top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraCzesław Czapliński

PORTRET z HISTORIĄ Emilia & Zbigniew Fitz

Zaktualizowano: 8 sty 2022


„(…)„Być albo nie być” - Sztuka odpowiada za mnie na to pytanie. Poznałem żonę Emilię na Akademii Sztuk Pięknych i nasza miłość stała się miłością do sztuki. Od wielu lat doświadczamy wzlotów i upadków życia - tylko sztuka dawała nam nieustający haj. Proces pomiędzy umysłem a plamą farby to miejsce, w którym dzieje się coś nowego. Podróżowanie przez przestrzeń i wymiary, linie, kolory, kształty i faktury daje mi prawdziwe przeżycie miłości - akt malowania…” – Zbigniew Fitz.

Zbigniew Fitz (ur. 17 kwietnia 1943 r. w Krakowie).

Po ukończeniu malarstwa i historii sztuki na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w 1967 r., uciekł, wraz z żoną Emilią, z którą był na tym samym roku studiów, przez Paryż i Montreal do USA w 1974 roku. Był sponsorowany przez jedną z większych firm tekstylnych (jako projektant tekstyliów) w celu uzyskania wizy stałej, a później obywatelstwa.

Jego pierwsza wystawa pt. „Metaforyczne trendy w sztuce” w USA odbyła się w Dimock Gallery na Uniwersytecie George'a Washingtona w Waszyngtonie w 1977 r.

W 1986 roku powrócił na kilka lat do Europy, aby zwiedzać i studiować w muzeach, zwłaszcza włoskich. Podczas pobytu w Europie miał kilka wystaw w muzeach południowej Francji, Fundacji Paul Ricard oraz w Galerii Spirale w Prato we Włoszech.

W 1996 roku otrzymał, wraz z żoną, prywatny grant od kolekcjonera z Kalifornii. W tym samym roku wrócił do USA i zamieszkał w Phoenix, AZ. W latach 1997-2001 miał kilka wystaw w Phoenix, Los Angeles, Santa Barbara oraz wystawę indywidualną w Dinnerware Contemporary Art Gallery w Tucson w stanie AZ.

Rok 2001 był punktem zwrotnym w jego artystycznej wizji. Zaczął rozwijać nowy styl i uważał go za życiowe osiągnięcie.

W 2006 przeniósł się do Karoliny Południowej, a w 2007 miał wystawę retrospektywną w Greenwood Museum. Teraz maluje bez przerwy, odkrywając ekscytujące aspekty swojej nowej formy.

Z Emilią i Zbigniewem Fitzem poznałem się w marcu 1982 r., kiedy odwiedziłem ich w Cuddebackville w Górach Catskill na północy stanu Nowy Jork. Pamiętam ich urokliwą posiadłość na Kennel Rd. Właściwie, gdziekolwiek skierowało się aparat, było ujęcie nie z tej ziemi. Odwiedzałem ich tam kilka razy i zrobiłem rozmowę w nowojorskim „Przeglądzie Polskim” poniżej.

Chyba ostatni raz widzieliśmy się 31 października 1984 na słynnym nowojorskim Halloween. Właśnie Fitz pokazał mi to wydarzenie od środka, które potem przez lata fotografowałem.

Czesław Czapliński – NOWY JORK – WSPÓŁCZESNY BABILON „Przegląd Polski” 29 kwietnia – 5 maja 1982, New York:

Emilia i Zbigniew Fitz poznali się na pierwszym roku studiów w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Dyplomy uzyskali w 1967 roku w pracowni malarstwa i grafiki profesorów C. Rzepińskiego i M. Wejmana. Podczas studiów wraz z grupą kolegów z uczelni założyli "Grupę A”. z którą wspólnie wystawiali — najpierw w Polsce, a następnie w Paryżu, dokąd wyjechali w 1967 roku na stypendium Ministerstwa Kultury i Sztuki. Od 1974 roku na stałe mieszkają w Stanach Zjednoczonych.

Swoje prace wystawiali wielokrotnie (Muzeum Adama Mickiewicza, Warszawa, 1966; „Polska sztuka” na Uniwersytecie Sorbońskim, Paryż. 1968; "Nowy realizm”, Henquez Gallery, Paryż, 1970; Orly Art Gallery, Paryż, 1970; Cagnes-sur-Mer, Paryż, 1973; La Place des Artistes. Montreal,1974).

