top of page
Szukaj
Zdjęcie autoraCzesław Czapliński

PORTRET z HISTORIĄ Mieczysław Ptaśnik

Zaktualizowano: 8 sty 2022


Mieczysław Ptaśnik (ur. w styczniu 1927 we Lwowie, zm. 23 listopada 2014 w Warszawie) – historyk, muzealnik, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego.


Syn Zofii Małachowskiej-Ptaśnik i Jana Ptaśnika, historyka, mediewisty, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie. Jego ojciec zmarł w 1930 roku. Mieczysław Ptaśnik pierwsze lata życia spędził z matką i ciotką w majątku Szczepłoty, gdzie podjął naukę w szkole. Po czterech latach przeniósł się do Lwowa, do szkoły prowadzonej przez zakonników przy ulicy Lelewela. Mieszkał na stancji u przyjaciół rodziny, państwa Baumów.

27 września 1939 po wkroczeniu Sowietów do wsi Szczepłoty, został z rodziną wyrzucony z dworu i zakwaterowany w domu przy młynie. Wkrótce wrócił na stancję do Lwowa, kontynuował naukę. W kwietniu 1940 aresztowano jego ciotkę i matkę, i wywieziono do Kazachstanu. Matka zmarła na zesłaniu rok później.

Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej Mieczysław Ptaśnik wrócił do Szczepłot, pracował we własnym majątku jako robotnik. W 1944 roku razem z rodziną Baumów wyjechał do Krościenka nad Dunajcem. Po wkroczeniu Sowietów przez miesiąc służył w miejscowej milicji. Następnie wraz z rodziną Baumów wyjechał do Krakowa. Ukończył liceum, studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Zawodowo związany był z krakowskim radiem. Przez dwa lata był asystentem na Uniwersytecie. Pracował też na Wawelu jako kierownik służby oświatowej muzeów krakowskich.

W drugiej połowie lat 50. przeprowadził się do Warszawy. W latach 1962–1972 pełnił funkcję Dyrektora Centralnego Zarządu Muzeów i Ochrony Zabytków. W latach 1973–1977 był Pełnomocnikiem Dyrektora Instytutu Wzornictwa Przemysłowego ds. Wystawiennictwa i Popularyzacji Wzornictwa w Warszawie. Współtwórca sukcesów wielu głośnych wystaw tego okresu, m. in. „Wzornictwo skandynawskie” (1974); „Jugosławiańskie wzornictwo przemysłowe” (1974); „Wzornictwo polskie”, Praha (1974); „Wzornictwo Niemieckiej Republiki Federalnej” (1975); „Wzornictwo w Wielkiej Brytanii” (1976).

W latach 1977–1989 Dyrektor Centralnego Biura Wystaw Artystycznych „Zachęta” w Warszawie. Członek Honorowy Stowarzyszenia Konserwatorów Zabytków.

Moje poznanie, sesja fotograficzna i wywiad z Mieczysławem Ptaśnikiem, to cała seria następujących po sobie „przypadkowych” faktów. Piszę „przypadkowych”, gdyż nie planowałem wcześniej tego spotkania.

Przyleciałem do Warszawy z Nowego Jorku w połowie 1988 r. na 2-3 tygodnie, miałem kilka sesji zdjęciowych i przy okazji chciałem załatwić wystawę portretów wybitnych postaci, chcąc to powiązać ze 150.leciem powstania fotografii, jakie w 1989 miało być obchodzone na całym świecie.

Nie miałem jeszcze mieszkania w Warszawie, zatrzymałem się w Hotelu Victoria w Warszawie, nieopodal Galerii Zachęta, którą chciałem odwiedzić, ale mówiono mi, że tam jest plan wystaw ustawiany na lata i jestem za młody, to raczej retrospektywa przed śmiercią, albo po.

