Dziś 13 kwietnia 2020 r. zmarł w Nowym Jorku – Jerzy Główczewski, pilot Dywizjonu 308 z czasów II Wojny Światowej, uznany architekt, autor książek: "Wojak z przypadku" (2003), "Optymista mimo wszystko" (2004) i "Ostatni lot myśliwca" (2017), jeszcze do niedawna ostatni żyjący polski weteran lotnictwa alianckiego walczącego w II wojnie światowej, miał 97 lat.
Poznaliśmy się na początku lat 80-tych, kiedy przyleciałem do Nowego Jorku, a Jerzy tam mieszkał. Od tamtego czasu, częściej lub rzadziej spotkaliśmy się i zaprzyjaźniliśmy. Jeszcze nie tak dawno, rozmawialiśmy przez telefon, że przed moim wyjazdem do Warszawy, musimy się zobaczyć. Nowy Jork, Madison Ave., gdzie się spotykaliśmy, będą już inne bez niego.
Urzekł mnie w nim niebywały optymizm i zrobiłem o nim film dokumentalny „Optymista mimo woli – Jerzy Główczewski” dla TVP (2010). Kiedy przygotowywałem się do filmu, nagrałem jak Jerzy Główczewski, po swojemu opowiedział mi o sobie, nic dodać nic ująć:
Urodziłem się w Warszawie 19 listopada 1922 r. w dobrze sytuowanej warszawskiej rodzinie. Po stronie mojego ojca, Główczewscy pochodzą z pomorskiej szlachty osiedlonej w Warszawie w XVIII w., po pierwszym rozbiorze. Mój pradziad Antoni był przedsiebiorcą budowlanym-architektem. Syn, Władysław po studiach zagranicznych (Drezno) pracowal w Litografii M. Fajansa. Po powstaniu styczniowym rozwijał własne zakłady, a w 1894 kupił dom na ulicy Chmielnej 18 i przebudował jedną z oficyn na nowoczesny, czterokondygnacyjny zakład litograficzny. Jego młodszy syn Kazimierz po studiach za granicą w 1914 r. obejmuje majątek rodzinny dalej unowocześniając działy produkcyjno-artystyczne, staje się propagatorem polskiej szkoły plakatu artystycznego. W 1921r. żeni się z Józefiną Bernhard, najstarszą z grona czworga dzieci Józefa Medarda Bernharda, potomka licznej rodziny, obywateli francuskich, wywodzących się od oficera Armii Napoleona i osiadłych w Polsce.
1 września 1929 r. mój ojciec ginie w wypadku samochodowym pod Jabłonną. Dyrekcję rozwijającego się przedsiębiorstwa decyduje się podjąć trzydziestoletnia, niedoświadczona Józefina. Moja matka, z popularnej pięknej uczestniczki warszawskich elit towarzyskich, ciężką pracą przeradza się w robotnicę fabryczną i kierowniczkę administracji przedsiębiorstwa.
Działa w imieniu moim i mojego młodszego brata, którzy staliśmy się spadkobiercami majątku rodzinnego. W tym samym czasie wybucha kryzys światowy, a krach na giełdzie w Nowym Jorku, odbijaja się groźnym echem i w Polsce. Litografia Artystyczna W. Główczewski, pod kierunkiem mojej matki wychodzi cało z kryzysu i dalej się rozwija. W 1937. matka wychodzi ponownie za mąż za Witolda Rządkowskiego.
W 1939 r. jako nastolatek jestem świadkiem druku słynnego plakatu: WARA pierwszego z serii światowych plakatów II Wojny.