O wystawie "Metaforyczne prądy w polskiej sztuce", która odbyła się w Waszyngtonie w 1977 równoprawnym z malarstwem

r., tak pisała Jo Ann Lewis w "The Washington Post”: “…Emilia i Zbigniew Fitz: przenieśli swoje zainteresowania warunkami życia człowieko do nieludzkiego kontekstu Manhattanu i wyniki są tak szokujące, że nie trzeba ich tłumaczyć. Wieżowce i urządzenia używane w konstrukcjach nabrały groźnego ludzkiego charakteru, a ludzie zostali zdehumanizowani i przemienieni w półludzkie bestie, małpy, wilki. płazy – które jak King Kong mieszają się ludźmi i stają się znacznie bardziej interesujące...”.

Za swoje prace artyści otrzymali wiele wyróżnień, m.in. od Sociëtć des Artistes Francais (Paryż, 1969), pierwszą nagrodę przyznaną przez Radio Francuskie i TV (1973).

Obecnie Emilia i Zbigniew Fitz przygotowują album. Znajdą się w nim reprodukcje obrazów i zdjęcia, ktore w pierwszej fazie stanowiły tylko dokument i swoisty szkicownik dla malarstwa, a teraz stały się równoprawnym z malarstwem środkiem wyrazu.

—Czesław Czapliński: Kiedy po raz pierwszy zetknęliście się państwo z malarstwem?

–Zbigniew Fitz: Już w szkole podstawowej okazało się, że byłem jedynym, który robi tzw. gazetki ścienne, rysuje karykatury nauczycieli. Pamiętam jeszcze przypadek, kiedy ciężko chorowałem i miałem wysoką gorączkę. Przyśnił mi się wówczas niesamowity sen, który próbowałem opowiedzieć swoim rodzicom i znajomym, ale oni nie bardzo mogli to zrozumieć; dopiero kiedy narysowałem – wszystko stało się jasne. Od tego czasu wiedziałem. że będzie to mój sposób porozumiewania się z ludźmi. I dlatego naturalną kontynuacją moich zainteresowań plastycznych w szkole podstawowej było pdjęcie nauki w liceum sztuk plastycznych. a następnie w ASP w Krakowie.

—Emilia Fitz: Ja pamiętam jeszcze wcześniejsze czasy. Gdy byłam małym dzieckiem, bardzo lubiłam rysować patykiem na piasku, niejednokrotnie przez kilka godzin.

— Cz.Cz.: Co dała państwu Akademia Sztuk Pięknych w Krakowie?

–Zbigniew Fitz: Nic — zupełnie nic, stracone pięć lat, Oprócz ogólnego oczytania, które wyniosłem już z liceum sztuk plastycznych. Akademia dała mi gorycz świadomości, że wiele osób robi to, do czego nie ma predyspozycji. W Akademii próbowano uczyć sztuki, której przecież nie można nauczyć, natomiast prawie pomijano technikę, której nauczenie powinno być głównym zadaniem uczelni artystycznej. Jedynymi pozytywnymi i wzbogacającymi mnie duchowo i warsztatowo w ciągu 5 lat studiów były ządania, które sam sobie postawiłem i realizowałem. Z profesorów niesposób nie wspomnieć o Adamie Hofmanie, z którym zetknąłem się w liceum, i właśnie on nauczył mnie głębokiego patrzenia, a nie ślizgania się po powierzchni, jak to miało miejsce w ASP w Krakowie.

—Emilia Fitz: ASP na pewno nie dała mi tego, czego się spodziewałam, ale zawdzięczam jej poważne zetknięcie się z historią sztuki, jak również pewne podstawy warsztatowe. Ale gdybym zaufała Akademii, to pewnie zatraciłabym całą swoją indywidualność, gdyż to, czego uczono, było znacznie uproszczone i zmanierowane. Adam Hofman, którego ja również poznałam przez Zbyszka, był jedynym człowiekiem, który o sztuce opowiadał zupełnie normalnie. Mówił, że trzeba malować i rysować codziennie, być sobą, i to właśnie jest prawdziwą sztuką.

—Cz.Cz.: W pracach państwa widać pewne pierwiastki surrealistyczne — do jakiej grupy zaklasyfikowalibyście państwo własne malarstwo?