Pomyślałem jednak, co mi szkodzi iść do Zachęty, obejże wystawe i porozmawiam z dyrektorem, którym wówczas był Mieczysław Ptaśnik. Wzięłem portfolio ze zdjęciami i poszedłem bez umówienia, nie było internet i telefonów komórkowych. W sekretariacie powiedziałem, że przyleciałem z Nowego Jorku i chce się spotkać w pilnej sprawie z dyrektorem. Po dwóch minutach sekretarka zaprosiła mnie do dyrektora, po podaniu ręki i dzień dobry, położyłem na stole portfolio i zaczęłem pokazywać portrety wibitnych postaci.

—O co Panu chodzi? – zapytał w pewnym momencie dyrektor.

—Chce pokazać w przyszłym roku zdjęcia w Zachęcie, będzie 150 lat fotografii, na pewno Pan wie.

—Usiądźmy, to poważna sprawa – zaczął dyrektor. Powiem szczerze, mnie się to wszystko podoba.

—Tu dodałem – chciałbym zaprosić ambasadora amerykańskiego na otwarcie, bo wiele postaci jest z Ameryki.

—To jeszcze gorzej – kontynując dyrektor. Powiem wprost. Jeśli pan myśli, że o takich sprawach, ja tu decyduje sam, to się Pan myli.

—Przecież jest pan dyrektorem? – dodałem zdziwiony.

—Muszę z tym pójść do KC – kontynuował Ptaśnik – proszę wziąć od sekretarki telefony i umówić się na spotkanie w przyszłym tygodniu, jak już będę po rozmowach i oczywiście zostawić mi portfolio.

Za kilka dni, już umówiony telefonicznie z dyrektorem, wchodzę do gabinetu, poważna twarz dyrektora, proszę usiąść – zaczął. Nie byli zachwyceni, szczególnie ambasadorem amerykańskim na otwarciu, ale dali mi wolną rękę.

—I co? – zapytałem.

—Robimy.

To znakomity moment na sesję zdjęciową i rozmowę dla nowojorskiego tygodnika o Zachęcie. Właśnie wtedy 1 lipca 1988 r. zrobiłem Ptaśnikowi pierwsze zdjęcia i przeprowadziłem rozmowę o historii Zachęty, którą publikuję poniżej.

Wernisaż mojej wystawy w Zachęcie TWARZĄ w TWARZ odbył wię 13 stycznia 1989 r. Kilkadziesiąt recenzji m.in. pisała — Elżbieta Szafrańska, "Kronika towarzyska" Czesława Czaplińskiego, Krajowa Agencja Informacyjna 17-23 stycznia 1989 r.:

“…To, że w ciągu jednego wieczora można stanąć twarzą w twarz z Josephem Brodskim, Jane Fondą, Wojciechem Fangorem, Witoldem Lutosławskim i innymi wielkimi świata - to zasługa polskiego artysty fotografika - Czesława Czaplińskiego. Dwieście portretów 150 osób ze sceny politycznej, kulturalnej, sportowej, w tym 50 Amerykanów, 50 Polaków mieszkających za granicą i 50 - w Polsce, same znane nazwiska, a nie zawsze znane twarze, oglądają w pełnym świetle reflektorów goście warszawskiej "Zachęty". "Twarzą w twarz", bo taka jest nazwa otwartej właśnie w tej prestiżowej galerii, wystawy rozpoczyna jubileuszowy rok 150-lecia fotografii.

Co sprawiło, że prace Czaplińskiego wybrano na rozpoczęcie jubileuszu? Może to, że jest inny od innych, "groźny artysta w swej sztuce. Pokazuje twarz człowieka taką jaka jest: maska persona, wyżłobiona przez czas i społeczeństwo, z naturalnej twarzy człowieka..." mówi o jego fotografii pisarz Jerzy Kosiński. A oto co sam autor pisze o swojej twórczości: "...oszczędność środków wyrazu, prostota i syntetyczność w wyborze i ujęciu motywów - to główne elementy moich zdjęć. W portrecie najważniejsza jest dla mnie twarz... jest odbiciem całego życia". (...)

Dla rodaków po obu stronach oceanu jest polskim artystą, który jako pierwszy na skalę międzynarodową otworzył światową "kronikę towarzyską", w jakiej Polacy też mają swoje miejsce…”.