CZAS WOJNY 1939 - 1947
W dniu 6 września, w towarzystwie paru męskich członków rodziny, wyjeżdżamy naszym samochodem z Warszawy na wschód, w celu wstąpienia do mającej tam uformować się nowej armii. Po odkryciu złudy tych zapewnień, udaje nam się wymknąć z oblężonego przez Niemców Lwowa. Po wkroczeniu Armii Sowieckiej do Polski, przekraczamy, wraz z kolumnami ewakuowanego personelu lotniczego granicę Rumunii. W Bukareszcie, Witold włącza się w pracę polskiego wywiadu wojskowego, a ja wstępuję do polskiej szkoły, kontynuując przerwaną wojną naukę. W listopadzie 1940., po faszystowskim zamachu stanu w Rumunii, udaje się nam, z dużą grupą Polaków, wyjechać do Turcji a potem, pod opiekę Anglików do Palestyny. Witold wstępuje do rozbudowującej się tam Polskiej Brygady Karpackiej, która po upadku Francji, przeszła z bronią i sprzętem z Syrii na stronę brytyjską. W tym czasie Polska jest jedynym aktywnym bojowo aliantem Wielkiej Brytanii.
W 1941, zdając maturę, w ewakuowanej z Bukaresztu do Tel Avivu polskiej szkole, ja też wstąpuję do Brygady Karpackiej i po przeszkoleniu w Egipcie wysłany zostaję do Tobruku w Libii. Po zakończeniu służby na froncie (bitwa pod El Ain Gazala, okupacja prowincji Cyrenaika, odwrót aliantów pod naporem wojsk niemiecko-włoskich) zapisuję się do lotnictwa polskiego w Wielkiej Brytanii. Po okrężnej morskiej podróży znajdujemy się jako pierwszy i jedyny uformowany oddział polskich sił zbrojnych (300 ludzi) w Ameryce. W dużym konwoju statków transportujących armię amerykańską dojeżdżamy w sierpniu 1942 r. do Liverpool.
Po dwuletnim szkoleniu w polskich szkołach pilotażu, zostaję w lecie 1944 r. przydzielony do 308 „Krakowskiego” dywizjomu myśliwskiego stacjonującego już we Francji. Wraz z innymi polskiemi dywizjonami przechodzimy całą kampanię na froncie zachodnim aż do stworzenia polskiej bazy na terenie Niemiec. Koniec wojny i “zdrada aliantów” okazuje się tragicznym przeżyciem, które łagodzi wiadomość, że matka z rodziną ocaleli po powstaniu warszawskim. Postanawiam wrócić do kraju.
PO WOJNIE W POLSCE 1947 - 1967
Szczęśliwy los odzyskania niezniszczonego domu, zakładów litograficznych i spotkania wielu przedwojennych przyjaciół staje się tłem ciekawego, niemal radosnego powrotu do jednak zupełnie innego kraju niż ten znany mi z mojej młodości. Rozpoczynam studia na wydziale architektury Politechniki Warszawskiej i włączam się w pasjonującą mnie pracę nad odbudową stolicy a zwłaszcza jej zabytkowych dzielnic i budynków.
W 1949 r. na obozie narciarskim, poznaję Lentę (Irenę) Henisz, studentkę UW. Jej niespotykana uroda, inteligencja, łagodność charakteru i ukochanie swobody kontrastuje z moim nabytym światowym blichtrem i zwyczajem istnienia na szerokim polu spotkań towarzyskich, o co nie było trudno w euforii odradzającego się życia w zburzonym mieście.
Po sześćdziesięciu latach ciekawego, pełnego emocji i podróży po świecie życia, nasze małżeństwo wytrwało próbą czasu i jest uważane przez wielu jeszcze żyjących przyjaciół za silny, tolerancyjny związek dwojga niezupełnie identycznych, kochających się ludzi.
Z czasem, pogarszająca się sytuacja opresji reżimu (areszowania w rodzinie, upaństwowienie domu i majątku rodzinnego) nie zmieniły jednak naszego swobodnego trybu bycia. Braliśmy udział w wielu pozytywnych aspektach życia kulturalnego i intelektualnego kraju, które istniało mimo grożących represji. Po okresie odbudowy zabytków, zaangażowany byłem w przełomową pracę nad projektem i budową Stadionu Dziesięciolecia. Potem mogłem wyżywać się w swoich pomysłach w budowie wielkich zakładów przemysłu tekstylnego. Posypały się nagrody i artykuły w zawodowej prasie za granicą. Dostałem pięciomiesięczne stypendium amerykańskie na poznanie architektury USA.