—Zbigniew Fitz: Byłbym skłonny nazwać to, co robimy, bardziej sztuką metaforyczną niż surrealizmem, ale zgadzam się oczywiście z określeniem surrealizm, pod warunkiem, że będzie ono wzbogacone o element społeczny — jeśli już ma być to klasyfikowane.

—Cz.Cz.: Czy Nowy Jork ma wpływ na to, co państwo robicie; jeśli tak —to jak duży?

—Zbigniew Fitz: Już od dawna największą uwagę przywiązywaliśmy do treści, a ponieważ pewnego dnia znaleźliśmy się w Nowym Jorku, odkryliśmy, że ta treść jest tu najbardziej widoczna na świecie. Każda epoka miała swój Babilon, Rzym czy Paryż — a teraz Nowy Jork jest takim ustokrotnionym miejscem. I właśnie to nas sprowokowało. To, co robimy, znalazło swoją treść i formę tutaj, wcześniej nasze prace nie miały takiej metaforyki. Po prostu nie była ona konieczna w zakamuflowanym europejskim świecie.

—Emilia Fitz: Tutaj łatwiej sobie uświadomić, przeciw czemu się człowiek buntuje, ale również łatwiej dojść do tego, o czym się marzy. Nowy Jork jest miastem, które wyzwala to, co jest w człowieku uśpione. To jest fantastyczne, a zarazem jest to twórcze zło tego miasta.

—Cz.Cz. Jaką rolę spełnia fotografia w państwa pracy?

—Zbigniew Fitz: Zaczęło się od tego, że fotografia zastępowała szkicownik, ale w miarę jak zaczęło przybywać zdjęć — zbiór przestał pełnić funkcję szkicownika i nabrał wartości samej w sobie — stał się niezależny w stosunku do tego, co malowaliśmy.

PORTRAIT with HISTORY Emilia & Zbigniew Fitz

“(…)"To be or not to be" - Art ansvers this question for me. I met my wife Emilia in Fine Art Academy and our love became love for art. For many years we have been experiencing up's and down's of life - only art was giving us the constant high. The process between mind and the splash of paint is the place where new happens. Travelling through the space and dimentions, lines, color, shapes and textures gives me the true experience of love - the act of painting…” – Zbigniew Fitz.

Zbigniew Fitz (born April 17, 1943 in Krakow).

After graduating in painting and art history at the Academy of Fine Arts in Krakow in 1967, he escaped with his wife Emilia, with whom he was in the same year of studies, via Paris and Montreal to the USA in 1974. He was sponsored by one of the larger textile companies (as a textile designer) to obtain a permanent visa and later citizenship.

His first exhibition entitled "Metaphorical Trends in Art" in the USA was held at the Dimock Gallery at George Washington University in Washington in 1977.

In 1986 he returned to Europe for a few years to visit and study in museums, especially in Italy. During his stay in Europe, he had several exhibitions at the museums of southern France, the Paul Ricard Foundation and at the Spirale Gallery in Prato, Italy.

In 1996, he and his wife received a private grant from a California collector. That same year he returned to the US and settled in Phoenix, AZ. Between 1997 and 2001, he had several exhibitions in Phoenix, Los Angeles, and Santa Barbara, and a solo exhibition at the Dinnerware Contemporary Art Gallery in Tucson, AZ.

2001 was a turning point in his artistic vision. He began to develop a new style and considered it a life achievement.

In 2006 he moved to South Carolina and in 2007 he had a retrospective exhibition at the Greenwood Museum. Now he paints nonstop, discovering the exciting aspects of his new form.

I met Emilia and Zbigniew Fitz in March 1982, when I visited them in Cuddebackville in the Catskill Mountains in upstate New York. I remember their lovely mansion on Kennel Rd. In fact, wherever the camera went, there was a shot out of this world. I visited them there several times and made an interview in the New York "Przegląd Polski" below.

Probably the last time we saw each other on October 31, 1984, at the famous Halloween party in New York. It was Fitz who showed me this event from the inside, which I then photographed for years.

Czesław Czapliński - NEW YORK - CONTEMPORARY BABYLON "Przegląd Polski" April 29 - May 5, 1982, New York:

Emilia and Zbigniew Fitz met during the first year of studies at the Academy of Fine Arts in Krakow. They obtained their diplomas in 1967 in the painting and graphics studio of professors C. Rzepiński and M. Wejman. During their studies, together with a group of colleagues from the university, they founded "Group A", with which they exhibited together - first in Poland and then in Paris, where they went on a scholarship from the Ministry of Culture and Art in 1967. They have been living in the United States since 1974.

