top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraCzesław Czapliński

PORTRET z HISTORIĄ Michael Jackson

Zaktualizowano: 25 lut 2022


Michael Joseph Jackson (ur. 29 sierpnia 1958 w Gary, zm. 25 czerwca 2009 w Los Angeles) – piosenkarz muzyki pop, R&B, soul, rock i funk, autor tekstów, artysta estradowy, tancerz, aktor, kompozytor i filantrop, którego kariera i życie osobiste stały się ważną częścią kultury masowej. Zaliczany do najwybitniejszych wykonawców i kompozytorów oraz najpopularniejszych artystów w historii, najlepiej sprzedający się artysta solowy wszech czasów i najbardziej nagradzany i najliczniej wprowadzany do galerii sław największy artysta wszech czasów wśród żyjących i martwych, a ze względu na swoje osiągnięcia w branży muzycznej nazywany „Królem Popu”.

Karierę muzyczną rozpoczął w wieku sześciu lat, będąc wokalistą rodzinnego zespołu The Jackson 5. Pierwszy solowy album Got to Be There wydał w 1971, będąc jeszcze członkiem grupy, z którą ostatecznie się rozstał w roku 1984. Pełną karierę solową rozpoczął w 1979, zaś jej szczyt przypadł na przełom lat 80. i 90. XX wieku, po wydaniu albumów Thriller, którego światowa sprzedaż wynosi ponad 100 mln egzemplarzy, i Bad. Po Thrillerze i Bad Jackson wydawał kolejne albumy osiągające wysokie pozycje na listach przebojów i sprzedaży: Dangerous (1991), HIStory (1995) oraz Invincible (2001). Szacowany nakład jego albumów i singli na całym świecie wynosi ponad 750 mln egzemplarzy. Do jego dokonań w przemyśle muzycznym zalicza się m.in. rewolucyjne podejście do teledysków (zapoczątkowane przez wideoklip do piosenki „Thriller” z 1983) oraz zdominowanie rynku muzyki popularnej w latach 80. XX wieku. Był pierwszym czarnoskórym artystą, który uzyskał silne poparcie w telewizji, w szczególności MTV, która z korzyścią dla obu stron promowała jego pionierskie wideoklipy do piosenek „Thriller” czy „Billie Jean”. Spopularyzował też skomplikowane ruchy taneczne, takie jak moonwalk i robot dance.


Laureat setek nagród, w tym 14 nagród Grammy (jak również Grammy Legend Award i Grammy Lifetime Achievement Award) co czyni go najbardziej nagradzanym artystą w historii muzyki popularnej, a 13 spośród jego singli uplasowało się na pierwszych miejscach list przebojów w Stanach Zjednoczonych. Wywarł ogromny wpływ na kulturę masową, przełamując wiele stereotypów, w tym uprzedzenia rasowe. Twórczością inspirował rzesze artystów różnych gatunków muzycznych – od popu, soulu przez R&B po hip hop.


Jeśli jesteś obojętny w stosunku do tego, co fotografujesz, nie zrobisz wybitnych zdjęć. To stara prawda, która wciąż jest aktualna. Nie umiem wyobrazić sobie pracy nad często trudnymi tematami bez towarzyszącej temu pasji.

Przez lata z zainteresowaniem śledziłem karierę dwóch największych gwiazd muzyki pop – Michaela Jacksona i Madonny. Nie ma to związku ani z moją pracą, ani z gustami muzycznymi. Po prostu, człowiek, który ogląda telewizję, słucha radia i czyta gazety, wiele wie o ludziach, którzy do tego stopnia rozpalają zbiorową wyobraźnię, że pokazywanie ich i pisanie o nich stało się obowiązkiem mediów. Gdyby jednak w połowie maja 1997 roku ktoś powiedział mi, że będę fotografował Jacksona w Polsce i że będę jedynym fotografem mającym szansę robienia mu zdjęć z odległości kilku kroków, mógłbym to uznać najwyżej za kiepski żart. Dwa tygodnie później stałem na lotnisku i czekałem, aż prywatny odrzutowiec „króla pop” wyląduje w Warszawie.

