top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraCzesław Czapliński

PORTRET z HISTORIĄ Przemysław Saleta



„…Droga do celu jest ważniejsza niż sam cel. Ona Cię kształuje, uczy pokory, szacunku i wytrwałości…” – Przemysław Saleta.

 

         „…Przemysława Saletę spotkałem i fotografowałem wielokrotnie, na planie „Bezludnej wyspy” Niny Terentiew, a 27 czerwca 1996 r. z małą, niespełna trzyletnią córką Nicole, dla magazynu TWÓJ STYL w serii „Ojcowie i córki” – to były sensacyjne zdjęcia. Zrobiłem z nim równiż wywiad dla nowojorskiego magazynu KARIERA styczeń/luty 1997.Muszę powiedzieć, że Przemysław Saleta, to niezwykły człowiek z którym nie można się nudzić…” – Czesław Czapliński.



Przemysław Saleta (ur. 7 marca 1968 we Wrocławiu) – polski kickbokser i bokser wagi ciężkiej, mistrz świata w kick-boxingu, a także mistrz Polski, Europy i interkontynentalny w zawodowym boksie, aktor, osobowość telewizyjna.

Lata młodości spędził w Bystrzycy Kłodzkiej.

W latach 1986–1990 studiował handel zagraniczny na Wydziale Handlu Zagranicznego Szkoły Głównej Planowania i Statystyki, zaś od 1990 wychowanie fizyczne w Akademii Wychowania Fizycznego Józefa Piłsudskiego w Warszawie. Był też studentem Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Żadnego kierunku studiów nie ukończył.

W młodości startował z sukcesami w kick-boxingu, w formule full contact.

W 1991 rozpoczął starty w zawodowym boksie. W 2002 osiągnął największy sukces w karierze, gdy pokonał w Dortmundzie przez techniczny nokaut Luana Krasniqi, zdobywając mistrzostwo Europy EBU w wadze ciężkiej. Tytuł stracił niecałe trzy miesiące później na rzecz Sinana Şamila Sama. Do 2006 stoczył łącznie 50 walk, z czego wygrał 43 (21 przez nokaut).



W 2007 podpisał kontrakt z organizacją Konfrontacja Sztuk Walki i zadebiutował w mieszanych sztukach walki (stoczył dwa pojedynki). Choć w 2010, po wygranej z Marcinem Najmanem zapowiedział, że była to prawdopodobnie jego ostatnia walka w karierze, 5 listopada 2011 powrócił, aby stoczyć rewanż z Najmanem na zasadach K-1 podczas gali MMA Attack 1. Zwyciężył w pierwszej rundzie wskutek kontuzji Najmana. Następnie, 23 lutego 2013 w Ergo Arenie w Gdańsku pokonał Andrzeja Gołotę poprzez nokaut w szóstej rundzie. Był to pojedynek pożegnalny boksera z zawodową karierą. 26 września 2015 w Łodzi przegrał przed czasem z Tomaszem Adamkiem (50-4, 30 KO) – w przerwie przed szóstą rundą poddał się z powodu kontuzji barku.


Zajmuje się komentowaniem wydarzeń sportowych w polskich stacjach telewizyjnych i radiowych. W latach 1997–2000 był związany ze stacją RTL7, w latach 2000–2003 – ze stacją Polsat Sport, a od 2003 – ze stacją Eurosport. W lipcu 2020 ponownie został dziennikarzem komentującym na kanałach sportowych Polsatu i w systemie pay per-wiew walki bokserskie oraz różnych innych sztuk walki, m.in.: MMA.



