top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraCzesław Czapliński

PORTRET z HISTORIĄ Wiktor Wołkow

Zaktualizowano: 8 sty 2022


"…Wstań o świcie i idź robić zdjęcia…" – Wiktor Wołkow.

Wiktor Wołkow (ur. 4 kwietnia 1942 w Białymstoku – zm. 27 marca 2012 w Supraślu) – artysta-fotografik specjalizujący się w fotografii przyrody. Karierę fotograficzną zaczął w 1966 r. na prestiżowym Biennale Krajobrazu Polskiego w Kielcach, uczestnicząc od 1968 r. zdobył 9 nagród na 10 możliwych! Od 1973 członek Związku Polskich Artystów Fotografików. Autor około stu wystaw indywidualnych i kilkunastu albumów, laureat ponad 100 nagród w konkursach krajowych i międzynarodowych.

Autor albumów m.in.: Wołkow (1983), 1863 opowieści z Puszczy Knyszyńskiej (1993), Kraina zielona (1996), Biebrza (1997), Wołkow. Podlasie, Supraśl, Puszcza (2005), Narew (2007), Bocian (2007),

Wybrane wystawy indywidualne: Flora i fauna Białostocczyzny (1970), Gawrony (1970), Ptak (1974), Bocian (1976), Taki pejzaż (1976), Biebrza (1977), Potrawka z zająca (1981), Pejzaż czarno-biały północno-wschodni (1983), Moje loty (1995).

W 2005 został odznaczony przez ministra kultury Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, we wrześniu 2012 roku pośmiertnie odznaczony został Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Poznaliśmy się listownie, kiedy przygotowywałem wystawe “KRAJOBRAZ POLSKI” (The Landscape of Poland), w gmachu ONZ w Nowym Jorku w 1984 r. Szukałem najwybitniejszych w Polsce fotografów zajmujących się krajobrazem. Właśnie wówczas Wiktor Wołkow zachwycił mnie niezwykłą prostotą i ogromną wrażliwością zdjęć polskiego pejzażu i znalazł się na wystawie. Nazwałem go wówczas „Fotograf-poeta polskiego pejzażu”.

12 sierpnia 1990 r. po raz pierwszy odwiedziłem go w Supraślu, na Podlasiu, gdzie mieszkał. Pokazał mi rozlewiska rzeki Biebrzy, gdzie właściwie spędzał cały rok, mieszkając pod przysłowiową chmurką, od marca do listopada, wracając do domu tylko na srogą zimę. Od tamtego czasu przyjaźniliśmy się, wielokrotnie pisałem o nim i pokazywałem jego prace.

„…Od kilkunastu lat, bez względu na porę roku, warunki atmosferyczne każdą wolną chwilę spędzam wędrując po polach, lasach i mokradłach, na wodzie, a także pod wodą. Przeżywam wspaniałe, niepowtarzalne chwile obcowania z przyrodą, z których tylko niewielka część jest zarejestrowana na taśmie filmowej. „Zdeptałem” już z aparatem nieomal wszystkie zakątki Białostocczyzny, a gdy powracam w te same miejsca po raz drugi lub trzeci, odkrywam coś zupełnie nowego, fascynującego. Wiele moich zdjęć stanowi dziś już, niestety, tylko dokument przeszłości...” powiedział Wiktor Wołkow.

Jest to niezwykle celne określenie tego, co robi, bo jego zdjęcia pejzażu i zwierząt są wrażliwym i syntetycznym zapisem stanów, a nie zimną dokumentacją przyrody. Nie mam wątpliwości, że najbardziej kocha dolinę Supraśli, gdzie mieszka w przytulnym domu na skraju Puszczy Knyszyńskiej. Stwierdził nawet, że kiedy wyjeżdża poza swoje tereny, nie fotografuje.

Nie tylko przemierza pieszo bezkresne biebrzańskie bagna, ale pozazdrościł chyba ptakom zdolności fruwania i od kilku lat lata samolotami, oczywiście fotografując.

Krzyże to nieodłączny element polskiego krajobrazu a w tym Wołkowa. Stoją często na skraju lasu, przy rozstajnych drogach, na lesnych polanach, wśród pól, łąk, bagien. Niektóre z nich potężne i duże, inne niepozorne i małe, niektóre nowe, inne wiekowe, na skraju ruiny. Niemal każdy z nich kryje jakąś tajemniczą, często bolesną historię swego powstania: ...To był przystojny lejtnant. Miał dwadzieścia cztery lata i narzeczoną w Studziankach. Kiedy się dwaj okupanci wzięli za łby, chciał pozostać na uboczu, poza historią. Zdezerterował, a właściwie został u swojej dziewczyny. Rąbał drzewo na podwórku. Uciekający oddział konnej sowieckiej żandarmerii rozpoznał go po wojskowych spodniach i butach z cholewami. Bosego zastrzelili na polu pod Zapieczkami. Właściciel pola pochował zabitego. Co kilka lat odnawia brzozowy krzyż. Powiedział: — Nie zabrali go po wojnie na wojskowy cmentarz, widać niegodny gwiazdy na grobie. Może z moim Krzyżem będzie mu lżej?...”.

