Jacek Jan Kuroń (Lwów 1934 - 2004 Warszawa)polityk, jeden z przywódców opozycji w okresie PRL, historyk, współzałożyciel KOR , dwukrotny minister pracy i polityki socjalnej, poseł na Sejm, kawaler Orderu Orła Białego.
"Mogłem mieć wtedy cztery, może pięć lat, bo to było przed wojną. W Teatrze Wielkim we Lwowie wystawiano "O dwóch takich, co ukradli księżyc". W pewnym momencie, kiedy czarownik wsadził Jacka i Placka do worka, zerwałem się i z rykiem ruszyłem na scenę, żeby ich ratować. Pamiętam ten paraliżujący strach i taką niesłychaną siłę, żeby go opanować. Krzyczałem, żeby ten strach zagłuszyć w sobie. Pędziłem na scenę. Już byłem przy czarnoksiężniku, widziałem jego twarz-koszmar.
Ryczącego wyniesiono mnie na rękach ze sceny do foyer, gdzie siedziała babcia. Bileterki mnie pocieszały, że z tymi chłopakami wszystko jest dobrze. A ja płakałem, rozpaczliwie płakałem.
Zaczęłem od zdarzenia, które uważam za swoje największe życiowe osiągnięcie. Wszystko, co robiłem potem, jest tylko powtórzeniem tamtego" – pisze w swojej książce "Wiara i wina" Jacek Kuroń.
Już jako dziecko chciał być rewolucjonistą i konspiratorem, marzył, by drukować bibułę i siedzieć w więzieniu. Kiedy po raz pierwszy zakładano mu kajdanki, z przejęcia dostał gęsiej skórki. Miał też poczucie, że wreszcie pasowano go na rycerza. —Kajdanki – powiedział odtąd – to jedyna biżuteria jaką noszę.
Urodzony w 1934, pamięta okupację hitlerowską, po wojnie zaangażowany w ZMP i harcerstwie, w latach 60 zmienił swe poglądy, w schyłkowym okresie socjalizmu Gierka, stał się jednym z głównych opozycjonistów, za co odsiedział 9 lat w więzieniach. Aby w końcu w dwóch postsolidarnościowych rządach pełnić funkcję ministra pracy i polityki socjalnej. Nie walczył o stanowiska państwowe i partyjne, a większość swojego zaangażowania skoncentrował na działalności społecznej. Niektórzy uważają, że właśnie to, dało mu w większości sondaży dotyczących zaufania do polityków pierwsze miejsce. Jako najpoularniejszy polski polityk, został oficerem francuskiej Legii Honorowej, kawalerem Orderu Świętego Jerzego i Człowiekiem Roku 1994 tygodnika "Wprost", który w uzasadnieniu napisał – obrońca filozofii kompromisu i pojednania w naszym życiu publicznym.
Najbardziej rozpoznawalnym strojem Jacka Kuronia była niebieska koszula dżinsowa. I to niezależnie, czy to było ważne przyjęcie, czy spotkanie w parku. Pamiętam kiedy spotkałem sie z Kuroniem i Karskim w Łodzi na gali, nikt nie myślał, że Kuroń w koszuli dżinsowej, to obciach, czy nie traktowanie poważnie spotkania. To był jego styl, jeśli tak można powiedzieć. Kiedy otrzymywał francuska Legię Honorową też był w dżinsowej koszuli. To już wiedziałem, że chciałbym go zrobić inaczej.
"Ja nie jestem czerwony ani czarny, nie jestem ani z lewa, ani z prawa, tylko z Żoliborza" — przypomniało mi się powiedzenie Kuronia, gdy odszukałem jego na warszawskim Żoliborzu, niedaleko placu Wilsona.
Naciskając dzwonek domofonu zdałem sobie sprawę, że za chwilę znajdę się w mieszkaniu, którego ściany słyszały niejedną rozmowę, których treści dowiedzieć chciały się inwigilujące go w latach 70-tych służby wywiadowcze, jak również gościło w nim wielu znakomitych ludzi, m.in. założyciele KOR.
Z zadumy wyrwał mnie brzęczyk, po otworzeniu drzwi wejściowych, na półpiętrze, w sportowej koszuli i krótkich spodenkach, stał Kuroń, a obok niego jamniczka Saga.