They exhibited their works many times (Adam Mickiewicz Museum, Warsaw, 1966; "Polish Art" at the Sorbonne University, Paris. 1968; "New Realism", Henquez Gallery, Paris, 1970; Orly Art Gallery, Paris, 1970; Cagnes-sur-Mer , Paris, 1973; La Place des Artistes. Montreal, 1974).

About the exhibition "Metaphorical trends in Polish art", held in Washington in 1977, equal to painting, wrote Jo Ann Lewis in The Washington Post:

“… Emilia and Zbigniew Fitz: they transferred their interest in human living conditions to the inhuman context of Manhattan and the results are so shocking that they do not need to be explained. Skyscrapers and devices used in structures acquired a fierce human character, and people were dehumanized and turned into semi-human beasts, monkeys, wolves. amphibians - which, like King Kong, mix people up and become much more interesting ... ”.

The artists received many awards for their works, incl. from Sociëtć des Artistes Francais (Paris, 1969), first prize awarded by Radio France and TV (1973). Currently, Emilia and Zbigniew Fitz are preparing an album. It will include reproductions of paintings and photos, which in the first phase were only a document and a kind of sketchbook for painting, and now have become a means of expression equal to painting.

—Czesław Czapliński: When did you first come across painting?

–Zbigniew Fitz: Already in primary school it turned out that I was the only one who did the so-called wall papers, draws caricatures of teachers. I still remember a case when I was seriously ill and had a high fever. I had an amazing dream then, which I tried to tell my parents and friends, but they couldn't quite understand it; only when I drew - everything became clear. I have known since then. that it will be my way of communicating with people. And that is why the natural continuation of my art interests in elementary school was taking my education in the high school of fine arts. and then at the Academy of Fine Arts in Krakow.

—Emilia Fitz: I remember even earlier times. When I was a small child, I liked to draw on the sand with a stick, often for several hours.

—Cz.Cz .: What did the Academy of Fine Arts in Krakow give you?

–Zbigniew Fitz: Nothing - nothing at all, lost five years, Except for general reading, which I already learned from high school of fine arts. The Academy gave me the bitterness of knowing that many people do what they are not predisposed to. At the Academy, attempts were made to teach art, which cannot be taught, while almost neglecting the technique, which should be the main task of an art school. The only demands that were positive and enriching me spiritually and in terms of technique during the 5 years of my studies were the demands that I set for myself and realized. Among the professors, it is hard not to mention Adam Hofman, with whom I met in high school, and it was he who taught me to look deeply, not to slide on the surface, as was the case at the Academy of Fine Arts in Krakow.

—Emilia Fitz: The Academy of Fine Arts certainly did not give me what I expected, but I owe her a serious experience with art history as well as some technical basics. But if I had trusted the Academy, I would probably have lost all my individuality, because what was taught was greatly simplified and mannered. Adam Hofman, whom I also met through Zbyszek, was the only person who spoke about art in a completely normal way. He said you have to paint and draw every day, be yourself, and this is real art.

—Cz.Cz .: There are some surreal elements in the works of the state - to which group would you classify your own painting?

—Zbigniew Fitz: I would be inclined to call what we do more metaphorical than surrealism, but of course I agree with the term surrealism, provided that it is enriched with a social element - if it is to be classified.

—Cz.Cz .: Does New York influence what you do; if so, how big?

—Zbigniew Fitz: For a long time, we paid the greatest attention to content, and because one day we found ourselves in New York, we discovered that this content is the most visible here in the world. Each epoch had its Babylon, Rome or Paris - and now New York is such an isolated place. And that's what provoked us. What we do has found its content and form here, our works did not have such a metaphor before. It was simply not necessary in a camouflaged European world.

—Emilia Fitz: Here it is easier to realize what you are rebelling against, but also easier to come to what you dream about. New York is a city that releases what is dormant in a person. This is fantastic and it is also the creative evil of this city.

—Cz.Cz.: What is the role of photography in your work?

—Zbigniew Fitz: It began with photography replacing a sketchbook, but as the number of photos began to appear - the collection ceased to function as a sketchbook and gained value in itself - it became independent of what we were painting.



Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page