Wybitny artysta, z którym jestem od lat zaprzyjaźniony Andrzej Strumiłło, wspomina Wiktora Wołkowa jako "…Zwykłego-niezwykłego człowieka, odznaczającego się prostotą i koleżeństwem. To był mój przyjaciel i partner w wielu projektach artystycznych. Pracowaliśmy nad kolejnymi, które będą musiał dokończyć sam. Pracowało się nam wyśmienicie, miał do mnie wielkie zaufanie, a ja ceniłem jego umiejętności…”.

Ale tak naprawdę, po Wiktorze pozostaną jego zdjęcia i wspomnienia tych, którzy go znali. Pamiętam jak o świcie 14 sierpnia 1990 r. płynęłem z nim łódką, takiego krajobrazu od tamtego czasu nie widziałem, dobrze, że zrobiłem zdjęcie na którym jest Wołkow i jego przyroda.

"... Get up at dawn and go take pictures ..." - Wiktor Wołkow.

Wiktor Wołkow (born on April 4, 1942 in Białystok - died on March 27, 2012 in Supraśl) - an artist-photographer specializing in nature photography. He began his photographic career in 1966 at the prestigious Polish Landscape Biennale in Kielce, participating since 1968, he has won 9 awards out of 10 possible! From 1973, a member of the Association of Polish Art Photographers. Author of about one hundred individual exhibitions and a dozen or so albums, winner of over 100 awards in national and international competitions. Author of albums, among others: Wołkow (1983), 1863 stories from the Knyszyńska Forest (1993), Kraina Zielona (1996), Biebrza (1997), and Wołkow. Podlasie, Supraśl, Puszcza (2005), Narew (2007), Bocian (2007), Selected solo exhibitions: Flora and fauna of the Bialystok region (1970), Gawrony (1970), Bird (1974), Stork (1976), Such a Landscape (1976), Biebrza (1977), Stuffed Hare (1981), Black and White North Landscape Eastern (1983), My Flights (1995). In 2005, he was awarded the Silver Medal for Merit to Culture by Gloria Artis by the Minister of Culture, and in September 2012 he was posthumously awarded the Officer's Cross of the Order of Polonia Restituta.

We met by mail when I was preparing the exhibition "The Landscape of Poland", in the UN building in New York in 1984. I was looking for the greatest photographers in Poland dealing with landscape. It was then that Wiktor Wołkow amazed me with the extraordinary simplicity and enormous sensitivity of photos of the Polish landscape and was on display. I called him "Photographer-poet of the Polish landscape".

On August 12, 1990, I visited him for the first time in Supraśl, Podlasie, where he lived. He showed me the backwaters of the Biebrza River, where he actually spent the whole year, living under the proverbial cloud, from March to November, returning home only on a harsh winter. Since then, we have been friends, I wrote about him many times and showed his works.

"... For several years, regardless of the season, atmospheric conditions, I spend every free moment wandering in the fields, forests and wetlands, on the water and also under water. I experience wonderful, unique moments of communing with nature, of which only a small part is recorded on film. I've "trampled" almost all corners of the Bialystok region with the camera, and when I return to the same places for the second or third time, I discover something completely new, fascinating. Unfortunately, many of my photos are now only a document of the past ... "said Wiktor Wołkow.

This is an extremely accurate description of what he does, because his photos of landscapes and animals are a sensitive and synthetic record of states, not a cold documentation of nature. I have no doubt that he loves the Supraśl valley the most, where he lives in a cozy house on the edge of the Knyszyńska Forest. He even stated that when he goes outside his territory, he does not take photographs.

Not only does he walk the endless Biebrza marshes on foot, but he probably envied the birds the ability to fly and for several years flying planes, of course, photographing.

Crosses are an inseparable element of the Polish landscape, including Wołkowa. They often stand at the edge of the forest, at crossroads, in forest clearings, among fields, meadows and marshes. Some of them powerful and large, others inconspicuous and small, some new, others age-old, on the edge of ruin. Almost all of them hide a mysterious, often painful story of their creation: ... It was a handsome lieutenant. He was twenty-four and a fiancée in Studzianki. When the two occupiers took charge, he wanted to stay out of the way, out of history. He deserted, or rather stayed with his girlfriend. Chopped up a tree in the yard. The escaping detachment of the Soviet military police recognized him by his army trousers and boots. They shot Bose in the field near Zapieczki. The field owner buried the dead. Every few years he renews the birch cross. He said: - They didn't take him to the military cemetery after the war, you can see the unworthy stars on the grave. Maybe it will be easier with my cross? ... ".

An outstanding artist, with whom I have been a friend for years Andrzej Strumiłło, remembers Wiktor Wołkowa as "... an ordinary-extraordinary man, characterized by simplicity and camaraderie. He was my friend and partner in many artistic projects. We have worked on the next ones that will have to be completed by myself. We worked very well, he trusted me a lot, and I valued his skills ... "

But really, after Wiktor will remain his photos and memories of those who knew him. I remember at dawn on August 14, 1990, I was on a boat with him, I haven't seen such a landscape since then, it's good that I took a picture of Wołkow and its nature.


Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page