– O cholera, właśnie się rozebrałem, a mieliśmy robić zdjęcia.
– Nic nie szkodzi, gdyż chce zrobić zupełnie inne zdjęcia – odpowiedziałem.
– Proszę więc do środka, zachęcił Kuroń.
Wszedłem do gabinetu. Kuroń usiadł za dużym biurkiem, z tyłu za nim pełno książek. Rozejrzałem się dookoła, moje oko zatrzymało się na pięknym, gdańskim kredensie.
– To już niestety nie mój – powiedzial Kuroń, widząc moje zainteresowanie – sprzedałem go, tylko jeszcze u mnie stoi.
– Jakie chce pan zrobić zdjęcie?
– Portret.
– Więc mam się ubrać?
– Tak, w smoking i muszkę – odpowiedziałem zdecydowanie.
Kuroń w pierwszej chwili zaniemówił, potem powiedział – nawet gdybym chciał, to nie mam. Poza tym nigdy jeszcze tego nie robiłem.
– Właśnie dlatego chcę zrobić panu takie zdjęcie, ludzie takiego pana nie znają.
– To ciekawy pomysł, podoba mi się, trzeba tylko zdobyć smoking i koszulę.
– Z tym nie będzie problemów, niech pan tylko poda rozmiar, ja to załatwię.
– Nie będzie to takie proste – zaśmiał się Kuroń – kiedy byłem w Ameryce i miałem spotkać się z Bushem w Białym Domu, też postanowiono mnie ubrać. Koszulę znaleziono tylko w jednym sklepie w Waszyngtonie, gdyż mam rozmiar 46,5! Nic mi to nie mówiło, choć przy moim 39, wydawał się duży.
Umówiłem z Kuroniem precyzyjnie datę zdjęć. W umówionym terminie, przed zdjęciem, pojechaliśmy do eleganckiego sklepu, gdzie dopasowano Kuroniowi smoking firmy Ermenegildo Zegna, w którym Kuroń zachowywał się niezwykle swobodnie. Założył koszulę, ściągniętą specjalnie z Poznania, która okazała się o pół numeru za duża, co zdarzyło się po raz pierwszy w życiu Kuroniowi, zawsze ze względu na rozmiar nie dopinał koszul.
Opowiadał dowcipy, o nowych dygnitarzach rosyjskich, że w smokingu można czuć się dobrze dopiero w trzecim pokoleniu.
Z ubranym w smoking i muszkę Kuroniem, pojechaliśmy na Żoliborz, na podwórko przed jego blok, gdyż uparł się aby zdjęcie było przy jego trzepaku na tle śmietnika. Kiedy już tam stanął, w eleganckim smokingu, ludzie z bloku, którzy go świetnie znali, zaczęli wychylać się z okien, każdemu z osobna tłumaczył, że to taki żart i na pewno jak tylko zrobię zdjęcia, zdejmie to ubranie. Niektórzy mówili, że może spokojnie zostać, gdyż jest mu w tym zupełnie do twarzy.
Rozmawiając po zdjęciach, Kuroń śmiejąc się powiedział, że czuje się w smokingu znakomicie i wystąpi w programie TV "Bezludna wyspa" w marynarce, gdyż na wyspie trzeba być ubranym elegancko, a w Sejmie nie. Muszę stwierdzić, że brak dżinsowej koszuli u Kuronia nie raził.
PORTRAIT with HISTORY Jacek Kuroń (1934-2004)
Jacek Jan Kuroń (born in 1934 in Lviv - died in 2004 in Warsaw), a politician, one of the opposition leaders during the Polish People's Republic, a historian, co-founder of the Workers' Defense Committee, two-time minister of labor and social policy, Member of Parliament, bachelor of the Order of the White Eagle.
"I could have been four, maybe five, then, because it was before the war. The Grand Theater in Lviv staged" About two who stole the moon. "At one point, when the sorcerer put Jack and Placek in the sack, I jumped up and roared on the stage to save them. I remember this paralyzing fear and such incredible strength to control it. I screamed to drown out this fear in myself. I rushed to the stage. I was already at the wizard, I saw his face - a nightmare.
Roaring, I was carried out of my arms from the stage to the foyer, where my grandmother was sitting. The trainers comforted me that everything was fine with these guys. And I was crying, desperately crying.