Po biurokratycznych i politycznych zwłokach w czasie, wyjechałem w 1961r. do USA. Tam wkrótce dostałem ofertę objęcia katedry architektury na Uniwersytecie w Północnej Karolinie. Potem kontrakt został przedłużony na parę lat i zaproszenie sprowadzenia również Lenty i naszej małej córki Klary. Rozpoczęliśmy nowy etap w naszym życiu.
W trzy lata potem, już szykowaliśmy się do przeprowadzki do Egiptu, gdzie zostałem dyrektorem egipsko-amerykańskiego projektu budowy nowego miasta Asuanu, jako równoległego celu z budową Wielkiej Tamy na Nilu, prowadzonej przez Związek Sowiecki.
W tym czasie Stany Zjednoczone traciły już wpływy na Bliskim Wschodzie. Ktoś nazwał moją rolę w tamtej atmosferze politycznej jako wsadzenie amerykańskiego buta w zamykające się już drzwi.
W naserowskim Egipcie przy rosnącej roli Sowietów w rządzie, nasz pobyt, na polskich paszportach, w delegacji z amerykańskiego uniwersytetu, z wpływowemi kontaktami miejscowymi, był pobytem na “wariackich papierach”. Wkrótce miałem tego potwierdzenie. Rozpoczęła się presja ambasady PRL o moją zgodę na współpracę z wywiadem sowieckim.
Gdy odmówiłem, nie dostaliśmy koniecznego przedłużenia ważności paszportów. Nieszczęśliwy wypadek samochodowy i wkrótce potem wybuch wojny izraelsko-arabskiej w 1967r. rozładował napięcia i zlikwidował problem. Zlikwidowany został również cały projekt w Asuanie, a nasza rodzina musiała opuscić Egipt wraz z obywatelami USA. Do Polski powrót był już zamknięty przez władze. Na szczęście mieliśmy już wizy amerykańskie na powrót do USA.
Tak zakończył się mój drugi, po tym wojennym, epizod bliskowschodni.
W AMERYCE I GDZIE INDZIEJ 1967 – 2009
Szczęśliwy zbieg okoliczności znów wytyczył nam drogę. Przez dawne znajomości zawodowe dostałem pracę w nowym zespole projektowym w małym historycznym miasteczku New Canaan w Connecticut - godzina drogi od centrum Nowego Jorku. Projekt miasteczka uniwersyteckiego nie wytrzymał niezgody wśród jego kierowników. Zespół się rozpadł a my zostaliśmy na lodze, w nowo kupionym własnym domu, ale bez pracy. Tu moje doświadczenia z odbudowy Warszawy i prac w Asuanie nagle owocują mianowaniem mnie dyrektorem inowacyjnego projektu zaplanowania rozbudowy stolicy Kanady, Ottawy, otrzymanego przez duże biuro projektowe w niedalekim mieście, które nie miało pojęcia jak się do tego zabrać.
Niebawem dostaję również pozycję wykładowcy architektury i urbanistyki w szkole architrektury w Nowym Jorku. Mieszkanie w zacisznym, ogrodowym New Canaan okazuje się wielkim plusem. Ameryka wchodzi w kryzys polityczny, rasowy i socjalno -pokoleniowy.