Nawet dziś, po ponad dwudziestu latach potrafię odtworzyć wydarzenia tamtych dni. Po południu znalazłem w serwisie Polskiej Agencji Prasowej wiadomość, której mało kto się spodziewał, ponieważ nie była wcześniej podawana: „Michael Jackson przybywa do Polski. Samolot specjalny oczekiwany jest na Okęciu we wtorek 27 maja [1997], około godz. 12.00. Jackson przyleci do Warszawy z Paryża. Program wizyty nie jest jeszcze ustalony. Wiadomo jedynie, że gwiazdor odwiedzi ośrodki opiekuńcze dla dzieci. Ma też się spotkać z prezydentem Warszawy Marcinem Święcickim. Jak poprzednio, będzie nocował w hotelu Marriott”.

Zadzwoniłem do kilku, zwykle bardzo dobrze poinformowanych znajomych. Żaden z nich nic nie wiedział o wizycie Jacksona w Warszawie. Następny dzień przyniósł jednak wydarzenia, które przewróciły do góry nogami wszystkie moje wcześniejsze plany.

Jak mam w zwyczaju, zaraz po obudzeniu włączyłem telewizor. W CNN kończył się właśnie serwis. Przedostatnia wiadomość postawiła mnie na równe nogi: „Według nie do końca potwierdzonych informacji supergwiazda muzyki pop Michael Jackson przyleci do Warszawy...”. Nie słucham dalej, tylko narzucam coś na siebie i biegnę do pobliskiego kiosku. Kupuję wszystkie dzienniki i wracam do domu. Wygląda na to, że Michael Jackson naprawdę wyląduje jutro w Warszawie. Znajduję informację, że wizytę piosenkarza przygotowuje kierownictwo World Trade Center Warsaw. Tak się składa, że dobrze znam szefa Centrum. Dzwonię. Jacques Tourel jest wyraźnie podekscytowany. – To fantastycznie, że jesteś w Warszawie! – krzyczy do słuchawki. Zabieraj swoje portfolio i przyjeżdżaj do Marriotta. Wprawdzie Michael przylatuje dopiero jutro, ale na miejscu są już jego menedżerowie. Właśnie omawiam z nimi szczegóły wizyty.


Gorączkowo przeglądam archiwum, ubieram się w jakimś wariackim pędzie i po trzech kwadransach melduję się w hotelu. Jest dziesiąta rano. Jako pierwszemu przedstawiają mnie Wayne’owi, osobistemu sekretarzowi, menedżerowi i ochroniarzowi gwiazdora w jednej osobie. Od 25 lat współpracuje z Michaelem i nie bez racji nazywany jest jego najbardziej zaufanym człowiekiem. Kiedy mówię Wayne’owi, że chciałbym dostać pozwolenie na fotografowanie Jacksona w czasie całej wizyty w Polsce, słyszę w odpowiedzi bardzo amerykańskie: – Zobaczymy, co się da zrobić. Weźmiemy pod uwagę pana ofertę.

Nie ustępuję i mówię dalej. Chciałbym nie tylko fotografować Jacksona, ale zależy mi na wyłączności. Chcę być wszędzie tam, gdzie on. Wayne patrzy na mnie, jakbym był kosmitą z Gwiezdnych wojen i głosem niezdradzającym najmniejszych emocji odpowiada:

– Nie przewidujemy żadnych wywiadów ani osobistych zdjęć. Oczy- wiście prasa będzie mogła fotografować Michaela, ale z odległości. Tak jak to jest na całym świecie.

Jestem trochę poirytowany, ale staram się zachować spokój i tłumaczę Wayne’owi, że nie interesuje mnie robienie zdjęć teleobiektywem, w tłumie innych fotografów. Chcę móc pokazać ludziom okruch prawdy o Jacksonie, a to jest możliwe tylko wtedy, kiedy będę mógł podejść do niego bardzo blisko. Skoro Jackson przyjeżdża do Polski z prywatną wizytą (rzecz dla niego niebywała), moje zdjęcia mogą być jedyną prawdziwą dokumentacją tego wydarzenia. Ich walor promocyjny jest nie do przecenienia.

Na Waynie cały mój wywód nie robi oczywiście najmniejszego wrażenia. – Zobaczymy, co się da zrobić – powtarza do znudzenia.

– Wieczorem jest konferencja prasowa. Przyjdź, dowiesz się więcej.