W Zachęcie na wernisażu i na ścianie byli m.in. Nina Andrycz, Beata Tyszkiewicz, Jerzy Ficowski, Daniel Passent, Szymon Szurmiej, Artur Międzyrzecki, Eryk Lipiński, Gustaw Holoubek, Irena Dziedzic, Nina Terentiew, Artur Sandauer, Erna Rosenstein, Jerzy Lisowski, Henryk Bereza, Stasys Eidrigevicius, Paweł Pierściński… aby wymienić kilku.

Czesław Czapliński ZACHĘTA Mieczysław Ptaśnik, nowojorski PRZEGLĄD POLSKI 5 stycznia 1989:

„…Rozdzierane płótno wydawało głos podobny do krzyku. A gdy w otworze na kilka łokci długim błysnęło białe drzewo rusztowania, strach mnie zdjął…bo podobne było do kości bielejących w rozłupanym trupie…” – tak podobno zwierzał się Władysław Podkowiński (1866-1895) po dokonaniu ‘na zimno’, z całym spokojem, zniszczenia rzeczy, która w danej chwili była mu najdroższa. Przedmiotem tym był olbrzymiach rozmiarów obraz zatytułowany Szał uniesień, który wystawiony w salonie Zachęty przez pięć tygodni, od 18 marca do 23 kwietnia 1894 roku, cieszył się ogromnym zainteresowaniem. Zachęte odwiedziło wtedy ponad 12 tys. osób (…). Tym większe było zaskoczenie, gdy 23 kwietnia rano zjawił się na wystawie, poprosił woźnego o schodki, przeciął płótno na krzyż i spokojnie wyszedł z galerii…” pisała Barbara Majewska w artykule Szał uniesień.

Trudno dziś, po prawie stu latach stwierdzić, co było przyczyną zachowania Podkowińskiego. Przypuszcza się, że w kobiecie z obrazu rozpoznano pewną znaną damę, zniszczył więc płótno w obowie przed skandalem. Pewne jest, iż był nieszczęśliwie zakochany, co spowodowało załamanie psychiczne i w połączeniu z chorobą płuc doprowadziło do śmierci już uznanego, a tylko 29-letniego artysty.

Po śmierci Podkowińskiego Szał uniesień został odnowiony i był eksponowany w osobnej Sali w Zachęcie ponownie ściągając tłumy.

Użyta w tytule nazwa najbardziej prestiżowej galerii – Zachęta, jest ogólnie przyjętym skrótem Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie założonej w 1860 r., wiele lat przed opisanym incydentem, przy współudziale artystów malarzy: Wojciecha Gersona, Alfreda Schouppego i Józefa Simmlera oraz miłośników sztuki: Edwarda bar. Rostowieckiego i Józefa Ignacego Kraszewskiego.

Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych odegrało wielką rolę w popularyzacji sztuki. Organizowało wystawy, a także rozsyłało dla członków bezpłatnie reprodukcje dzieł Matejki, Brandta, Grottgera, Gersona. Zachęta podtrzymywała ducha narodu w czasach rozbiorów. Była jedyną tego typu placówką w zaborze rosyjskim.

Siedziba Towarzystwa stała się ważnym miejscem spotkań, o czym wspomina Stefania Podhorska-Okołów w książce Warszawa mego dzieciństwa:

„…W latach 1898-1900 wznowiono według projektu Szyllera (architekt, twórca m.in. gmachu głównego Politechniki Warszawskiej i mostu Poniatowskiego) własny gmach obok kościoła ewangelickiego na placu nazywanym placem Małachowskiego.

Odtąd do niedzielnego programu przeciętnej warszawskiej inteligenckiej rodziny należało odwiedzić wystawy w Zachęcie. Około południa trudno się było przecisnąć przez tłum…”.

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Zachęta jeszcze energiczniej zozwinęła swą działalność. Wystawiali w jej salach najwybitniejsi polscy artyści: Matejko, Chełmoński, Fałat, Axentowicz, Wyczółkowski.

