny, zwrócono się do mnie. Pojechałem nawet do Włoch, aby na miejscu zapoznać się z możliwościami maszyny. Pierwszym moim banknotem był 500-złotowy, z Kościuszką; od tego czasu robię wszystkie inne.
—Już na sam koniec chciałbym dowiedzieć się, nad czym pan obecnie pracuje?
—Jak już wspomniałem, projektowanie okładek książek w Polsce daje tylko satysfakcję, a pieniędzy trzeba szukać gdzie indziej. Robię więc w innych wydawnictwach albumy, których „Czytelnik” nie wydaje, więc nie jest to konkurencja. Dla Wydawnictw Artystycznych i Filmowych zaprojektowałem całą serię albumów: Sztuka japońska w zbiorach polskich, Sztuka islamu w zbiorach polskich, a teraz robię Secesję w zbiorach polskich. W druku są trzy albumy, które zrobiłem: bogato ilustrowane Regalia polskie(insygnia królów, opis koronacyjnych uroczystości), Mensa Mariane (o odwrotnej stronie obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej), oraz album o trzech Kossakach — Juliuszu, Wojciechu i Jerzym.
Andrzej Ryszard Heidrich (ur. 6 listopada 1928 w Warszawie, zm. 20 października 2019 tamże, pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach) – grafik, ilustrator książek, projektant m.in. znaczków pocztowych i banknotów.
Syn Adolfa, naczelnika harcerzy Związku Harcerstwa Polskiego, i Zofii. Andrzej Heidrich kształcił się w Warszawie, ukończył Prywatną Koedukacyjną Szkołę Powszechną „Rodziny Wojskowej” przy ul. Czarnieckiego na Żoliborzu, Gimnazjum Graficzne przy ul. Konwiktorskiej i Liceum Sztuk Plastycznych przy ul. Górnośląskiej. W czasie II wojny światowej uczył się na yajnych kompletach, był członkiem Szarych Szeregów. W 1954 ukończył z wyróżnieniem studia na Wydziale Grafiki ASP w Warszawie. Dyplom obronił u profesora Jana Marcina Szancera, a tematem pracy dyplomowej były ilustracje do sztuki Moliere’a pt. Świętoszek.
W latach 1949–1990 współpracował ze Spółdzielnią Wydawniczą „Czytelnik”, dla której m.in. projektował okładki i ilustrował książki takich autorów jak Ryszard Kapuściński, Jarosław Iwaszkiewicz i Leszek Kołakowski. Od 1974 był naczelnym grafikiem w tym wydawnictwie.
Był autorem wielu projektów znaczków pocztowych, dokumentów oraz banknotów: serii Wielcy Polacy (1974–1993, w obiegu w latach 1975-1996) i Królowie i książęta Polski (1994, w obiegu od 1995). Autor poprawek godła heraldycznego Polski, wprowadzonych do obowiązującego obecnie herbu państwowego, a także insygniów Orderu Krzyża Wojskowego.
Andrzejowi Heidrichowi poświęcono odcinek Twentieth Century Illustrated – Andrzej Heidrich w ramach cyklu filmów dokumentalnych Twentieth Century, w którym prezentowano sylwetki polskich twórców sztuki XX wieku. Został również bohaterem filmu dokumentalnego Wielki człowiek małej grafiki, zrealizowanego w 2011 na zlecenie Narodowego Banku Polskiego.
Wielokrotnie odznaczany i wyróżniany m.in.: Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski – 2014, Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski – 1999, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski – 1977, Złoty Krzyż Zasługi, Złoty Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” – 2006, Medal 40-lecia Polski Ludowej, Brązowy Medal „Za zasługi dla obronności kraju”, Odznaka „Zasłużony Działacz Kultury”, Odznaka honorowa „Zasłużony dla bankowości PRL” – 1989.
Odwiedzałem go w jego mieszkaniu, znajdującym się na piątym piętrze kamienicy w centrum Warszawy. W niewielkiej pracowni panował spokój i czar wielkiej sztuki, to się czuło. Na małym biurku, ułożone były pędzelki i ostro zaostrzone ołówki, szkło powiększające nad którym się pochylał. Tu powstawały wszystkie projekty. W całym mieszkaniu słychać było sączącą się dobrą muzykę. Lubiłem bardzo go odwiedzać.