Podczas konferencji nie dowiaduję się jednak niczego nowego i nadal nie otrzymuję żadnej wiążącej odpowiedzi. Jestem naprawdę wściekły, bo przecież wiem, co to znaczy móc fotografować Jacksona z bliska, w tak niekonwencjonalnej sytuacji. Marzy o tym każdy fotograf. Ja nie jestem wyjątkiem. Wprawdzie nie zabiegałem dotychczas o możliwość zrobienia mu sesji fotograficznej, ale tylko dlatego, że wiedziałem, jak może się to skończyć. Mogłem się spodziewać tylko jednej odpowiedzi: „Biuro Michaela Jacksona nie przewiduje żadnych prywatnych zdjęć piosenkarza”. I to jest prawda. Poza dwoma, może trzema wypadkami nigdy nie ukazały się zdjęcia Jacksona robione przez profesjonalnych fotografów na użytek inny niż promocja płyty czy trasy koncertowej. Poza tym Jackson, o którym bez przerwy wszystkie brukowce na świecie wypisują te niestworzone rzeczy, jakoś mnie specjalnie nie nęcił. W tych swoich kapeluszach, maskach i dziwacznych mundurach, z niezrozumiałym upodobaniem do dzikich zwierząt oraz małych dzieci wydawał mi się upozowanym i kapryśnym gwiazdorem. Z pewnością nie należał do moich idoli, choć kilku jego piosenek słuchałem z przyjemnością.

Po pełnej nerwowych snów nocy stawiam się na Okęciu. Jest buro i chłodno. Siąpi deszcz, organizatorzy szaleją. Właśnie rozdają czekającym na płycie lotniska dzieciom po jednym żonkilu, chorągiewce i baloniku. Za ogrodzeniem tłum jeszcze spokojnych fanów z transparentami. „Michael Jackson Superstar ” i „We love you!” Mam trzy aparaty z krótkimi obiektywami i zapas filmów. Kuszę los i, jak moi koledzy po fachu, czekam.

Nagle ze zdumieniem dostrzegam wśród czekających na gwiazdora profesora Marka Kwiatkowskiego, dyrektora Łazienek Królewskich.

– A ty co tutaj robisz? – pytam, podchodząc do przyjaciela.

– Sam się nad tym zastanawiam – odpowiada profesor. – Gdyby sprowadzali do Polski urnę z prochami Chopina, to co innego. Ale Michael Jackson…

Kiwa głową i dodaje: – Mam mu pokazać Łazienki Królewskie.

Tymczasem dowiadujemy się, że samolot ma opóźnienie. Fani trwają niewzruszenie, żonkile w rękach dzieci smutnie mokną. Na płycie lotniska widzę Jacques’a Tourela, daję mu znaki ręką. Skutecznie. Przywołują mnie do siebie, Wayne podchodzi do nas i mówi: – Będziesz robił te zdjęcia.

– Na pewno wszystkie? – wciąż nie dowierzam i spoglądam na nieduży śmigłowiec Mi-8, którym będzie się poruszał Jackson. Znam ten typ. Nie ma w nim więcej niż sześć, siedem miejsc.

– Tak, wszystkie – odpowiada Wayne. – Już rozmawiałem o tobie z ochroną.

– I dostanę wyłączność? – dręczę Wayne’a.

– Masz ją, poza tobą będzie tylko jedna kamera oficjalnej telewizji – zapewnia Wayne.

Nie pytam o nic więcej, bo z miny Wayne’a wnioskuję, że jeszcze jedna moja wątpliwość i wpadnie w szał.

Biało-brązowy falcon podchodzi do lądowania punktualnie o 13.23. Ochrona stara się opanować fanów, dziennikarzy i fotografów, samolot się zatrzymuje, na pokład wchodzą polscy celnicy, straż graniczna i Wayne. Po dwudziestu minutach na czerwonym dywanie staje Michael Jackson we własnej osobie. Ubrany jest w czarne dżinsy z białymi lampasami, kowbojskie buty na wysokich obcasach, czarny kapelusz. Czarną, szamerowaną kurtkę zdobi wielki złoty medal na czerwonej szarfie.

