top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraCzesław Czapliński

PORTRET z HISTORIĄ Józef Hen

Zaktualizowano: 31 paź 2023


„…Możesz być dobroczyńcą, możesz być oprawcą – jedno i drugie jest w naszej naturze. Zależy więc, której stronie natury pozwolisz wziąć górę…” – Józef Hen.

Józef Hen (właśc. Józef Henryk Cukier) (ur. 8 listopada 1923 w Warszawie) – pisarz i publicysta żydowskiego pochodzenia, dramaturg, reportażysta, scenarzysta filmowy.

Z małżeństwa z Ireną z domu Lebewal (1922–2010) ma dwoje dzieci: Magdalenę (ur. 1950) i Macieja (ur. 1955).

Urodził się i wychował w kamienicy przy ul. Nowolipie 53 w Warszawie. Jego ojciec, Rubin Cukier z Radzynia, był rzemieślnikiem hydraulikiem, matka Ewa (Chawa) Hempel pochodziła z Warszawy. Miał trójkę starszego rodzeństwa (dwie siostry i brata).

Jako dziecko współpracował z założonym przez Janusza Korczaka „Małym Przeglądem”. Ukończył prywatne żydowskie Gimnazjum Męskie im. Magnusa Kryńskiego.

Podczas obrony Warszawy przebywał na Nowolipiu. W listopadzie 1939 opuścił miasto i przedostał się do Białegostoku.

Wojnę spędził w Związku Radzieckim. Pracował przy budowie szosy Lwów-Kijów, a potem trafił do Samarkandy w Uzbekistanie. W 1944 wstąpił do Ludowego Wojska Polskiego. W czasie wojny stracił ojca, zabitego w 1945 w Buchenwaldzie, brata Mojżesza (ur. 1920), który zaginął w ZSRR oraz siostrę Mirkę (1917–1942). Wojnę przeżyły matka i siostra Stella (ur. 1915). W 1944 przyjął pseudonim literacki „Hen”, który z czasem zaczął mu służyć za nazwisko. Zaraz po wojnie był redaktorem tygodnika „Żołnierz Polski”. Służbę wojskową zakończył w stopniu kapitana w 1952.

Już w 1947 opublikował pierwszą książkę Kijów, Taszkent, Berlin. Dzieje włóczęgi, która została uznana za obiecujący debiut. Pisał reportaże, nowele, opowiadania, prozę historyczną i powieści dla dorosłych i młodzieży, a także scenariusze filmowe, które niekiedy też reżyserował, m.in. Autobusy jak żółwie. Na podstawie jego utworów nakręcono na początku lat 60. m.in. filmy Krzyż Walecznych, Nikt nie woła, Kwiecień oraz Prawo i pięść. Później sfilmowano też powieść „Crimen” jako serial Crimen i opowiadania „Przypadki starościca Wolskiego” jako serial Rycerze i rabusie. Był także autorem scenariusza serialu historycznego Królewskie sny, opublikowanego później także w wersji książkowej. Publikował też m.in. na łamach tygodnika Świat.

W styczniu 1976 roku roku podpisał list protestacyjny do Komisji Nadzwyczajnej Sejmu PRL, przeciwko zmianom w Konstytucji PRL.

Napisał m.in. powieść dla młodzieży Bitwa o Kozi Dwór (1955), powieść wojenną Kwiecień (1960), dwie autobiograficzne powieści tworzące cykl „Teatr Heroda” („Przed wielką Pauzą” i „Opór”), liczne zbiory opowiadań, w tym Krzyż Walecznych (1964), powieść historyczną Crimen (1975) oraz tomy esejów Nie boję się bezsennych nocy (1987) i wspomnień Nowolipie (1991). Inną pozycją w jego dorobku są beletryzowane biografie, wśród nich Ja, Michał z Montaigne (1978) oraz Błazen – wielki mąż (1998) – obszerny szkic postaci i wielostronnej działalności Tadeusza Boya-Żeleńskiego.

Wielokrotnie nagradzany i odznaczany m.in. Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski (1998), Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2006), otrzymał nagrodą literacką im. Władysława Reymonta (2008), Nagrodę Literacką m.st. Warszawy w kategorii „Warszawski twórca” (2009), Medal „Zasłużony dla Tolerancji” (2002), Nagrodę Polskiego PEN Clubu im. Jana Parandowskiego (2017).