 W 1995 zadebiutował jako aktor epizodyczną rolą Komandosa w filmie Młode wilki(1995), zagrał także tę postać w filmie Młode wilki 1.2 (1997). Zagrał także drobne role w filmach: Sztos (1997), Zakochani (2000), Cudzoziemiec (2002) i Skazany na bluesa (2005), Skrzydlate świnie (2010) i Licencja na wychowanie (2011), a także serialach: Klasa na obcasach (1998), Lokatorzy (2002), Rodzinka (2003) Faceci do wzięcia (2007), 39 i pół(2008), Daleko od noszy (2008) i Na dobre i na złe (2008). W 2009 występował w roli Kacpra Sablickiego, byłego boksera i narzeczonego Anny Bilewskiej (Agnieszka Włodarczyk) w serialu Polsatu Pierwsza miłość. W 2012 pojawił się gościnnie w filmie Bokser, który był inspirowany biografią Salety; w rolę boksera wcielił się Szymon Bobrowski.

Od stycznia do listopada 2007 był redaktorem naczelnym polskiego wydania czasopisma „Gentleman’s Magazine”.


Był bohaterem reportażu dokumentalnego Polsat Sport Przemysław Saleta – Historia kariery (2013), uczestnikiem programów rozrywkowych: Gwiazdy tańczą na lodzie (2007), Fort Boyard (2008), Taniec z gwiazdami (2010), Kocham cię, Polsko! (2012), Celebrity Splash!(2015) i Azja Express (2016), jurorem w programie Gwiezdny Cyrk (2008) oraz prowadzącym programy: Gadżety Salety (2008) i Wojownicy (2009). Był także gościem programów: Szymon Majewski Show (2007), Kuba Wojewódzki (2008), Anna Dymna – Spotkajmy się(2008), Pasje gwiazd (2009), Misiek Koterski Show (2009), Aleja gwiazd (2011), Dzień z mistrzem (2011), As wywiadu (2012) i Kulisy sportu (2013).



W 2019 włączył się w akcję społeczną Fundacja Faktu i serwisu internetowego Plejada.pl „Zdrowie jest męskie”, biorąc udział w sesji zdjęciowej do kalendarza na rok 2020. W 2021 wystąpił w charytatywnej gali bokserskiej Collins Charity Fight Night.


Był dwukrotnie żonaty. Z pierwszą żoną, modelką Ewą Pacułą, ma córkę Nicole. Z drugą żoną, Ewą Byzdrą, ma córkę Nadię. W kwietniu 2008 oświadczył się Ewie Wiertel, jednak w styczniu 2009 zerwali zaręczyny. W latach 2018–2021 był związany z fotomodelką Karoliną Woźniak. Miał brata Aleksandra, który zmarł tragicznie w czerwcu 2022, w wieku 53 lat.

5 grudnia 2007 w warszawskim szpitalu przy ul. Lindleya przeszedł operację usunięcia nerki. Nerka została przeszczepiona jego córce Nicole, która od kilku lat poddawana była dializom. 11 grudnia 2007 wskutek powikłań po zabiegu wystąpiła u niego niewydolność oddechowa i krwotok wewnętrzny. Konieczna była operacja. Jednym z podejrzeń była zatorowość płucna. Prawdopodobną przyczyną problemów była uogólniona reakcja organizmu na powstały stan zapalny (sepsa). 13 grudnia 2007 został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej. 17 grudnia 2007 stan Salety poprawił się na tyle, że pozwolono mu samodzielnie wstać z łóżka. 18 grudnia 2007 wieczorem opuścił szpital i święta spędził w domu.


Osiągnięcia Kick-boxing m.in.: mistrzostwo świata ISKA, WAKO (1990); mistrzostwo Europy ISKA, WAKO (1990); mistrzostwo Polski.

 


Czesław Czapliński – Przemysław Saleta styczeń/luty 1997, Nowy Jork KARIERA:

Mistrz świata zawodowców i amatorów w kick-boxingu, zawodowy bokser wagi ciężkiej. Ostatnio zadebiutował w roli telewizyjnego dziennikarza - „Canal + ” prowadzi blok sportowych programów „Na gapę". Ma żonę Ewę, która jest modelką i dwuletnią córeczkę Nicole.


–Co Pan rozumie przez karierę?

–Dla mnie kariera, to osiągnięcie sukcesu w tym co się robi i nie ma znaczenia, czy pracuje się na stacji benzynowej, czy się jest dyrektorem przedsiębiorstwa, aktorem, czy sportowcem. Ważne, aby zrealizować założenia.