Od kilku minut robię zdjęcia, niemal ocierając się o Jacksona. I łapię się na tym, że gwiazdor nijak nie przystaje do moich o nim wyobrażeń. Wysoki, dobrze zbudowany. Człowiek o bardzo gładkiej, zdrowej cerze. Stanowczo nie wygląda na czterdzieści lat, a tym bardziej na tych kilkadziesiąt operacji plastycznych, które niezmiennie są tematem plotek w brukowej prasie. Pierwsze wrażenie robi bardzo sympatyczne.

Po części oficjalnej musi nastąpić część mniej oficjalna. Michael, odgradzany kordonem policji, przechodzi wzdłuż rozwrzeszczanego tłumu.

Nawet nie próbuję zrozumieć tego, co się dzieje. Widzę, jak podbiegają do niego dwie dziewczyny przepuszczone przez ochroniarzy, widzę, jak żołnierze skutecznie zatrzymują jakieś „nieprzepisowe” wielbicielki, którym udało się sforsować kordon ochrony…

Nagle widzę, że w naszym kierunku szybko zbliża się duża grupa ludzi. To nie wytrzymali fani i fotoreporterzy, z których każdy chce mieć dosłownie kawałek Jacksona. Deszcz leje jak z cebra, robi się prawie ciemno, widzę po raz pierwszy zdenerwowanego Wayne’a, który daje Michaelowi rozpaczliwe znaki, aby kierował się do oczekującego na nas helikoptera. Piosenkarz je również zauważa i nagle tak ostro wyrywa do przodu, że pierwszy, nawet przed Wayne’em, dopada czekającego śmigłowca. Gdyby nie przytomność telewizyjnego kamerzysty i gdyby nie drugi ochroniarz, który wciągnął Jacksona do wnętrza maszyny, gwiazdor zamiast w Wilanowie wylądowałby w klinice. A tak skończyło się szczęśliwie tylko na zdeptanym kapeluszu i chwili strachu.

Pierwsze portrety Michaela powstały w śmigłowcu. Przestałem liczyć rolki naświetlonych filmów. Zacząłem naprawdę lubić gwiazdora i cieszyłem się, że mam szansę fotografować go z tak bliska. Raz tylko nie byłem w stanie robić zdjęć… Na oddziale onkologicznym szpitala przy Litewskiej.

Nigdy nie byłem w takim miejscu. Nie wyobrażałem sobie, co tam zastanę. Na początku wszytko przebiegało jak zawsze: powitanie, wzajemne uprzejmości. Potem przeszliśmy na oddział. Michael poprosił, żeby towarzyszyły mu tylko osoby, których obecność była niezbędna. Nie chciał kamer, dziennikarzy; chciał choć przez chwilę być jak najbliżej tych dzieci, których zdrowie i życie były tak bardzo ulotne. Byliśmy oczekiwanymi gośćmi, ale jednocześnie przybyszami z innego świata, pozbawionego tak bardzo dominujących tu trosk.

I nagle stało się coś, co uświadomiło mi, dlaczego ta wizyta była dla Michaela najważniejsza. Usiadł na szpitalnym łóżku i przytulił chore, pozbawione włosów dziecko. To, co zobaczyłem w jego oczach, z pewnością nie było konwencjonalnym gestem. To nie był gwiazdor, który ma do odfajkowania wizytę w szpitalu, bo tego żąda od niego impresario. On cierpiał razem z tym dzieckiem i współczuł mu. W pewnym momencie wszedł do pokoju, w któr ym leżał kilkunastoletni chłopiec. Nie potrafię opisać wyrazu twarzy tego chłopca. Zachwyt? Uwielbienie? Niedowierzanie? Na szafce przy łóżku leżał zeszyt cały wyklejony zdjęciami Jacksona. Te zdjęcia, wycinane z gazet, były kiepskiej jakości, źle wydrukowane, niewyraźne. I nagle bohater zdjęć we własnej osobie wchodzi do pokoju chorego chłopca. Czy można myśleć o fotografowaniu w takiej chwili?

Ze szpitala Michael wyszedł głęboko poruszony. Kiedy później rozmawiałem z profesorem Kwiatkowskim, powiedział mi: – Wiesz, ja właściwie zobaczyłem w Jacksonie człowieka dopiero na Litewskiej. Wtedy, kiedy poprosił, żeby zostawić go samego z dziećmi.