Józef Hen jest autorem m.in. Druga linia (1951), Moja kompania (1951), Notes lejtnanta Nikaszyna (1952), Kijów, Taszkient, Berlin (1958), Więzień i jasnowłosa (1960), Kwiecień (1961), Mgiełka (2000), ​Yokohama (1974), Bokser i śmierć (1975), Crimen : opowieść sensacyjna z XVII wieku (2011), ​Teatr Heroda; Przed wielką pauzą; Opór(1982), ​Nie boję się bezsennych nocy (1987), ​Królewskie sny (1989), ​Twarz pokerzysty(1990), ​Nikt nie woła (1990), Nowolipie (1991), ​Odejście Afrodyty (1995), Niebo naszych ojców i inne opowiadania (1997), ​Błazen – wielki mąż (1998), Ja, Michał z Montaigne...1999), ​Mój przyjaciel król  (2003), Milczące między nami, Jeden Świat, (2004), Bruliony profesora T. (2006), Prawo i pięść (2006), Pingpongista (2008), ​Dziennik na nowy wiek(2009), Szóste, najmłodsze i inne opowiadania, (2012), ​Powrót do bezsennych nocy, Dzienniki (2016), Ja, deprawator, Sonia Draga, Katowice (2018).

Idę ul. Mokotowską w Warszawie, w kierunku Pl. Trzech Krzyży. Mokotowska zrobiła się bardzo europejska, ładne sklepy, stare odnowione kamienice, uśmiechnięci ludzie. W pewnej chwili z drugiej strony ulicy macha do mnie Józef Hen. Przechodzę na druga stronę, witamy się, który od wstępu zaczyna.

—Czy już Pan wie, że na okładce mojej ksiązki jest Pana zdjęcie, zmusiłem do tego wydawnictwo.

—Jeszcze nie wiem, ale czy ma sens zmuszać kogoś – powiedziałem przekornie?

—Niech Pan sobie wyobrazi, chcieli wziąć na okładkę moje zdjęcie, gdzie jestem uśmiechnięty.

—Co w tym złego, uśmiech się dobrze sprzedaje – kontynuuję.

—Może i tak, ale w tym dzienniku umiera moja żona.

—W takim bądź razie, zapraszam Pana na moje spotkanie „Artyści w Łazienkach”, jakie od kilku lat organizuję. Ustalamy precyzyjnie date 16 maja 2013 r.

Przed spotkaniem z publicznością, rozmawiam z Henem o wspomnieniach z Łazienek.

Pamiętam w Łazienkach przed wojną spotkałem dziewczynę z Gimnazjum Kaleckiej, nazywała się Gina, w której się nieśmiało zakochałem. Nawet napisałem do niej kilka liścików, nie wiedziała, że to ja, była nawet nimi zainteresowana.

Kiedy ją zobaczyłem z koleżankami w Łazienkach, wstydziłem się podejść. W tym czasie zobaczyłem fotografa tzw. Leikarza, który miał aparat Leica. Poprosiłem go dyskretnie, aby sfotografował dziewczynę i umówiłem się na odbiór zdjęcia i zapłatę.

Kiedy miałem już jej zdjęcie i spotkałem ją na ulicy, podeszłem i pokazałem jej zdjęcie. Spojrzała na zdjęcie zdziwiona i powiedziała, że musimy się zobaczyć, bo w tej chwili nie ma pieniędzy. Powiedziałem, że nie o pieniądze tu chodzi. Po tym spotkaniu, przestała mi się podobać.

Jest o tym wzmianka w “Nowolipiu”, kiedy w czasie wojny próbuję przejść przez granicę Niemiecko-Sowiecką. Zatrzymał mnie wartownik niemiecki – który mówił po polsku – zapytał, czy mam pieniądze? Powiedziałem mu, że mam tylko 50 groszy, pokazałem mu portfel, w który on zobaczył to zdjęcie, jasnowłosej aryjskiej dziewczyny.


—Kto to jest? – zapytał.

—Moja dziewczyna – odpowiedziałem zdecydowanie.

—Wcześnie zaczynasz – powiedział – i przepuścił przez granicę. W ten sposób mi się ta dziewczyna wypłaciła i pewnie uratowała życie.


Kiedy odwiedziłem go 14 września 2001 w jego mieszkaniu w Alejach Ujazdowskich, na biurku z maszyną do pisania, z poprzedniej epoki, nieopodal, gdzie mieszkam w Warszawie, zadałem mu kilka pytań.