Przyszedł rok 1922. „…Ranek tego fatalnego dnia 16 grudnia 1922 r. upłynął Narutowiczowi na wizycie u kardynała Kakowskiego. Przedtem jeszcze podpisał pierwszy swój akt łaski dla jakiegoś szaleńca.

—To dobry znak — powiedział. —Ktoś dzięki mnie będzie żył (…).

Około godz. 11.30 Eligiusz Niewiadomski wmieszał się w tłum gości zapełniających sale Zachęty. Spokojny i uśmiechnięty witał się ze znajomymi. Tuż przed godz. 12 samochód prezydenta dojeżdżał do Zachęty. Ulica witała go spokojnie. Prezes Zachęty Kozłowski prosił zabranych o utworzenie szpaleru dla dostojnego gościa. Obecni byli premier Nowak, ministrowie Kumaniecki i Makowski, ambasador angielski Max Muller z żoną. Na schodach witał prezydenta szef protokołu dyplomatycznego Stefan Przeździecki. Prezes Kozłowski, dziękując za przybycie, prowadził gościa w głąb gmachu. Rozległy się oklaski i wiwaty.

—Bardzo interesuję się sztuką — powiedział Narutowicz. —Niestety tak mi brak czasu, że już dwa lata nie byłem w Zachęcie.

Zaczął oglądać obrazy. Wiele osób z zapełniającego salę tłumu przyglądało mu się z ciekawością. Jego osoba stała się przecież obiektem tylu ataków, plotek i insynuacji. Prezydent stał tyłem do Sali. Eligiusz Niewiadomski poczuł, że ‘wybiła godzina’. Szybko wyciągnął rewolwer. Padły trzy strzały…

Nastąpiło straszliwe zamieszanie. Ktoś wołał doktora. Poetka Kazimiera Iłakowiczówna podtrzymywała głowę Narutowicza. Znajdujący się przypadkiem w pobliżu dr Śniegocki stwierdził natycnmiast zgon…” – tak pisze Marek Ruszczyc w książce pt. Strzały w Zachęcie. Wydarzenie, które miało miejsce w Zachęcie, rozniosło się echem po Polsce i świecie. W Polsce o mało nie doprowadziło do wojny domowej, o czym w dalszej części książki pisze Ruszczyc:

„…Zabójstwo to stało się prawdziwym szokiem dla uczciwego ogółu społeczeństwa polskiego, wywarło głębokie wrażenie za granicą. Osobista tragedia Narutowicza: wybitnego naukowca, żarliwego patrioty, który trzydzieści lat swego życia spędził poza Polską, w Szwajcarii, człowieka kryształowego, stojącego zawsze na uboczu ówczesnych walk politycznych, połączyła się z tragedią państwa, którego ustrój i system w kilka ledwie lat po odzyskaniu niepodległości wyhodował pożywkę tego rodzaju zamachu…”.

Dla upamiętnienia postaci Gabriela Narutowicza jedna z sal zachęty jego imię.

Z II wojny światowej i powstania warszawskiego Zachęta wyszła obronną ręką. Nie mszę więc opisywać wspaniałego gmachu z impnującą fasadą i napisem "Artibuz” pod tympanonem, gdyż stoi do dziś w nie zmienionej formie przy placu Małachowskiego 3, obok Grobu Nieznanego Żołnierza i Hotelu Victoria.

Znajduję się w gabinecie dyrektora Zachęty – Mieczysława Ptaśnika. Na biurku w artystycznym nieładzie leżą sterty zaproszeń, katalogów wystaw i pism artystycznych z całego świata. Udało mi się spotkać z dyrektorem przed otwarciem wystawy "Swieżo malowane”, w której brało udział ponad trzydziestu młodych artystów prezentujących swoje prace z ostatnich pięciu lat.

—Ile wystaw odbyło się w ciągu roku w Zachęcie?