Pożegnanie na lotnisku wyglądało podobnie jak powitanie. Tłum fanów, czerwony dywan, tyle że zamiast tańczących mazura dzieci szpaler studentów Wyższej Szkoły Służby Pożarniczej w galowych mundurach. Tym razem zachwyt Michaela dla ich mundurów nie ograniczył się tylko do pochwał. – Proszę mi przysłać dwa takie – powiedział, a organizatorzy skwapliwie zapisali to życzenie. Wiem, że zostało spełnione i prywatna kolekcja mundurów gwiazdora powiększyła się o dwa strażackie mundury z Polski.

To były jedne z najbardziej ekscytujących i wyczerpujących dni w całej mojej karierze. Czas przestał się dla mnie liczyć, a właściwie wciąż go było za mało. Czasem czułem się jak reporter wojenny, który musi zrobić zdjęcie bez zastanowienia, bo wie, że sytuacja, na którą patrzy, już więcej się nie powtórzy. Byłem tak zaambarasowany swoją pracą, że dopiero kiedy samolot wzbił się w powietrze, uświadomiłem sobie, że dane mi było spędzić dwie doby w towarzystwie największej gwiazdy światowej muzyki pop. W towarzystwie człowieka, o którym wiedziałem wiele, ale – jak się okazało – nie wiedziałem najważniejszego: jaki jest naprawdę. Michael Jackson, którego mogłem poznać, nie był podobny do tego z gazet i telewizji: był spokojny, wyciszony, zamknięty w sobie. Reagujący w sposób charakterystyczny dla introwertyków, oszczędny w słowach. A jednocześnie spontaniczny i prosty jakąś dziecięcą prostotą.

Później wielokrotnie przypominałem sobie jego reakcje podczas projekcji filmu o Warszawie, czułość okazywaną małym pacjentom w szpitalu przy Litewskiej, zachwyt na widok pawia w Łazienkach Królewskich.

Myślałem też o tym, jak samotny jest człowiek nieustannie adorowany przez rozkrzyczane tłumy i co myśli, kiedy czyta w gazetach kolejne „rewelacje” na swój temat. Prywatność była jedyną rzeczą, do której dostępu mógł próbować bronić. I starał się to czynić do końca swojego życia. Nie pozwalał się fotografować, rzadko udzielał wywiadów i przyjaźnił się z niewieloma osobami, choć wielu zapewne mówiło o nim „mój przyjaciel Michael”.


Od 1988 do 2005 mieszkał w swojej posiadłości w Kalifornii, zwanej Neverland Ranch, gdzie zbudował wesołe miasteczko, prywatne zoo, salę kinowo-teatralno-taneczną, salę gier komputerowych, wioskę indiańską, XIX-wieczny Dziki Zachód, słynny zegar kwiatowy, stację kolejkową, często odwiedzane przez dzieci. W 1993 został oskarżony o molestowanie seksualne nieletnich. Wątek jego nieodpowiedniego związku z dziećmi pojawił się ponownie w 2003, po emisji dokumentu Living with Michael Jackson, jednak w 2005 został uniewinniony ze wszystkich zarzutów. Miał troje dzieci: Michaela Josepha Juniora (znanego jako „Prince”), Paris Michael Katherine oraz Prince’a Michaela (znanego jako „Blanket”). Zmarł 25 czerwca 2009, w wieku 50 lat, wskutek „nagłego zatrzymania akcji serca”.

W 2020 po raz dziewiąty z rzędu znalazł się na szczycie listy magazynu „Forbes” jako najlepiej zarabiający nieżyjący artysta, generując zyski w wysokości 400 mln dolarów. Tym samym ustanawiając rekord, ponad 2 mld dolarów zarobionych w ciągu 11 lat od śmierci.


PORTRAIT with HISTORY


Michael Joseph Jackson (born August 29, 1958 in Gary, died June 25, 2009 in Los Angeles) - pop, R&B, soul, rock and funk singer, songwriter, entertainer, dancer, actor, composer and philanthropist whose career and personal life have become an important part of mass culture. Counted among the greatest performers, composers and most popular artists in history, the best-selling solo artist of all time and the most awarded and most frequently introduced to the hall of fame, the greatest artist of all time among the living and the dead, and due to his achievements in the music industry, nicknamed the 'King of Pop ".