 


–Ale czy kariera za wszelką cenę?

–To jest sprawa indywidualna, jeśli jest to zgodne z czyimś sumieniem. Pewnych rzeczy bym nie zrobił ze względu na normy etyczne i z tym nie czułbym się dobrze, a więc trudno byłoby mówić o satysfakcji. A satysfakcja jest nieodłącznym elementem zrobienia kariery. Ktoś inny nie mając zahamowań, może zrobić więcej.

 

–Mówi Pan o satysfakcji, pomówmy o szczęściu, to też bardzo indywidualna sprawa. Czym dla Pana jest szczęście i czy jest Pan szczęśłmy?

–Jestem bardzo szczęśliwy, ale to wynika nie z tego, że odniosłem sukces. Jestem szczęśliwy, gdyż robię to co chcę, nie jestem zmuszony do robienia tego czego nie lubię. Uprawiam boks, który kocham i jeszcze przy okazji zarabiam pieniądze, to już lepiej być nie może. Tak samo komentowanie boksu. Kochając boks i tak bym go w telewizji oglądał, a przy okazji mogę zarobić pieniądze opowiadając o tym innym ludziom. Nie uważam, że zrobienie kariery jest konieczne, aby być szczęśliwym. Jest to bardzo indywidualne, gdyż jednemu do szczęścia wystarczy rower, innemu trzeba BMW.



–Kiedy i w jakich okolicznościach zajął się Pan boksem?

–Moja rodzina nie ma tradycji sportowych. Zacząłem trenować boks bardzo późno, bo mając 19 lat, na studiach. Wcześniej interesowałem się sportem, trochę biegałem, uprawiałem kulturystykę, grałem w siatkówkę, byłem wszechstronnie "sportowany.

Kick-boxing zacząłem trenować w 1986 roku, w momencie gdy zacząłem studia na ówczesnym SGPiS na Handlu Zagranicznym. To był trochę przypadek, wiele rzeczy zbiegło się w czasie. Pierwszy sukces w kick-boxingu Piotrka Siegoczyńskiego w 1985, to było mistrzostwo świata w semikontakcie, przez co pisało się o tym więcej.

 

–Był to w sumie mało popularny sport w Polsce?

–Tak. Na początku nikt nie wiedział co to jest kick-boxing. Drugim elementem, który mnie przyciągnął do kick-boxingu było wejście na ekrany kin filmu „Wejście Smoka” z Bruce Lee. Mogę powiedzieć, że padłem ofiarą Bruce Lee. Studia zacząłem w Warszawie, gdzie był najmocniejszy klub kick-boxingu i tak się zaczęło. Na początku było zupełnie rozrywkowo. Jak się nie ma do czynienia ze sportem wyczynowym, to w momencie, kiedy rozpoczyna się treningi nie wiadomo co można osiągnąć. Od pierwszej walki do pierwszego turnieju, do mistrzostw Europy, mistrzostw świata zawodowców, itd.

 


–Jaka jest podstawowa różnica między klasycznym boksem a kick-boxingiem?

–Kick-boxing jest znacznie łatwiej uprawiać rekreacyjnie. Mówię o Polsce, bo boks na zachodzie, jako sport rekreacyjny, zrobił olbrzymią karierę. W Polsce boks wiąże się z yczynem, są kluby, gdzie nie można się pobawić w sport, bez przerwy trzeba brać udział w zawodach. Natomiast kick-boxing jest bardziej sportem rekreacyjnym, nie ma ligi. Gro trenujących nie dochodzi nawet do sparingu. Podstawową różnicą, na ysokim poziomie, wbrew potocznym opiniom, boks jest sportem bardziej brutalnym. Kiedy ogląda się kick-boxing i boks, wydawać by się mogło, że kopnięcia w kick-boxingu, to bardzo brutalny sport i można komuś zrobić krzywdę. Tak naprawdę, właśnie te kopnięcia powodują, że kick boxing jest mniej brutalny, dlatego, że na wysokim poziomie jest niezmiernie trudno kopnąć jednego zawodnika przez drugiego. Te kopnięcia powodują, że łatwiej utrzymuje się dystans.