Nasza córka Klara kończy miejscową szkołę i zostaje przyjęta na Yale University. Po nowej wojnie egipsko izraelskiej i zawarciu pokoju, prezydent Anwar Sadat otwiera kraj na kontakty z Ameryką. Wykorzystując dawne znajomości jestem zaproszony na wizytę w Egipcie i Libanie. Obserwuję narsatający konflikt pomiędzy rządami prozachodniemi a rosnącym fundamentalizmem religijnym i wrogością do wzorów zachodnich wprowadzanych przez zagraniczny kapitał. Po paru latach otwiera się możność uczestnictwa w międzynarodowej konferencji w Arabii Saudyjskiej na temat “Architektura Arabska w świecie współczesnym”. Wszystkie moje dotychczasowe doświadczenia: polskie, egipskie i amerykańskie, stają się cenne a moje projekty powszechnie uznane za najlepsze. Niestety, jak zwykle, wprowadzenie ich w życie jest zablokowane przez ogromne pieniądze firm zagranicznych, oferujących własne, gotowe wzory i wszechobecną korupcję miejscowych władz. Szansa stworzenia wzoru na budownictwo miast i budynków dostosowanych do klimatu i struktury rodzin muzułmańskich upada w dniu, gdy dostęp do pobliskiego miasta jest wzbroniony z powodu publicznej egzekucji przez ścięcie kilkunastu członków zbrojnej opozycji islamskiej. Mój miraż Bliskiego Wschodu odchodzi w cień nowych wydarzeń o wymiarze światowym.
W Polsce bowiem pada system dyktatury komunizmu. Obserwuję to z dalekiej Afryki, z sukcesem wprowadzając moje wzory “budownictwa dla ludzi”. Przez następne dziesięć lat będę częstym gościem i mieszkańcem Polski. Będę podziwiał ówczesną zgodę całego narodu na wprowadzenie radykalnych zmian. Podziwiałem mądrość przywódców w sprawach reformy finansów, nigdy jeszcze na świecie nie stosowaną “metodą szokową” i natychmiastowym wprowadzeniem w życie podstawowej decentralizacji zarządzania państwem poprzez system samorządności terytorialnej. Rządzenie od dołu w górę a nie odwotnie. To były monumentalne zdobycze myśli polskiej. Takie rzeczy zdarzają się rzadko i są zasługą mądrych jednostek, niezależnie od systemu politycznego. W powojennej Polsce komunistycznej, wbrew tendencjom z góry, odbudowano kraj i jego stolicę, uratowano kulturę i sztukę, mimo gigantycznych trudności. To owocuje do dziś.
A obecnie, w Ameryce, dzięki myślom Baraka Obamy rozpoczęła się praca nad odbudową nowej wizji świata. Jak zawsze jestem optymistą.
Ja również jestem optymistą, dlatego bardzo lubiłem się spotykać z Jerzym, kiedy zaprosiłem go 20 kwietnia 2015 do prowadzonych przez mnie spotkań „Artyści w Łazienkach” w Pałacu Myśliwieckim w Łazienkach Królewskich w Warszawie wywołał sensację. Taki pozostanie w mojej pamięci i na filmie, nie cały umarł.
PORTRAIT with HISTORY Jerzy Główczewski (1922-2020) Today, on April 13, 2020, he died in New York - Jerzy Główczewski, pilot of 308 Squadron from World War II, recognized architect, author of the books: "Wojak z case" (2003), "Optimist despite everything" (2004) and "Last Flight myśliwca "(2017), until recently the last surviving Polish veteran of the Allied air force fighting in World War II, was 97 years old. We met in the early 80s when I flew to New York and Jerzy lived there. Since then, we've met and made friends more often or less often. Not so long ago, we talked on the phone that before my trip to Warsaw, we must see each other. New York, Madison Ave., where we met, will be different without him. I was captivated by incredible optimism and I made a documentary about it "Optimist in spite of the will - Jerzy Główczewski" for TVP (2010). When I was preparing for the movie, I recorded like Jerzy Główczewski, he told me about himself in his own way, nothing more to add: I was born in Warsaw on November 19, 1922 in a well-to-do Warsaw family. On the side of my father, Główczewscy come from Pomeranian nobility settled in Warsaw in the 18th century, after the first partition. My great grandfather Antoni was a construction entrepreneur-architect. His son, Władysław, after studying abroad (Dresden) worked in Lithography of M. Fajans. After the January Uprising, he developed his own factories, and in 1894 he bought a house at 18 Chmielna Street and rebuilt one of the outbuildings into a modern, four-story lithographic plant. His younger son Kazimierz, after studying abroad in 1914, takes over the family estate, further modernizing the production and artistic departments, and becomes a propagator of the Polish school of poster art. In 1921 he marries Józefina Bernhard, the oldest of four children of Józef Medard Bernhard, a descendant of a large family, French citizens, descended from an army officer of Napoleon and settled in Poland.