— Około 30 wystaw indywidualnych i zbiorowych — rozpoczyna Ptaśnik, żywo gestykulując. —Staramy się pokazywać najciekawszych polskich i zagranicznych artystów, wśród których byli m.in.: Max Ernst, Giorgio de Chirico, Roy Lichtenstein, Kazimierz Malewicz, Henry Moor, Pablo Picasso, Jan Cybis, Xawery Dunikowski…

—Czy robicie coś oprócz działalności wystawienniczej?

—Oczywiście! Przechowujemy i udostępniamy dokumentację polskiego życia plastycznego, jak również prowadzimy działalność dydaktyczną dla dzieci i młodzieży. Nie możemy się już pomieścić w obecnym wnętrzu i od kilku lat prowadzone są prace budowlane, które mają być zakończone w 1990 r.

—Co będzie efektem tych prac?

—Zwiększenie chociażby liczby sal wystawowych z 9 obecnie do 17 po remoncie, oraz zwiększenie powierzchni użytkowej z 3500 m. kw. do 7500 m kw.

W tym momencie Ptaśnik spojrzał na zegarek: —Musimy już kończyć, bo niedługo będzie wernisaż wystawy.

Z daleka przyciąga wzrok dużych rozmiarów plakat w czerwonym kolorze z napisem „Świeżo malowane”. Na schodach prowadzących do drzwi wejściowych do Zachęty pełno ludzi. Przeciskam się przez tłum do dużego hallu. Powyżej morza głów na marmurowych schodach światło telewizyjnych reflektorów oświetla przemawiającego. Przef nimi kilka mikrofonów sprawozdawców radiowych. Dobiega właśnie końca część oficjalna wernisażu „Świeżo malowane” i razem z tłumem, w którym rozpoznaję wiele znanych artystów, pisarzy i muzyków po pięknych schodach wchodzę do sal wystawowych. Przypominają mi się przedwojenne opisy wernisaży i gdyby nie to, że na ścianach są współczesne obrazy, można by powiedzieć, że niewiele zmieniło się od tamtego czasu.

Obecnie wystawa jest pierwszym od wielu lat pokazem prac młodych artystów skupionych wokół Zachęty z kolejną wystawą młodej generacji, eksponowaną w ostatnim roku; poprzednia to „Co słychać?” u Norblina, „Realizm radykalny. Abstrakcja konkretna” w Muzeum Narodowym i bezpośrednio poprzedzający wystawę w Zachęcie „Arsenał 88” w hali Gwardii, nawiązujący do historycznego „Arsenału’55”.

Zachęta jak dawniej, tak i dziś jest najważniejszą galerią w Polsce, określaną często mianem narodowej. Pokazuje to, co najlepsze w polskiej i światowej plastyce, nie boi się również eksponować tego co nowe, jest miejscem dyskusji i twórczych prezentacji.


PORTRAIT with HISTORY Mieczysław Ptaśnik

Mieczysław Ptaśnik (born in January 1927 in Lviv, died on November 23, 2014 in Warsaw) - historian, museologist, graduate of the Jagiellonian University.


Son of Zofia Małachowska-Ptaśnik and Jan Ptaśnik, historian, medievalist, professor at the Jagiellonian University and the University of Jan Kazimierz in Lviv. His father died in 1930. Mieczysław Ptaśnik spent the first years of his life with his mother and aunt at the Szczepłoty estate, where he attended school. After four years, he moved to Lviv, to a school run by monks on Lelewela Street. He lived in a boarding house with family friends, the Baum family.

On September 27, 1939, after the Soviets had entered the village of Szczepłoty, he and his family were thrown out of the court and put into a house by the mill. Soon he returned to the training camp in Lviv and continued his education. In April 1940 his aunt and mother were arrested and deported to Kazakhstan. The mother died in exile a year later.

After the outbreak of the German-Soviet war, Mieczysław Ptaśnik returned to Szczepłoty, working on his own estate as a laborer.

In 1944, together with the Baum family, he left for Krościenko nad Dunajcem. After the Soviets entered, he served in the local militia for a month. Then he went to Kraków with the Baum family. He graduated from high school and studied at the Jagiellonian University.

He was professionally associated with the Krakow radio. For two years he was an assistant at the University. He also worked at Wawel as the head of the educational service of Krakow museums.