—Czesław Czapliński: Pierwsze zapamiętane wspomnienie?

—Józef Hen: Zawsze mi się wydawało, że najstarsze wspomnienie, to plama słoneczna kołysząca się na szarym tynku muru, gdzieś między Nowolipiem a Lesznem. Tak napisałem w „Nowolipiu”.

Ale kiedy Krysia Kofta też się przyznała do plamy słonecznej (którą chciała pochwycić), wytężyłem pamięć i zobaczyłem coś innego, Jest przedpokój, a przede mną mały kotek, biały z czarną łatką na grzbiecie, który na mój widok się napręża. Wiem — bo dziecko to wie — że i ja jestem malutki, ten kotek pewnie dlatego jest mi bliski, wyciągam do niego ręce, a on się coraz bardziej spręża. Zachwycony, zakochany w kotku, powiedziałem: „Jaki cujny kotek…” Pamiętam te słowa, jakiś swój podziw – ale dlaczego „cujny”? Skąd to słowo? Czy wiedziałem, co ono znaczy? Chyba nie. Dziecko słyszy słowo i przyswaja je sobie. I nadaje mu własne znaczenie. Wydaje mi się, że moje zachowanie podobało się dorosłym. Byłem dla nich jak ten kotek. „Słyszeliście? Powiedział, że ten kotek jest czujny, no, no…”.

—Cz.Cz.: Niespełniona miłość?

—J.H.: Gra szmacianką na wybrukowanym podwórku się nie liczy: nie wiedziałem, że uprawiam sport. Wracałem do domu z postrzępionymi spodenkami i odrapanymi boleśnie kolanami. Przemywano mi rany wodą utlenioną, a ja zaciskałem zęby, żeby nie piszczeć.

Zaczęło się od złotego medalu Kusocińskiego w Los Angeles. Wszyscy tylko o tym mówili. Kiedy miałem dziesięć lat, przeczytałem wspomnienia „Kusego” „Od palanta do olimpiady”. Były tam zdjęcia z treningu i opowieść o tym, jak jego szwedzki trener kazał mu wysoko unosić kolana, żeby krok był dłuższy i miększy. Zaczęłem ćwiczyć bieg z wysokim unoszeniem kolan. Zdaje się, że z dobrym skutkiem. Bo kiedy po wojnie biegałem czasem na krakowskiej „Olszy”, mówiono mi, że mam elastyczny krok.

W sporcie, jak w sztuce (i w kilku innych dziedzinach) — liczy się talent. Ja go nie miałem. Podziwiałem kolegów, którzy mieli to, co można nazwać „iskrą Bożą”. Albo diabelską intuicję. Ja byłem uparty, pracowity. Opanowałem gaszenie piłki, grę głową, podawałem dokładnie, byłem na boisku szybki i waleczny. Poza tym miałem coś, co doceniam dopiero dzisiaj: tak zwany dobry ogląd pola. Na pewno byli lepsi ode mnie. Ale gwiazdor dopiero wtedy w drużynie się spełnia, kiedy pracuje na niego uparty i pożyteczny wyrobnik. Taki jak ja.

Ciągnęło mnie do biegania. Marzyłem o średnim dystansie. O zwycięstwach na finiszu. Zapewne uporczywym treningiem – znowu mimo braku talentu – do czegoś bym doszedł. Po wojnie, na bieżni krakowskiej „Olszy”, gdzie grywałem w tenisa, okazało się, że nie jest z tym tak źle. Wygrałem kilka prywatnych pojedynków na czterysta metrów. Nikt nie mierzył czasu.

Kto wie, jeśli do czegoś miałem talent (średni), to do tenisa. Ale było już za późno: straciłem dzieciństwo i młodość. Poza tym, tak między nami, miałem w życiu do robić. Tak mi się zdaje…

Prawdziwie niespełniona miłość. Innym młodym ludziom majaczą się przed zaśnięciem kobiece ponętności – ja, kiedy zamykałem powieki, widziałem siebie na zielonym boisku strzelającego pod kątem ostrym do bramki. Nie do obrony.

—Cz.Cz.: Czym jest przemijanie?