On September 1, 1929, my father dies in a car accident near Jabłonna. The management of a growing enterprise is decided to take up thirty-year-old, inexperienced Józefina. My mother, from a popular beautiful participant of the Warsaw social elite, transforms herself into a factory worker and an enterprise administration manager with hard work. He acts on behalf of me and my younger brother, who have become heirs of family property. At the same time, a global crisis erupts, and the crash on the New York Stock Exchange is echoing in Poland. Artistic Lithograph W. W.czczewski, under my mother's direction, is getting out of the crisis and is still developing. In 1937, the mother remarries Witold Rzadkowski. In 1939, as a teenager, I witnessed the printing of the famous poster: WARA, the first of a series of world posters of the Second World War. WAR TIME 1939 - 1947 On September 6, accompanied by a few male family members, we leave our car east of Warsaw to join the new army to be formed there. After discovering the illusion of these assurances, we manage to slip out of Lviv besieged by the Germans. After the Soviet army entered Poland, we cross, together with the columns of evacuated air personnel, the border of Romania. In Bucharest, Witold joins the Polish military intelligence service, and I join the Polish school, continuing my studies interrupted by war. In November 1940, after a fascist coup in Romania, we manage to leave with Turkey with a large group of Poles and then, under the protection of the English, to Palestine. Witold joins the expanding Polish Carpathian Brigade, which after the fall of France, passed with weapons and equipment from Syria to the British side. At that time Poland is the only active combat ally of Great Britain.
In 1941, passing my final exams in a Polish school evacuated from Bucharest to Tel Aviv, I also join the Carpathian Brigade and after training in Egypt I am sent to Tobruk in Libya. After the end of service at the front (the battle of El Ain Gazala, occupation of the province of Cyrenaika, retreat of the Allies under the pressure of the German-Italian army) I join Polish aviation in Great Britain. After a roundabout sea journey, we find ourselves as the first and only formed branch of the Polish Armed Forces (300 people) in America. In a large convoy of ships transporting the US Army we reach Liverpool in August 1942.
After two years of training in Polish pilot schools, in the summer of 1944 I am assigned to 308 "Krakow" hunting division already stationed in France. Together with other Polish squadrons, we go through the entire campaign on the Western Front until the creation of a Polish base in Germany. The end of the war and the "Allied betrayal" turns out to be a tragic experience that alleviates the news that the mother and family survived the Warsaw Uprising. I decide to come back to the country.
AFTER THE WAR IN POLAND 1947 - 1967
The happy fate of regaining an undamaged home, lithographic factories and meeting many pre-war friends becomes the background for an interesting, almost joyful return to a completely different country than the one I knew from my youth. I start studying at the Faculty of Architecture of the Warsaw University of Technology and join in my passion for reconstruction of the capital, especially its historic districts and buildings.
In 1949 at the ski camp, I meet Lenta (Irena) Henisz, a student at the University of Warsaw. Her unusual beauty, intelligence, gentleness and love of freedom contrasts with my acquired global tinsel and the habit of being in a wide field of social gatherings, which was not difficult in the euphoria of reviving life in a destroyed city.
After sixty years of interesting, full of emotions and travels around the world of life, our marriage has stood the test of time and is considered by many living friends as a strong, tolerant relationship of two not exactly identical, loving people.
Over time, the deteriorating situation of the regime's oppression (arrests in the family, nationalization of the home and family property) did not change our free way of being. We have participated in many positive aspects of the country's cultural and intellectual life, which existed despite the threat of repression. After a period of reconstruction of monuments, I was involved in groundbreaking work on the design and construction of the Ten Years Stadium. Then I could live on my ideas in building large textile factories. Prizes and articles in professional newspapers abroad fell off. I got a five-month American scholarship to learn about US architecture.