In the second half of the 1950s, he moved to Warsaw. In the years 1962–1972 he was the Director of the Central Board of Museums and Monument Protection. In the years 1973–1977 he was the Plenipotentiary of the Director of the Institute of Industrial Design for Exhibition and Popularization of Design in Warsaw. Co-creator of the successes of many famous exhibitions of this period, including "Scandinavian design" (1974); "Yugoslav industrial design" (1974); Polish Design, Praha (1974); Design of the German Federal Republic (1975); Design in Great Britain (1976). In the years 1977–1989 he was the director of the Central Bureau of Art Exhibitions "Zachęta" in Warsaw. Honorary Member of the Association of Monument Conservators. My acquaintance, a photo session and an interview with Mieczysław Ptaśnik are a series of successive "random" facts. I am writing "accidental" because I hadn't planned this meeting before. I flew to Warsaw from New York in the middle of 1988 for 2-3 weeks, I had a few photo sessions and by the way I wanted to arrange an exhibition of portraits of outstanding figures, wanting to link this to the 150th anniversary of photography, which in 1989 was to be celebrated around the world . I did not have an apartment in Warsaw yet, I stayed at the Victoria Hotel in Warsaw, near the Zachęta Gallery, which I wanted to visit, but I was told that there was an exhibition schedule for years and I was too young, it was more of a retrospective before or after death. However, I thought about the harm to me to go to Zachęta, see the exhibition and talk to the director, who was then Mieczysław Ptaśnik. I took a portfolio with photos and went without an appointment, there was no internet or cell phone. I told the office that I flew in from New York and I wanted to see the director on an urgent matter. After two minutes the secretary invited me to the director, after shaking my hand and good morning, I put my portfolio on the table and started showing portraits of vibrant figures. -What do you mean? The director asked at one point.

—I want to show the photos at Zachęta next year, there will be 150 years of photography, you know for sure.

"Let's sit down, this is serious," the director began. Honestly, I like it all.

—Here I added - I would like to invite the American ambassador to the opening, because many characters are from America.

"It's even worse," the director continued. I'll be straight. If you think that it is up to me to decide about such matters, you are wrong.

—But you are the director? - I added surprised.

"I have to go to the Central Committee with that," Ptaśnik continued.

In a few days, I have already made an appointment by phone with the director, I am entering the office, the director's serious face, please sit down - he began. They were not thrilled, especially with the American ambassador at the opening, but they gave me a free hand.

—And what? - I asked.

—We do.

This is a great time for a photo session and conversation for the New York weekly about Zachęta. It was then, on July 1, 1988, that I took the first photos of Ptaśnik and had a conversation about the history of Zachęta, which I publish below.

The vernissage of my exhibition in Zachęta, FACE to FACE, took place on January 13, 1989. Several reviews, incl. wrote - Elżbieta Szafrańska, Czesław Czapliński's "Social Chronicle", National Information Agency January 17-23, 1989:

“… The fact that you can come face to face with Joseph Brodski, Jane Fonda, Wojciech Fangor, Witold Lutosławski and other greats of the world in one evening is the merit of the Polish artist photographer Czesław Czapliński. Two hundred portraits of 150 people from the political, cultural and sports scenes, including 50 Americans, 50 Poles living abroad and 50 - in Poland, all well-known names, and not always known faces, are watched in the full light of guests of the Warsaw "Zachęta". "Face to face", because that is the name of the exhibition opened in this prestigious gallery, begins the jubilee year of the 150th anniversary of photography.

What made Czapliński's works selected to start the jubilee? Maybe the fact that he is different from others, "a dangerous artist in his art. He shows the human face as it is: a persona mask, carved by time and society, from a natural human face ..." says writer Jerzy Kosinski about his photography. Here is what the author himself writes about his work: "... the economy of means of expression, simplicity and synthesis in the choice and presentation of motifs - these are the main elements of my photos. In a portrait, the most important thing for me is the face ... it is a reflection of my whole life". (...)