—J.H.: Miałem osiemnaście lat, kiedy, maszerując po chrzęszczącym śniegu na front, pomyślałem po raz pierwszy o przemijaniu. Bez buntu. Z rezygnacją. I ta świadomość przy mnie została. Odzywa się ona, kiedy grozi mi zapamiętanie się w gniewie, w poczuciu krzywdy. Pozwala korygować uczucia. Nie zawsze mi się ono udaje, to osiągnięcie filozoficznego dystansu – cóż, człowiek jest ułomny, ale w końcu ten dzwonek się odzywa i przypomina: trzeba spasować.

Nie lubię, kiedy pocieszają: „Czas wszystko łagodzi”. Nie taki jest sens tej wypowiedzi. Jeśli kogoś skrzywdziłeś, to nie rozgrzeszaj się upływem czasu. Sumienie nie zna przedawnienia – tyle, że ból staje się tępy.

Przemijaniu poświęcono wielkie dzieła. Czyż cały Proust nie jest o tym? Można więc na ten temat nieskończenie. Warto chyba jedenk dodać, że nic tak nie przemija, jak słowa, popularność, sukces. To, co się dzisiaj podoba, jutro będzie zapomniane i niezrozumiałe. To, co dzisiaj wzrusza, jutro spotka się z obojętnością. Pomagają w tym procesie żarłoczne, nienasycone media. Newsy tylko krótko są newsami – newsy szybko się starzeją.

Czasem, by całkiem przeminąć. Pamięć ludzka, wiadomo, jest zawodna. Jeśli nawet coś zachowa, to w sposób zniekształcony.

Więc zapisz swoją myśl – może się uratuje. Może ktoś po nią, utrwaloną, sięgnie, ktoś bliski lub ktoś, kogo twój zapis bliskim uczyni.

A właściwie – co za różnica?

„Cóż my wiemy o drugim człowieku? Tyle, ile raczy nam odsłonić. Reszty możemy się tylko domyślać” (Józef Hen).


“…Kłamstwo jest lepkie. Nie smakuje jedzenie, nie cieszy zieleń, nie ma radości, kiedy człowiek wciąż się ociera o lepkie kłamstwo. I wciąż widzi - w telewizji - bezczelne, śliskie twarze kłamców. Oszczerców, nienawistników, donosicieli. I z nimi musi żyć w jednym kraju, na jednej ulicy... Trzeba by się szorować, by zmyć z siebie tę lepkość, o którą się ocieramy. Chodzimy wszyscy niedomyci…” – Józef Hen.

PORTRAIT with HISTORY Józef Hen


“… You can be the benefactor, you can be the torturer - both are in our nature. So it depends which side of nature you let take the top… ”- Józef Hen.

Józef Hen (born Józef Henryk Cukier) (born November 8, 1923 in Warsaw) - writer and journalist of Jewish origin, playwright, reporter, film screenwriter.

Married to Irena née Lebewal (1922–2010), he has two children: Magdalena (born 1950) and Maciej (born 1955).

He was born and raised in a tenement house at ul. Nowolipie 53 in Warsaw. His father, Rubin Cukier from Radzyń, was a plumber craftsman, and his mother Ewa (Chawa) Hempel came from Warsaw. He had three older siblings (two sisters and a brother).

As a child, he collaborated with the Mały Przegląd founded by Janusz Korczak. He graduated from the private Jewish Male Gymnasium. Magnus Kryński.

During the defense of Warsaw, he was in Nowolipie. In November 1939, he left the city and made his way to Białystok.

He spent the war in the Soviet Union. He worked on the construction of the Lviv-Kiev highway, and then ended up in Samarkand in Uzbekistan. In 1944 he joined the Polish People's Army. During the war, he lost his father, killed in 1945 in Buchenwald, his brother Mojżesz (born 1920), who went missing in the USSR, and his sister Mirka (1917–1942). Mother and sister Stella (born 1915) survived the war. In 1944 he adopted the literary pseudonym "Hen", which later began to serve as his surname. Immediately after the war, he was the editor of the weekly "Żołarza Polski". He completed his military service as a captain in 1952.


Already in 1947, he published his first book Kiev, Tashkent, Berlin. The Story of a Vagabond, which was considered a promising debut. He wrote reportages, short stories, short stories, historical prose and novels for adults and teenagers, as well as film scripts, which he sometimes directed, e.g. Buses like turtles. Based on his works, in the early 1960s, the films Cross of Valor, Nobody's Calling, April and Law and the Fist. Later, the novel "Crimen" was also filmed as the series Crimen and the short stories "The cases of starościca Wolski" as the series Knights and rabus. He was also the author of the script for the historical series Royal Dreams, which was later also published in a book version. He also published, among others in the Świat weekly.