Ostatni raz spotkaliśmy się w Łazienkach Królewskich w Warszawie 7 XI 2013, gdzie zaprosiłem go na prowadzone przeze mnie spotkania przez 7 lat pt.: „Artyści w Łazienkach” na które przyszły tłumy, aby podziwiać tego niezwykłego artystę, takim pozostanie w mojej pamięci.
PORTRAIT with HISTORY Andrzej Heidrich
On September 4, 1987 in Warsaw, I met and interviewed Andrzej Heidrich at "Wydawnictwo Czytelnik" on ul. Wiejska, which I published after returning to New York on February 4, 1988 (over 30 years ago) in an article entitled: "Book cover" in the POLISH REVIEW of the cultural supplement to "Nowy Dziennik":
We rarely wonder why in a bookstore we pick up this and not another book and, as a result, buy it. Seemingly, there are endless reasons for this: we are interested in a given author, the topic suggested by the title, we have heard or read a review that interested us, etc.
Research by psychologists has shown that one of the main reasons for the interest in a book is its cover, which attracts the reader. Publishing houses attach great importance to covers, employ the best graphic designers, and conduct market research. In a word - they try to stand out, which, taking into account the fact that thousands of titles are published each year, is not easy.
When in "Czytelnik" - one of the most prestigious and distinguished publishing houses in Poland - I accidentally came across the graphic director, Andrzej Heidrich, I decided to talk to him.
Czesław Czapliński: I think that I belong to the remarkable minority of readers who, interested in the cover, are often looking for the name of the artist that is difficult to find. This may sound like a compliment to our conversation, but in your case, I don't have to. Your covers are easy to recognize at first glance. Extremely economical in means of expression, they remain in the memory for a long time with careful selection of lettering. After this, perhaps a bit lengthy, but necessary introduction, I would like to know, when did you become interested in the book?
Andrzej Hejdrich: I have been working in "Czytelnik" for 36 years, I have never counted how many covers I have made.
—The available sources show that you have done over 500 graphic designs for books, albums, illustrations, and publishing series. But let's go back to your beginnings of contacts with the arts.
—You have to look for them during the occupation, when I graduated from primary school and had to go to gymnasium, but all of them were closed. At that time, I lived in Żoliborz, there was a professional graphic school on Konwiktorska not far from me and I signed up for it. After the Warsaw Uprising, I graduated with a specialization in lithography. It was a dying job as manual lithography is no more. Later I went to the Secondary School of Fine Arts on Myśliwiecka Street, and in 1948 I passed the exam at the Academy of Fine Arts in Warsaw, which I graduated in 1954 with prof. Szancer (a student of Józef Mehoffer, who was in turn a student of Jan Matejko).
—At the beginning, you mentioned that you have been working for "The Reader" for 36 years, so you had to start during your studies ...
—Yes, as early as 1951 I had to do something to support myself. Then I went to the "Reader". I told myself that how to fall off a good horse. I got a project, but it was in huge trouble with approval. I came to the chief graphic designer, who was then Olga Siemaszkowa twelve times! When I was walking the thirteenth time, I thought to myself that if she did not take it, my leg would not be set in "The Reader" anymore.
—Since I see you here, everything must have ended positively ...
—Siemaszkowa - complaining - accepted my project. Later, Samuel Miklaszewski organized a studio to which I was admitted in 1951. At the same time, Jaś Młodożeniec, Jurek Jaworski and Marek Rudnicki were welcomed in with me.
—You have gone through all the stages, from the beginning graphic designer to the graphic manager of the publishing house. I know that it is different in different publishing houses when it comes to the attitude of graphic designers to the text and the author. Often times, the author's ideas are simply overlooked, in pursuit of profit. And how is it in "Czytelnik"?
—We have to read a book before anyone can do a cover, and then, if possible, talk to the author. I often talk to the author at the beginning, as he may have some wishes, suggestions.
- "Reader" publishes on average about 200 titles a year, I guess you have a lot of work, and what goes with it, and money ...
—Work yes, with money worse. Apart from me, there are three other graphic artists in "Czytelnik". The price list for the cover is PLN 3,600, which does not encourage cooperation, so I have to do other things. I paint miniatures a bit, design postage stamps and banknotes that are in circulation.
—The fact that, in addition to designing book covers and stamps, you also make entire albums for art publishing houses that you did not mention, I know. But banknotes - I have not heard about that. Could you please say something more?