For his countrymen on both sides of the ocean, he is a Polish artist who was the first on an international scale to open the world "social chronicle" in which Poles also have their place ...

In Zachęta, at the opening and on the wall, there were, among others Nina Andrycz, Beata Tyszkiewicz, Jerzy Ficowski, Daniel Passent, Szymon Szurmiej, Artur Międzyrzecki, Eryk Lipiński, Gustaw Holoubek, Irena Dziedzic, Nina Terentiew, Artur Sandauer, Erna Rosenstein, Jerzy Lisowski, Henryk Bereza, Stasys Eidrigevicius, Paweł Pierściński ... a few.

Czesław Czapliński ZACHĘTA Mieczysław Ptaśnik, NEW YORK POLISH REVIEW January 5, 1989:

“… The torn cloth made a voice like a scream. And when a white scaffolding tree flashed in a hole several cubits long, fear took me away ... because it was similar to bones whitening in a split corpse ... , to destroy the thing that was most dear to him at the moment. This subject was an enormous painting entitled Frenzy of Delusions, which was displayed in the Zachęta salon for five weeks, from March 18 to April 23, 1894, and enjoyed great interest. Zachęta was then visited by over 12 thousand. people (...). The greater was the surprise when on April 23 in the morning he showed up at the exhibition, asked the janitor for stairs, cut the canvas crosswise and calmly left the gallery ... ”wrote Barbara Majewska in the article Szał uniesienia.

Today, after almost a hundred years, it is difficult to say what was the reason for Podkowiński's behavior. It is supposed that a famous lady was recognized in the woman in the painting, so he destroyed the canvas in fear of a scandal. It is certain that he was unhappy in love, which caused a mental breakdown and, in combination with lung disease, led to the death of an already recognized, and only 29-year-old artist. After Podkowiński's death, the Frenzy of Exultation was renewed and was exhibited in a separate room at Zachęta, drawing crowds again. The name of the most prestigious gallery used in the title - Zachęta, is a generally accepted abbreviation of the Society for the Encouragement of Fine Arts in Warsaw, founded in 1860, many years before the incident described, with the participation of painters: Wojciech Gerson, Alfred Schouppe and Józef Simmler, and art lovers: Edward bar. Rostowiecki and Józef Ignacy Kraszewski. The Society for the Encouragement of Fine Arts played a great role in popularizing art. It organized exhibitions and sent free reproductions of works by Matejko, Brandt, Grottger and Gerson to members. The encouragement kept the spirit of the nation alive during the partitions. It was the only institution of this type in the Russian partition. The seat of the Society has become an important meeting place, as Stefania Podhorska-Okołów mentions in the book Warsaw of my childhood: "... In the years 1898-1900, according to the design of Szyller (architect, creator of the main building of the Warsaw University of Technology and the Poniatowski Bridge), a private building was resumed next to the Evangelical church on the square called Małachowski Square.

From then on, the exhibitions at Zachęta were part of the Sunday program of an average Warsaw intellectual family. Around noon it was hard to squeeze through the crowd… ”. After Poland regained independence, Zachęta expanded its activities even more vigorously. The most eminent Polish artists exhibited in its halls: Matejko, Chełmoński, Fałat, Axentowicz, Wyczółkowski. The year came 1922. “… The morning of that fateful day, December 16, 1922, was Narutowicz's visit to Cardinal Kakowski. Before that, he had signed his first act of grace for some madman. "That's a good sign," he said. —Someone will live thanks to me (…). Around 11.30 Eligiusz Niewiadomski mingled with the crowd of guests filling the halls of Zachęta. Calm and smiling, he greeted his friends. Just before 12 the president's car used to travel to Zachęta. The street greeted him calmly. The president of Zachęta, Kozłowski, asked those taken to create a lane for the distinguished guest. The attendees were Prime Minister Nowak, Ministers Kumaniecki and Makowski, English Ambassador Max Muller and his wife. Stefan Przeździecki, the chief of diplomatic protocol, greeted the president on the stairs. President Kozłowski, thanking him for coming, led the guest deeper into the building. There was applause and cheers. "I am very interested in art," Narutowicz said.