He began his musical career at the age of six, being the vocalist of the family band The Jackson 5. He released his first solo album Got to Be There in 1971, while still being a member of the group, with which he finally parted in 1984. He began his full solo career in 1979, and her the peak came at the turn of the 1980s and 1990s, with the release of the albums Thriller, which sells over 100 million copies worldwide, and Bad. After Thriller and Bad Jackson, he released more albums reaching high positions in the charts and sales: Dangerous (1991), HIStory (1995) and Invincible (2001). The estimated circulation of his albums and singles around the world is over 750 million copies. His achievements in the music industry include, among others a revolutionary approach to music videos (started with the music video for the song "Thriller" from 1983) and dominating the popular music market in the 1980s. He was the first black artist to gain strong support on television, in particular MTV, which has mutually beneficial promoted his pioneering music videos for the songs "Thriller" and "Billie Jean". He also popularized complex dance moves such as moonwalk and robot dance.

Winner of hundreds of awards, including 14 Grammy Awards (as well as Grammy Legend Awards and Grammy Lifetime Achievement Awards), making him the most awarded artist in popular music history, with 13 of his singles reaching number one in the US charts. He had a huge impact on mass culture, breaking many stereotypes, including racial prejudices. His work inspired masses of artists of various musical genres - from pop, soul, through R&B to hip hop.


If you are indifferent to what you are photographing, you will not take outstanding photos. This is an old truth that is still relevant today. I cannot imagine working on often difficult topics without the accompanying passion.

Over the years, I have followed with interest the careers of the two biggest pop stars - Michael Jackson and Madonna. It has nothing to do with my job or my musical tastes. Quite simply, a person who watches TV, listens to the radio and reads newspapers knows a lot about people who ignite the collective imagination to such an extent that showing and writing about them has become the duty of the media. If, however, in mid-May 1997 someone told me that I would be photographing Jackson in Poland and that I would be the only photographer who had a chance to take pictures of him from a few steps away, I could only consider it a bad joke. Two weeks later, I was standing at the airport waiting for the "King of Pop" private jet to land in Warsaw.

Even today, after more than twenty years, I can recreate the events of those days. In the afternoon I found a message on the website of the Polish Press Agency, which hardly anyone had expected, because it had not been given before: “Michael Jackson is coming to Poland. A special plane is expected at Okęcie on Tuesday, May 27 [1997], around 12.00. Jackson will fly to Warsaw from Paris. The program of the visit is not yet established. It is only known that the star will visit childcare centers. He is also to meet the President of Warsaw, Marcin Święcicki. As before, he will be staying at the Marriott Hotel.

I called a few, usually very well-informed friends. Neither of them knew anything about Jackson's visit to Warsaw. The next day, however, brought events that turned all my previous plans upside down.

As is my habit, I turned on the TV as soon as I woke up. The service was just coming to an end at CNN. The penultimate message put me on my feet: "According to not fully confirmed information, the superstar of pop music Michael Jackson will fly to Warsaw ...". I don't keep listening, just impose something on myself and run to a nearby kiosk. I buy all the journals and go home. It looks like Michael Jackson will really land in Warsaw tomorrow. I find information that the singer's visit is being prepared by the management of the World Trade Center Warsaw. It just so happens that I know the head of the Center well. I'm calling. Jacques Tourel is clearly excited. - It's fantastic that you are in Warsaw! He shouts into the receiver. Take your portfolio and come to the Marriott. Michael doesn't arrive until tomorrow, but his managers are already there. I am discussing the details of the visit with them right now.

I frantically browse the archives, dress in some crazy rush, and check in at the hotel after three quarters of an hour. It's ten in the morning. They are the first to introduce me to Wayne, the celebrity's personal secretary, manager and bodyguard, all in one person. He has been working with Michael for 25 years and is rightly called his most trusted man. When I tell Wayne that I would like to have permission to photograph Jackson throughout my visit to Poland, I hear a very American response: - We'll see what we can do. We will consider your offer.

I keep going and keep talking. Not only would I like to photograph Jackson, but I want exclusivity. I want to be wherever he is. Wayne looks at me like I'm an alien from Star Wars, and in a voice that doesn't reveal the slightest emotion, he replies:

- We do not plan any interviews or personal photos. Of course, the press will be able to photograph Michael, but from a distance. Just like it is all over the world.