I started with an event that I consider my greatest achievement in life. Everything I did then is just a repetition of that "- writes Jacek Kuroń in his book" Faith and Wines ".
Already as a child, he wanted to be a revolutionary and a conspirator, he dreamed of printing paper and sitting in prison. When he was handcuffed for the first time, he got goosebumps from the takeover. He also felt that he was finally knighted. "Handcuffs," he said from now on, "is the only jewelry I wear."
Born in 1934, remembers the Nazi occupation, after the war engaged in ZMP and scouting, in the 1960s he changed his views, in the late socialist period of Gierek, he became one of the main oppositionists, for which he served 9 years in prison. In the end, in two post-Solidarity governments to act as the minister of labor and social policy. He did not fight for state and party positions, and he focused most of his involvement on social activities. Some people think that this is what gave him the first place in most opinion polls. As the most eminent Polish politician, he became an officer of the French Legion of Honor, a knight of the Order of Saint George and the Man of the Year 1994 of the weekly "Wprost", who in the justification wrote - a defender of the philosophy of compromise and reconciliation in our public life. The most recognizable outfit of Jacek Kuroń was a blue denim shirt. And regardless of whether it was an important party or a meeting in the park. I remember when I met Kuroń and Karski in Łódź at the gala, no one thought that Kuroń in a denim shirt was an embarrassment or not taking the meeting seriously. It was his style, so to speak. When he received the French Legion of Honor he was also in a denim shirt. I already knew that I would like to do it differently. "I am not red or black, I am neither from the left nor the right, but from Żoliborz" - I remembered saying Kuroń when I found him in Warsaw's Żoliborz, near Wilson Square.
By pressing the doorbell bell, I realized that in a moment I would find myself in an apartment whose walls had heard more than one conversation, the contents of which the intelligence services wanted to investigate it in the 70s, as well as hosted many great people, including founders of the NRA.
A buzz sounded me out of my reverie, after opening the front door, on the mezzanine, in a sports shirt and shorts, Kuroń stood, and next to him the dachshund Saga.
- Damn, I just undressed and we were supposed to take pictures.
"It's okay because I want to take completely different pictures," I replied.
- So come inside, Kuroń encouraged.
I entered the office. Kuroń sat behind a large desk, books behind him. I looked around, my eye stopped on the beautiful Gdańsk sideboard.
- Unfortunately, it's not mine anymore - said Kuroń, seeing my interest - I sold him, he is still with me.
- What picture do you want to take?
- Portrait.
- So I have to get dressed? "Yes, in a tuxedo and bow tie," I answered firmly. At first Kuroń was speechless, then he said - even if I wanted to, I don't have one. Besides, I've never done it before. - That's why I want to take a picture of you, people don't know you like that. - It's an interesting idea, I like it, all you have to do is get a tuxedo and shirt. - There will be no problems with that, just give me the size, I will arrange it. "It won't be that easy," Kuroń laughed, "when I was in America and I was supposed to meet Bush in the White House, I was also dressed. The shirt was found in only one store in Washington, DC, because I have a size 46.5! It didn't say anything to me, although at 39 he seemed big. I arranged the date of photos with Kuroń. At the agreed date, before the photo, we went to an elegant store, where Kurońowi tuxedo company Ermenegildo Zegna was fitted, in which Kuroń behaved extremely freely. He put on a shirt, downloaded especially from Poznań, which turned out to be half a number too large, which happened for the first time in his life, always because of the size he did not fit his shirts. He told jokes about new Russian dignitaries that one could feel good in a tuxedo only in the third generation.
Wearing Kuroń with a tuxedo and bow tie, we went to Żoliborz, in the yard in front of his block, because he insisted that the photo be next to his beater against the background of the trash can. Once he stood there, in an elegant tuxedo, the people from the block who knew him well began to lean out of the windows, he explained to each one individually that it was such a joke and surely as soon as I took pictures, he would take this clothes off. Some said he could stay calmly, because he was quite into it.
Talking about the photos, Kuroń laughingly said that he feels great and will appear on the TV program "Desert island" in the jacket, because on the island you have to wear smartly, and not in the Sejm. I must say that Kuroń's lack of a denim shirt did not hurt.
Comments