 

–Jak kick-boxing jest ustawiony w sportowej hierarchii na świecie, czy jest to boks olimpijski?

–Nie ma go na olimpiadzie i nie sądzę, aby kiedykolwiek znalazł się, gdyż jest mnóstwo różnych organizacji w kick-boxingu. Organizacje utrzymywane są przez składki trenujących i nie potrafią się pomiędzy sobą dogadać, aby ktoś jeden reprezentował ten sport w komitecie olimpijskim. Kick-boxing jest bardziej sportem niż tekundo, które jest na olimpiadzie, oni potrafili wystawić mocną ekipę działaczy.



–Jaki jest największy Pana sukces?

–Poza sportowy, moja córka. Urodziny córki w lutym 1994 roku, były wydarzeniem, które wszystko inne zepchnęło na dalsze miejsca. Do niczego nie da się tego przyrównać.

–A w sporcie, co jest dla Pana największym osiągnięciem?

–Kilka tytułów. W kick-boxingu dwa zawodowe mistrzostwa świata w wadze lekko-ciężkiej i ciężkiej. Natomiast w boksie tytuł WBC International. W walce o ten tytuł, pokonałem Anglika, trzykrotnego mistrza świata.

 

–Kiedy ostatni raz walczył Pan na ringu?

–W grudniu 1995 roku, o mistrzostwo Europy, które przegrałem z Chorwatem Żeljko Mavrovic. Nie walczyłem przez cały rok 1996.

 


–Dlaczego?

–Przez kilka miesięcy leczyłem kontuzję, miałem naderwany bark. Musiałem poczekać do początku listopada, aż mi się skończy kontrakt menadżerski. Chcę zamienić menadżera na promotora. Prowadził mnie Amerykanin, do którego zresztą nie mam specjalnych pretensji. Są jednak różne etapy w karierze, on był dobry na początku. Przy moim obecnym podejściu do boksu, nie potrafię odejść od boksu, ale nie mogę przez kilka miesięcy trenować w Ameryce i walczyć co miesiąc. Chciałbym walczyć 3-4 razy w roku, walki większe, trenować tutaj, a na trzy tygodnie wyjeżdżać, prawdopodobnie do Danii. Generalnie chciałbym walczyć w Europie. Marzy mi się ponowna walka o mistrzostwo Europy, jeszcze raz z Mavrovicem.

 

–Czy jest to możliwe?

–Tak, gdyż w Europie ciągle jestem w pierwszej dziesiątce. Kilku zawodników z tej pierwszej dziesiątki nie jest zainteresowanych o mistrzostwo Europy. Mavrovicowi nie jest łatwo znaleźć przeciwników i jedna, dwie wygrane walki dają mi szansę walczenia z nim. Sądzę, że jeśli się skoncentruję i zacznę walczyć w styczniu, to jeszcze przed połową roku walczyłbym o mistrzostwo Europy.


–Taka walka o mistrzostwo Europy, o jakich pieniądzach mówimy?

–Gdy się o nie walczy to jakieś 50 tysięcy dolarów, gdy się broni tytułu, to 200 tysięcy dolarów. Jest to bardzo mało w porównaniu do walk o mistrzostwo świata w wadze ciężkiej, gdzie honoraria idą w dziesiątki milionów w przypadku supergwiazd. Nie trzeba zapominać o tym, że w kieszeni zawodnika zostaje 30-40%, resztę pochłaniają podatki, menadżer, koszty.



–To nie są duże pieniądze?

–Tak już jest, dostają gwiazdy. W dniu, gdy walczył Mick, który otrzymał 30 milionów dolarów, inny zawodnik walczący przed nim, dostał tylko 180 tysięcy. W boksie płaci się za nazwisko.


–Czy nie myśli Pan założyć w Polsce boksu zawodowego?