I'm a bit annoyed but try to stay calm and explain to Wayne that I'm not interested in taking pictures with a telephoto lens in a crowd of other photographers. I want to be able to show people a piece of the truth about Jackson, and that is only possible when I can get very close to him. Since Jackson is coming to Poland on a private visit (something extraordinary for him), my photos may be the only true documentation of this event. Their promotional value cannot be overestimated.

On Waynie, my entire exposition does not, of course, make the slightest impression. "We'll see what we can do," she repeats boringly.

- There's a press conference tonight. Come and find out more.

During the conference, however, I do not learn anything new and I still do not receive any binding reply. I'm really angry because I know what it means to be able to photograph Jackson up close in such an unconventional situation. Every photographer dreams about it. I am no exception. Admittedly, I have not yet tried to arrange a photo session for him, but only because I knew how it might end. I could only expect one answer: "Michael Jackson's office does not provide any private photos of the singer." And that's the truth. Except for two, maybe three accidents, Jackson's photos taken by professional photographers for any use other than to promote an album or tour have never appeared. Besides, Jackson, about whom all the tabloids in the world are constantly writing all these crazy things, somehow didn't tempt me. In his hats, masks and bizarre uniforms, with an incomprehensible taste for wild animals and small children, he seemed to me to be a posed and capricious star. He was certainly not one of my idols, although I listened to some of his songs with pleasure.

After a night full of nervous dreams, I go to Okęcie. It is drab and cool. It's raining, the organizers are going crazy. They are just handing out one daffodil, a flag and a balloon to the children waiting on the tarmac. Behind the fence, a crowd of still calm fans with banners. "Michael Jackson Superstar" and "We love you!" I have three cameras with short lenses and a stock of films. I am tempting fate and, like my colleagues, I am waiting.

Suddenly, I am amazed to see Professor Marek Kwiatkowski, the director of the Royal Łazienki, among those waiting for the star.

- What are you doing here? - I ask, walking up to my friend.

"I wonder about it myself," the professor replies. - If they were to bring an urn with Chopin's ashes to Poland, that would be a different matter. But Michael Jackson ...

He nods and adds: - I have to show him the Royal Łazienki.

Meanwhile, we learn that the plane is delayed. The fans remain impassive, the daffodils in the hands of the children are sadly wet. On the tarmac, I see Jacques Tourel, gesturing for him with my hand. Efficiently. They call me over, Wayne comes to us and says, "You're going to take these pictures."

- Are you sure all of them? - I still do not believe and look at the small Mi-8 helicopter, which will be used by Jackson. I know this type. There are no more than six or seven seats in it.

"Yes, all of them," Wayne replies. - I've already talked to security about you.

- And I'll get the exclusivity? - tormenting Wayne.

"You have it, there will only be one official TV camera besides you," Wayne assures.

I don't ask for anything more, because from Wayne's expression I conclude that one more doubt of mine and he will go berserk.

The white and brown falcon arrives punctually at 13.23. Security tries to get hold of fans, journalists and photographers, the plane stops, Polish customs officers, border guards and Wayne come on board. Twenty minutes later, Michael Jackson himself becomes on the red carpet. He is dressed in black jeans with white stripes, high-heeled cowboy boots, a black hat. The black, braided jacket is decorated with a large gold medal on a red sash.

I've been taking pictures for several minutes, almost brushing against Jackson. And I find that the star does not match my ideas about him in any way. Tall, well built. A man with a very smooth, healthy complexion. She definitely does not look forty years old, let alone the several dozen plastic surgeries that are invariably the subject of gossip in the tabloid press. The first impression is very nice.

The official part must be followed by a less official part. Michael, cordoned off by the police, walks along the screaming crowd.

I'm not even trying to understand what's happening. I see two girls running up to him, let them through bodyguards, I see how the soldiers effectively stop some "illegal" admirers who have managed to break the cordon of security ...

Suddenly I see that a large group of people is rapidly approaching us. These are tough fans and photojournalists, each of whom wants to literally have a piece of Jackson. The rain is pouring down, it's getting almost dark, and for the first time I see a nervous Wayne giving Michael desperate signs to head to the helicopter waiting for us. The singer notices them as well and suddenly pulls them forward so sharply that the first one, even in front of Wayne, catches up with the waiting helicopter. If it were not for the TV cameraman and the other security guard who pulled Jackson inside the machine, the star would end up in the clinic instead of in Wilanów. And this happily ended only with a trampled hat and a moment of fear.