After bureaucratic and political corpse in time, I left in 1961. to USA. There, I soon got an offer to take the chair of architecture at the University of North Carolina. Then the contract was extended for a few years and the invitation to bring Lenta and our little daughter Klara also. We have started a new stage in our lives.
Three years later, we were already getting ready to move to Egypt, where I became the director of the Egyptian-American project to build the new city of Aswan as a parallel goal with the construction of the Great Dam on the Nile, led by the Soviet Union.
By this time, the United States was already losing influence in the Middle East. Someone called my role in that political atmosphere as putting an American shoe on a door that was already closing.
In Nazi Egypt, with the growing role of the Soviets in the government, our stay, on Polish passports, in a delegation from an American university, with influential local contacts, was a stay on "crazy papers". I soon had confirmation. The pressure of the embassy of the People's Republic of Poland for my consent to cooperate with the Soviet intelligence began.
When I refused, we did not get the necessary renewal of passports. An unfortunate car accident and shortly after the outbreak of the Israeli-Arab war in 1967. relieved tension and eliminated the problem. The entire project in Aswan was also liquidated, and our family had to leave Egypt with US citizens. Return to Poland was already closed by the authorities. Fortunately, we already had American visas to return to the USA.
This is how my second Middle Eastern episode, after this war one, ended.
IN AMERICA AND ANYWHERE 1967 - 2009
A happy coincidence once again paved the way for us. I got a job in a new design team in the small historic town of New Canaan in Connecticut - an hour away from the center of New York. The project of the university town did not stand the disagreement among its managers. The band broke up and we stayed on the floor in our newly bought home, but without work. Here, my experience with the reconstruction of Warsaw and work in Aswan suddenly results in my appointment as the director of an innovative project to plan the expansion of the Canadian capital, Ottawa, received by a large design office in a nearby city that had no idea how to go about it.
Soon I also get the position of lecturer in architecture and urban planning at the school of architecture in New York. The apartment in a quiet, garden New Canaan turns out to be a great plus. America is entering a political, racial and socio-generational crisis.
Our daughter Klara graduates from the local school and is admitted to Yale University. After the new Egyptian Israeli war and the conclusion of peace, President Anwar Sadat opens the country to contacts with America. Using old contacts I am invited to visit Egypt and Lebanon. I am observing the oncoming conflict between pro-Western governments and growing religious fundamentalism and hostility to Western models introduced by foreign capital. After a few years, the opportunity to participate in an international conference in Saudi Arabia on the subject of "Arab Architecture in the Modern World" opens up. All my previous experience: Polish, Egyptian and American, are becoming valuable and my projects widely recognized as the best. Unfortunately, as usual, their implementation is blocked by huge money of foreign companies offering their own ready-made designs and the ubiquitous corruption of local authorities. The chance to create a model for the construction of cities and buildings adapted to the climate and structure of Muslim families falls on a day when access to a nearby city is forbidden due to public execution by decapitation of a dozen members of the armed Islamic opposition. My mirage of the Middle East is shadowing new world events.
In Poland, the system of dictatorship of communism is falling. I observe it from distant Africa, successfully introducing my models of "building for people". Over the next ten years I will be a frequent visitor and resident of Poland. I will admire the then entire nation's agreement to introduce radical changes. I admired the wisdom of the leaders in matters of financial reform, never used in the world by the "shock method" and immediate implementation of the basic decentralization of state management through the system of territorial self-government. Rule from bottom to top and not vice versa. These were monumental achievements of Polish thought. Such things are rare and are the merit of wise individuals, regardless of the political system. In post-war communist Poland, despite the tendencies from above, the country and its capital were rebuilt, culture and art were saved, despite enormous difficulties. This is bearing fruit today.
And now, in America, thanks to the thoughts of Barak Obama, work has begun on rebuilding the new vision of the world. As always, I'm an optimist. I am also an optimist, which is why I liked meeting Jerzy very much when I invited him on April 20, 2015 to my "Artists in Łazienki" meetings at the Myśliwiec Palace in Łazienki Królewskie in Warsaw. Such will remain in my memory and in the film, not all died.
Comments