top of page
Szukaj
Zdjęcie autoraCzesław Czapliński

PORTRET z HISTORIĄ Nogi Tiny Turner albo kolejny cud na Mszczonowskiej


„ŻYCIE GRÓJCA” – miesięcznik - 30 października 2023.


Nogi Tiny Turner albo kolejny cud na Mszczonowskiej

Mszczonowską, na której przed wojną egzystowało wielu Żydów, w okresie PRL-u zwano „dzielnicą cudów”. Genius loci powoduje, że rzeczy niesamowite dzieją się tu także i obecnie, choć w zupełnie nowym wydaniu, bardzo kulturalnie, bez potrzeby alkoholizowania się czy dokonywania jakichkolwiek ekscesów. Niemała w tym zasługa Ewy i Grzegorza Rejerów, którzy w starej kamienicy przy Mszczonowskiej 6 otworzyli Galerię Fanaberia.

Nazwa galerii idealnie pasuje do miejsca. Jak „dzielnica cudów”, to wiadomo: dziwactwo. Owszem, dla wielu może wydać się istnym wymysłem, by w naszych czasach, jakże zmaterializowanych,oraz w tym miejscu, jakby schowanym na uboczu, otwierać przybytek nienastawiony na dochody, lecz na promocję szeroko pojętej kultury.

Opowieść artysty fotografa

O tym, jak to jednak potrzebna inicjatywa, przekonaliśmy się 20 października. W deszczowy wieczór w Fanaberii powiało wielkim światem. Sprawiła to obecność Czesława Czaplińskiego, artysty fotografa, urodzonego w 1953 r. w Łodzi, mieszkającego w Nowym Jorku i w Warszawie, a mającego częściowo grójeckie korzenie za sprawą matki, Wiktorii Marianny Stężyckiej. Pan Czesław, jak czytamy w nocie biograficznej, „zdobył międzynarodową sławę jako autor zdjęć portretowych znanych osobistości ze świata kultury, polityki, biznesu i sportu”. Nic dziwnego, że jego gawęda, poświęcona głównie okolicznościom powstania tychże zdjęć, pełna anegdot i zwrotów akcji, wzbudziła w nas ciekawość i zachwyt, może nawet i zazdrość… Fajnie samemu byłoby doświadczyć takich przeżyć, choć fotografowanie znanych jednostek, jak się dowiedzieliśmy, nie jest rzeczą prostą.

Nie chwalmy Picassa

Do sesji fotograficznej należy przygotować się od strony merytorycznej, to znaczy zaznajomić się z sylwetką bohatera, a w przypadku, gdy już wyzionął ducha i zdecydowaliśmy się opowiedzieć o nim niejako przez jego bliskich, poznać właśnie te osoby. Po co? By uniknąć wpadek takich, jaką pan Czesław miał z Francoise Gilot, malarką, dawną muzą zmarłego w roku 1973 Pabla Picassa. Fotografując w Nowym Jorku filigranową Francoise, ciągle mówił o twórcy „Guerniki”. Kobieta po pół godzinie nie wytrzymała i przerwała sesję. Miała dość słuchania o Pablu. Niezbyt miło zapisał się w jej pamięci, o czym pan Czesław dowiedział się dopiero później od swej koleżanki, będącej po lekturze książki wspomnieniowej Francoise, zatytułowanej "My Life with Picasso". Trafił jak kulą w płot. Załamka. Jednakże wysłał do pani Gilot fotki, jakie wykonał, nie oczekując niczego w zamian. Tymczasem ona przysłała mu list. Wyleciał z niego czek na przyzwoitą kwotę wraz z podziękowaniem za zdjęcia, jakich do tej pory jeszcze nikt nie zrobił, przedstawiające ją poważnie, prawdziwie… Co za satysfakcja dla autora! Aparat fotograficzny jest narzędziem w rękach artysty!

Mina kolegi

Zatem, używając terminologii wojskowej, najpierw powinniśmy rozpoznać swego bohatera i jego środowisko, co teraz znacząco ułatwia Internet. Najtrudniejszą rzeczą bywa jednak samo nawiązanie kontaktu z postacią. Nierzadko trzeba uciekać się do sprytu, forteli albo modlić się o przypadek. Ten ostatni poniekąd zadecydował o możliwości „uchwycenia” Stanisława Lema, co za cud uznał świadek wydarzenia, kolega po fachu, znany z albumów o Janie Pawle II, Adam Bujak (miał minę…).

Czupryna Trumpa

Przeważają plusy. Czesław Czapliński objechał kawał świata, choćby zaglądając z Jerzym Kosińskim do Izraela i Strefy Gazy, gdzie przekonał się o złożoności panującej tam sytuacji społeczno-politycznej. Nawiasem mówiąc, właśnie nasz artysta fotograf doprowadził do wydania w Polsce „Malowanego ptaka”, w czym pomogła Irena Dziedzic. Uprawiając swą sztukę, przede wszystkim poznał wielu sławnych ludzi. Okazali się zupełnie inni,niż na ogół się sądzi. Michael Jackson był skromnym człowiekiem i wcale nie odpadał mu nos. Rozbrajająca skromność cechowała ks. Jana Twardowskiego, którego ubrał w modną koszulę oraz uszczęśliwił niekłopotliwymi w zakładaniu butami (bez sznurowadeł). Nikt inny, tylko pan Czesław sprawił, że Donald John Trump, bawiący w 2017 r. w Polsce jako prezydent USA, mający już wtedy na głowie starannie zaczesywaną łysinę, oniemiał z zachwytu na widok jednego z trzech podarków, jakie dostał od prezydenta Andrzeja Dudy. Był to album ze zdjęciami Trumpa, wykonanymi w 1985 r. w Nowym Jorku przez gościa Fanaberii. Do tego stopnia rozczulił polityka wizerunek niespełna 40-letniego przystojniaka z czarną czupryną, czyli siebie samego, że już odchodząc z Białego Domu, zabrał ze sobą właśnie ten album, tzn. wykupił go ze składu oficjalnych prezentów, które dostali przywódcy Stanów Zjednoczonych. Zatem Donald Trump, ów twardziel, okazał się zwykłym człowiekiem, skorym do nostalgii czy wzruszeń.

Czesław Czapliński był też świadkiem łez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Zaprzyjaźnił się z Tadeuszem Kantorem, Ryszardem Kapuścińskim i innymi. A na wspomnienie fotografowania Tiny Turner, niemal rozmarzył się, co przyjęliśmy z pełnym zrozumieniem.




-Jakie ona miała nogi… – westchnął, biorąc się obu rękoma za głowę.

Propozycja nie do odrzucenia

Jak już jesteśmy przy pięknych kobietach. Panie Czesławie, zanim w grodzie Kraka ziści się wystawa o Kantorze – to może najpierw dałoby radę sportretować Scarlett Johansson, aktorkę, uznawaną za najseksowniejszą kobietę świata, której pradziadek, Żyd o nazwisku Szlamberg, pochodził z Grójca? Sesja fotograficzna w Nowym Jorku oraz na Mszczonowskiej, książka, a może film dokumentalny? Co za reklama Grójca! Tylko jak dotrzeć do boskiej Scarlett? Spokojnie. Pewnie w rzeczywistości jest zwyczajną dziewczyną, więc da się skusić na sok gruszkowy. Jaśniutki i słodziutki. Weźmie go pan ze sobą do Nowego Jorku w torbach pięciolitrowych, trzylirowych albo w litrowych butelkach. Firma o wszystkim pomyślała.


Remigiusz Matyjas




Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comentarios


bottom of page