In January 1976, he signed a letter of protest to the Extraordinary Committee of the Sejm of the People's Republic of Poland against changes to the Constitution of the People's Republic of Poland.

He wrote, inter alia, a novel for young people, Bitwa o Kozi Dwór (1955), the war novel Kwiecień (1960), two autobiographical novels making up the series "Herod's Theater" ("Before the Great Pause" and "Resistance"), numerous collections of short stories, including Krzyż Walojny (1964) , the historical novel Crimen (1975) and volumes of essays I am not afraid of sleepless nights (1987) and memories of Nowolipie (1991). Another item in his oeuvre are fictionalized biographies, including Me, Michał of Montaigne (1978) and Jester - Big Husband (1998) - an extensive sketch of Tadeusz Boy-Żeleński's character and multifaceted activity.

He has received numerous awards and distinctions, incl. Commander's Cross with the Star of the Order of Polonia Restituta (1998), the Gold Medal for Merit to Culture Gloria Artis (2006), he received the literary award Władysław Reymont (2008), Literary Award of the Capital City of Of Warsaw in the category of "Warsaw Creator" (2009), Medal "Meritorious for Tolerance" (2002), Polish PEN Club Award. Jan Parandowski (2017).

Józef Hen is the author of, among others Second line (1951), My company (1951), Notes of lieutenant Nikaszyn (1952), Kiev, Tashkent, Berlin (1958), Prisoner and blonde (1960), April (1961), Mgiełka (2000), Yokohama (1974), Boxer and Death (1975), Crimen: a sensational story from the 17th century (2011), Herod's Theater; Before the big pause; Resistance (1982), I'm Not Afraid of Sleepless Nights (1987), Royal Dreams (1989), Pokerzysty's Face (1990), Nobody's Calling (1990), Nowolipie (1991), Aphrodite's Departure (1995), Our Fathers' Heaven and Other Stories (1997), Jester - a great husband (1998), Me, Michał of Montaigne ... 1999), My friend the King (2003), Silent Between Us, One World, (2004), Professor T.'s Brullions (2006), Law i fist (2006), Pingpongista (2008), Diary for the new age (2009), Sixth, youngest and other stories (2012), Return to sleepless nights, Diaries (2016), Me, depravator, Sonia Draga, Katowice (2018 ).

I go along ul. Mokotowska in Warsaw towards Pl. Three Crosses. Mokotowska has become very European, nice shops, old renovated tenement houses, smiling people. At one point, Józef Hen is waving to me from across the street. I go to the other side, say hello, who starts with the introduction.

—Do you already know that there is a photo of you on the cover of my book, I forced the publishing house to do so. "I don't know yet, but does it make sense to force someone," I said teasingly? —You can imagine, they wanted to take a cover picture of me, where I'm smiling. "What's wrong with that, a smile sells well," I continue. —Maybe so, but my wife dies in this diary.

—In that case, I invite you to my meeting "Artists in Łazienki", which I have been organizing for several years. We precisely set the date on May 16, 2013. Before meeting the audience, I talk to Hen about his memories from Łazienki. I remember in Łazienki, before the war, I met a girl from the Kalecka Gymnasium, her name was Gina, with whom I shyly fell in love. I even wrote a few notes to her, she didn't know it was me, she was even interested in them.

When I saw her with her friends in Łazienki, I was ashamed to approach. At that time, I saw a photographer called Leikarz who had a Leica camera. I asked him discreetly to photograph the girl and arranged for the photo to be picked up and paid for. Once I had her picture and met her on the street, I walked over and showed her picture. She looked at the picture surprised and said that we have to see each other because there is no money at the moment. I said it's not about money. After this meeting, I no longer like her. It is mentioned in “Nowolipie”, when I try to cross the German-Soviet border during the war. A German guard - who spoke Polish - stopped me and asked if I had money? I told him I only had 50 cents, showed him the wallet in which he saw this picture of a fair-haired Aryan girl. -Who is this? - He asked. "My girlfriend," I replied firmly. "You start early," he said, "and let him cross the border." This is how this girl paid me off and probably saved my life. When I visited him on September 14, 2001 in his apartment in Aleje Ujazdowskie, on a desk with a typewriter from a previous era, near where I live in Warsaw, I asked him a few questions.