—Not too much… All in all, I started working with the National Bank of Poland a long time ago, probably in 1960, when it announced a competition. Initially, none of this came out. But when it was later decided to change the banknotes that were supposed to be printed in a different way and new machines were bought, they approached me. I even went to Italy to see the possibilities of the machine on the spot. My first banknote was the 500 zloty banknote with Kościuszko; I have been doing all the others since then.
—At the end, I would like to know what are you currently working on?
—As I mentioned, designing book covers in Poland gives only satisfaction, and you have to look for money elsewhere. So I do albums in other publishing houses, which "Czytelnik" does not release, so it is not a competition. I designed a whole series of albums for Art and Film Publishers: Japanese art in Polish collections, Islamic art in Polish collections, and now I am doing Secession in Polish collections. There are three albums in print that I have made: richly illustrated Polish Regalia (royal insignia, description of coronation ceremonies), Mensa Mariane (with the reverse side of the painting of Our Lady of Częstochowa), and an album about three Kossaks - Juliusz, Wojciech and Jerzy.
Andrzej Ryszard Heidrich (born November 6, 1928 in Warsaw, died October 20, 2019 there, buried at the Powązki Military Cemetery) - graphic artist, book illustrator, designer, among others postage stamps and banknotes.
Son of Adolf, the head of scouts of the Polish Scouting Association, and Zofia. Andrzej Heidrich was educated in Warsaw, he graduated from the Private Coeducational Primary School of the "Military Family" at ul. Czarnieckiego in Żoliborz, Graphic Junior High School at ul. Konwiktorska and the Secondary School of Fine Arts at ul. Upper Silesia. During World War II, he studied yajna sets and was a member of the Gray Ranks. In 1954 he graduated with honors from the Faculty of Graphics of the Academy of Fine Arts in Warsaw. He defended his diploma under the supervision of professor Jan Marcin Szancer, and the subject of his diploma thesis were illustrations to Moliere's play entitled Prude.
In the years 1949–1990 he cooperated with the "Czytelnik" Publishing Cooperative, for which, inter alia, he designed covers and illustrated books by such authors as Ryszard Kapuściński, Jarosław Iwaszkiewicz and Leszek Kołakowski. From 1974 he was the chief graphic designer in this publishing house.
He was the author of many designs for postage stamps, documents and banknotes: the Great Poles series (1974–1993, in circulation in 1975-1996) and the Kings and princes of Poland (1994, in circulation since 1995). Author of the amendments to the heraldic emblem of Poland, introduced to the current state coat of arms, as well as the insignia of the Order of the Military Cross.
Andrzej Heidrich was devoted to an episode of Twentieth Century Illustrated - Andrzej Heidrich as part of the series of documentary films Twentieth Century, in which profiles of Polish artists of the 20th century were presented. He also became the protagonist of the documentary Big Man of Small Graphics, made in 2011 on behalf of the National Bank of Poland.
Repeatedly decorated and distinguished, among others: Commander's Cross of the Order of Polonia Restituta - 2014, Officer's Cross of the Order of Polonia Restituta - 1999, Knight's Cross of the Order of Polonia Restituta - 1977, Gold Cross of Merit, Gold Medal for Merit to Culture Gloria Artis - 2006, Medal 40 - the anniversary of the People's Republic of Poland, Bronze Medal "For contributions to the defense of the country", Badge "Meritorious Culture Activist", Honorary badge "Meritorious for banking in the Polish People's Republic" - 1989.
I visited him in his apartment, located on the fifth floor of a tenement house in the center of Warsaw. There was peace and the charm of great art in the small studio, you could feel it. On a small desk were arranged brushes and sharp-edged pencils, a magnifying glass over which he was leaning. All projects were created here. There was good music seeping through the whole apartment. I liked visiting him very much.
We met for the last time in Łazienki Królewskie in Warsaw on November 7, 2013, where I invited him to the meetings I held for 7 years, entitled: "Artists in Łazienki", where crowds came to admire this extraordinary artist, he will remain in my memory.
Czesiu drogi , to nadzwyczajne jak postac Andrzeja Heinricha przyblizyles czytelnikom Twojego portaLu … nigdy o mim
nie slyszalam i wiele nauczyłam się o pracy ilustrstratora okładek książkowych o czym nie dużo wiedziałam . Twój portal jest genialnym
pomyslem ! Gratuluje ! Basia Hamilton