—Unfortunately, I am so short of time that I haven't been to Zachęta for two years. He started looking at the pictures. Many of the crowd that filled the room looked at him with curiosity. After all, his person has become the object of so many attacks, gossip and innuendo. The president had his back to the hall. Eligiusz Niewiadomski felt that the hour had come. He quickly pulled out his revolver. Three shots were fired ... There was a terrible confusion. Someone was calling for a doctor. The poet Kazimiera Iłakowiczówna supported Narutowicz's head. Dr. Śniegocki, who happened to be nearby, immediately confirmed death ... "- writes Marek Ruszczyc in the book entitled Shots in Zachęta. The event, which took place in Zachęta, echoed throughout Poland and the world. In Poland, it almost led to a civil war, as Ruszczyc writes later in the book: “... This murder became a real shock for the honest general Polish society, it made a deep impression abroad. The personal tragedy of Narutowicz: an outstanding scientist, passionate patriot, who spent thirty years of his life outside Poland, in Switzerland, a crystal man, always standing on the sidelines of contemporary political battles, was combined with the tragedy of the state whose political system and system were only a few years after regaining independence has grown a medium for this kind of attack… ”.

To commemorate the figure of Gabriel Narutowicz, one of the encouragement rooms has his name.

Zachęta came out unscathed from World War II and the Warsaw Uprising. So I do not need to describe the magnificent building with its impressive facade and the inscription "Artibuz" under the tympanum, as it stands unchanged to this day at Plac Małachowskiego 3, next to the Tomb of the Unknown Soldier and the Victoria Hotel.

I am in the office of the director of Zachęta - Mieczysław Ptaśnik. On the desk in artistic disarray piles of invitations, exhibition catalogs and art magazines from all over the world. I was able to meet the director before the opening of the "Freshly Painted" exhibition, in which over thirty young artists participated in presenting their works from the last five years.

—How many exhibitions were held in Zachęta during the year?

- About 30 individual and collective exhibitions - starts Ptaśnik, gesturing lively.

—We try to show the most interesting Polish and foreign artists, including: Max Ernst, Giorgio de Chirico, Roy Lichtenstein, Kazimierz Malewicz, Henry Moor, Pablo Picasso, Jan Cybis, Xawery Dunikowski...

—Are you doing anything besides exhibition activities?

—Of course! We store and share documentation of Polish artistic life, as well as conduct teaching activities for children and youth. We can no longer fit into the present interior and for several years construction work has been carried out, which is to be completed in 1990.

—What will be the result of these works?

-—Increasing, for example, the number of exhibition halls from 9 presently to 17 after renovation, and increasing the usable area from 3,500 sq m to 7,500 sq m.

At that moment, Ptaśnik looked at his watch: “We have to finish now, because the exhibition will be opening soon.

A large red poster with the words "Freshly painted" draws the eye from a distance. There are a lot of people on the stairs leading to Zachęta's front door. I squeeze through the crowd into the large hall. Above the sea of ​​heads on the marble steps, the TV spotlights illuminate the speaker. Several radio reporters' microphones will pass through them. The official part of the "Freshly Painted" vernissage is just coming to an end and along with the crowd, in which I recognize many famous artists, writers and musicians, I enter the exhibition halls along the beautiful stairs. I am reminded of pre-war descriptions of vernissages and if it were not for the fact that there are contemporary paintings on the walls, one could say that little has changed since then.

Currently, the exhibition is the first show in many years of works by young artists associated with Zachęta, with another exhibition of the young generation, exhibited in the last year; the previous one is "What's up?" in Norblin, "Radical Realism. Concrete abstraction "at the National Museum and immediately preceding the exhibition at Zachęta" Arsenal 88 "in the Gwardii Hall, referring to the historic" Arsenal'55 ".

Zachęta, as in the past, is the most important gallery in Poland, and is often referred to as the national gallery. It shows what is best in Polish and world art, is also not afraid to show what is new, it is a place for discussions and creative presentations.




Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page