—Czesław Czapliński: First remembered memory?

—Józef Hen: I always thought that the oldest memory was a sunspot swinging on the gray plaster of the wall, somewhere between Nowolipie and Leszno. This is what I wrote in "Nowolipie".

But when Krysia Kofta also admitted to the sunspot (which she wanted to capture), I strained my memory and saw something else. There is a hall, and in front of me a small kitten, white with a black patch on its back, strains at the sight of me. I know - because the child knows it - that I am also tiny, this kitten is probably so close to me, I stretch my arms out to him, and he is getting more and more tense. Delighted, in love with the kitty, I said: "What a cute kitty ..." I remember these words, some admiration - but why "cunning"? Where does this word come from? Did I know what it meant? Probably not. The child hears the word and absorbs it. And gives it its own meaning. I think the adults liked my behavior. I was like that kitty to them. "Did you hear? He said this kitten is alert, well, well ... ".

—Cz.Cz.: Unfulfilled love?

—J.H .: Playing with a rag in a paved yard doesn't count: I didn't know I was playing sports. I was coming home with frayed shorts and painfully shabby knees. My wounds were rinsed with hydrogen peroxide, and I was gritting my teeth to avoid squeaking.

It all started with Kusociński's gold medal in Los Angeles. Everyone was just talking about it. When I was ten years old, I read the memoirs of "Kuse" "From a jerk to the Olympics." There were pictures of the training and the story of his Swedish trainer having his knees raised high for a longer and softer step. I started practicing running with a high knee lift. It seems to be to great effect. Because after the war I was sometimes running on Krakow's "Olsza", I was told that I had a flexible step. In sport, as in art (and in a few other fields), talent matters. I didn't have it. I admired my colleagues who had what could be called "a spark of God." Or devilish intuition. I was stubborn, hardworking. I mastered putting the ball down, playing with my head, passing it accurately, being fast and brave on the pitch. Besides, I had something that I appreciate only today: the so-called good field view. They were definitely better than me. But the star is only fulfilled in the team when a stubborn and useful laborer works for him. Just like me. I was drawn to jogging. I dreamed of middle distance. About victories at the finish. Probably through persistent training - again despite the lack of talent - I would have achieved something. After the war, it turned out that it was not so bad on the Krakow Olsza track, where I played tennis. I won several private duels over four hundred meters. Nobody timed.

Who knows, if I had a (medium) talent for something, it was tennis. But it was too late: I had lost my childhood and youth. Besides, between us, I had to do in my life. I think so… A truly unfulfilled love. Other young people dream about female allure before falling asleep - I, when I closed my eyes, saw myself on the green field shooting at an acute angle into the goal. Indefensible.

—Cz.Cz .: What is transience?

—J.H .: I was eighteen when, marching through the crunching snow to the front, I thought for the first time about passing. No rebellion. With resignation. And this awareness stayed with me. She speaks when I am in danger of forgetting myself in anger, in harm. It allows you to correct feelings. I do not always succeed, it is reaching a philosophical distance - well, man is handicapped, but in the end the bell rings and reminds me: you have to fold. I don't like when they comfort you: "Time mellows everything." This is not the point of this statement. If you have hurt someone, do not excuse yourself over time. Conscience knows no statute of limitations - except that the pain becomes dull. Great works have been devoted to transience. Isn't all Proust about it? So you can do this endlessly. It is worth adding that nothing passes away like words, popularity, success. What you like today will be forgotten and incomprehensible tomorrow. What is moving today will meet with indifference tomorrow. The voracious, insatiable media help in this process. News is news only briefly - news age quickly.

Sometimes to pass completely. Human memory, you know, is unreliable. Even if it keeps something, it will be distorted. So write down your thought - maybe he'll save himself. Maybe someone will reach for it, recorded, someone close or someone whom your record will make close to. Actually - what's the difference? "What do we know about the other man? As much as he deigns to reveal to us. We can only guess the rest ”(Józef Hen).

“… The lie is sticky. Food does not taste good, green is not happy, there is no joy when a person is still rubbing against a sticky lie. And he still sees - on TV - the cheeky, slippery faces of liars. Slanderers, haters, informers. And he has to live with them in one country, on one street ... You would have to scrub to wash away the stickiness we rub against. We all walk unwashed… ”- Józef Hen.


Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page