–To jest trudne, gdyż potrzebne są duże pieniądze, nie ma też nikt doświadczenia. W Polsce ludzie boks zawodowy znają z gazet, gdzie wszystko wygląda inaczej niż w rzeczywistości. W związku z tym nie sądzę, aby do czegoś takiego doszło w najbliższym czasie. Mnie osobiście marzy się założenie klubu, gdzie byłaby grupa zawodników, którzy boksowali by zawodowo. Na początku prawdopodobnie musieliby walczyć poza Polską oraz organizować małe imprezy, na których można się uczyć. Jeśli w czymś takim popełni się błąd, to można stracić pieniądze. Aby organizować walkę o mistrzostwo Europy, trzeba mieć co najmniej pół miliona dolarów.


–Czy jest teraz w Polsce klimat na to?

–Staje się coraz lepszy. Na świecie główne pieniądze są z przekazu telewizyjnego, a w Polsce są już sta cje, które chcą przekazywać transmisje. Najlepszym tego przykładem jest Canal+, dla którego pracuję, gdzie Mike Tyson jest ogromnym przebojem. Więc sądzę, że wcześniej czy później dojdzie w Polsce do organizowania takich walk.


–Ilu jest zawodowych polskich bokserów?

–Tylko czterech: Michaczewski, Gołota, Piotrowski i ja. Nikt z nas nie trenuje i nie walczy w Polsce. Aby robić boks zawodowy w Polsce, muszą być polscy zawodnicy. Dlatego pierwsze pokolenie musi trenować za granicą, a potem sprzedawać swoje doświadczenie w kraju.

–Czy walcząc zastanawia się Pan nad możliwością kontuzji, tmałego kalectwa czy śmierci,


co również w boksie się zdarza?

–Znam ryzyko, ale dla mnie, choćby wypadek zdarzał się co tydzień i tak będę boksował. Lubię to robić.


–Nie boi się Pan, widząc większego i silniejszego od siebie przeciwnika?

–Denerwuję się przed walką, w momencie, kiedy zobaczę zawodni ka na oficjalnym ważeniu. W ringu mi przechodzi. Țylko głupi się nie boją. Ale nie wiem, czy strach jest odpowiednim słowem. To jest pomieszanie różnych uczuć, których nie da się sprecyzować, takich jak trema, wątpliwości czy rzeczywiście jestem w najlepszej formie.


–W boksie jest chyba najbardziej bezpośrednia rywalizacja o zwycięstwo?

–Tak, aby grać muszę skrzywdzić drugą osobę. To w połączeniu z ryzykiem, są elementy, które pewnie najbardziej przyciągają. Często widzi się, że ktoś wygrywa walkę instynkłownie, będąc półprzytomny, odruchowo zasłania się, uderza. Chce się w ringu wygrać za wszelką cenę. Jeśli mam możliwość znokautować przed czasem rywala, to to zrobię, gdy tego nie wykorzystam, to w następnej rundzie może on złapie drugi oddech i zrobi to ze mną.


–Co Pan sądzi o nowej gwieździe Andrzeju Gołocie?

–Andrzeja znałem jeszcze gdy był w Polsce. Zawsze był trudnym chłopakiem. Zaskoczył mnie, że doszedł tak wysoko, gdyż jak wyjechał z Polski, to nie chciał boksować. Sądziłem, że jego problemy poza ringiem sprawią, że odejdzie z boksu. Na szczęście pomyliłem się i Andrzej osiągnął bardzo wiele. Jego styl zachowania się poza ringiem, wynika z jego osobowości i charakteru, ma wpływ na samą walkę w ringu. Z czterech walk, trzy były kontrowersyjne. W pierwszej ugryzł przeciwnika do krwi, w następnej uderzył Nikolsona głową, gdzie wyszło z niego łobuzerstwo, bo nie potrzebował tego robić, aby wygrać i z Bowe'em. Te fakty mówią same za siebie.


         "…Sport jest najpiękniejszą rzeczą na świecie, oczywiście po kobietach…" – Przemysław Saleta.










Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page