The first portraits of Michael were made in a helicopter. I stopped counting the rolls of exposed films. I started to really like the star and was glad to have the chance to photograph him up close. Only once I was unable to take pictures ... In the oncology ward of the hospital in Litewska Street.

I've never been in a place like this. I couldn't imagine what I would think there. In the beginning, everything was as usual: greeting, mutual pleasantries. Then we moved to the ward. Michael asked to be accompanied only by those whose presence was essential. He did not want cameras, journalists; he wanted to be as close as possible to those children whose health and life were so fleeting for a moment. We were the expected guests, but at the same time visitors from a different world, devoid of the worries that dominated here.

And suddenly something happened that made me realize why this visit was most important to Michael. He sat down on the hospital bed and hugged the sick, hairless child. What I saw in his eyes was certainly not a conventional gesture. It was not a celebrity who had an appointment to check in at the hospital, because that is what the impresario wants him to do. He suffered with this child and felt sorry for him. At one point, he entered the room where a teenage boy was lying. I cannot describe the expression on this boy's face. Delight? Worship? Disbelief? On the bedside table was a notebook full of photos of Jackson on it. These photos, cut from newspapers, were of poor quality, poorly printed, blurry. And suddenly the hero of the photos himself enters the sick boy's room. Can you think about taking photos at a moment like this?

Michael left the hospital deeply touched. Later, when I talked to professor Kwiatkowski, he told me: - You know, I actually saw a man in Jackson only in Litewska Street. Then when he asked to be left alone with the children.

Saying goodbye at the airport was similar to greeting. A crowd of fans, a red carpet, but instead of the dancing children, a row of students of the Higher School of Fire Service in gala uniforms. This time, Michael's admiration for their uniforms was not limited to praise only. "Send me two of these," he said, and the organizers eagerly wrote down the wish. I know that it has been fulfilled and the private collection of the star's uniforms has been expanded by two firefighter uniforms from Poland.

These were some of the most exciting and exhausting days of my entire career. Time ceased to matter to me, or in fact it was still not enough. Sometimes I felt like a war reporter who had to take a picture without thinking because he knew the situation he was looking at wouldn't happen again. I was so embarrassed by my work that it was only when the plane took off that I realized that I had the chance to spend two days in the company of the world's greatest pop music star. In the company of a man who I knew a lot about, but - as it turned out - I did not know the most important thing: what he really is. The Michael Jackson I was able to meet was not like the one in newspapers and television: he was calm, quiet, withdrawn. Reacting in a way characteristic of introverts, sparing in words. And at the same time spontaneous and simple with a kind of childlike simplicity.

Later, many times I remembered his reactions during the screening of a film about Warsaw, the tenderness he showed to little patients in the hospital on Litewska Street, and his delight at the sight of a peacock in the Royal Łazienki Park.

I also thought about how lonely a person is constantly adored by shouting crowds and what he thinks when he reads new "revelations" about himself in the newspapers. Privacy was the only thing he could try to defend. And he tried to do it for the rest of his life. He did not allow himself to be photographed, rarely gave interviews, and was friends with few, though many probably referred to him as "my friend Michael."

From 1988 to 2005, he lived in his California estate, called Neverland Ranch, where he built an amusement park, private zoo, cinema, theater and dance hall, computer games room, Indian village, 19th century Wild West, famous flower clock, train station, often visited by children. In 1993, he was charged with sexual harassment of minors. The plot of his inadequate relationship with the children re-emerged in 2003 after the documentary "Living with Michael Jackson" was broadcast, but in 2005 he was acquitted of all charges. He had three children: Michael Joseph Junior (known as "Prince"), Paris Michael Katherine and Prince Michael (known as "Blanket"). He died on June 25, 2009, at the age of 50, of "sudden cardiac arrest".

In 2020, for the ninth time in a row, he topped Forbes' list as the highest-paid late artist, generating $ 400 million in profits. Thus, setting the record, over 2 billion dollars earned in 11 years from death.












Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page