„…Moje obrazy są metaforami emocjonalnymi. Ich zadaniem jest narzucić widzowi, dobitnie, ale bez taniego wrzasku, przeżycie jakiegoś dramatu emocjonalnego, który staram się pokazać za pomocą spontanicznej przenośni…” – Jan Lebenstein.
Nie mogłem się powstrzymać, aby nie dać drugiego cytatu Lebensteina, który mi się bardzo podoba.
„…Nie wolno dać się wsadzić w klatkę(...). W klatce jest bezpiecznie: dwa razy dziennie dadzą banana i ma się święty spokój, ale przecież nie o to w życiu chodzi…” – Jan Lebenstein.
Jan Lebenstein (ur. 5 stycznia 1930 w Brześciu Litewskim – zm. 28 maja 1999 w Krakowie, pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie) – artysta malarz, grafik.
Nie mogąc się doczekać indywidualnej wystawy Lebensteina w Nowym Jorku napisałem artykuł – „W oczekiwaniu na wystawę Lebensteina”, który ukazał się w nowojorskim „Przegląd Polski” – 24 października 1985 r.: „…Współczesne malarstwo przeżywa obecnie swój regres, czego odbiciem są aukcje i o czym coraz odważniej pisze prasa. W czerwcu br. główny krytyk sztuki tygodnika "Time” Robert Hughes w niezwykle ostrym artykule pt. "Karieryzm i pochlebstwo wokół błędnego obrazu” opisuje machinacje przeprowadzane na rynku sztuki, gdzie za pośrednictwem agresywnych marszandów i pism o sztuce, z nie znanych "artystów” robi się gwiazdy na miarę aktorów z Hollywood. Kariery poparte były ogromnymi zarobkami, a nie uczciwą pracą, talentem i wiedzą o sztuce (umiejętność rysowania, komponowania obrazu) ich autorów. Co ciekawe, Huges wśród reprezentantów karierowiczostwa za wszelką cenę umieszcza malarzy, za obrazy których płaci się jeszcze dziesiątki tysięcy dolarów.
Tego typu sytuacja, gdy pisma o sztuce i galerie kreują "artystów” na jeden sezon, za których prace każą sobie słono płacić wprowadziło wiele zamieszania. Jednak nie udało się na dłuższy czas wyeliminować wartości, za którą kiedyś płacono kupując dzieło sztuki: jakośći w sensie wykonania oryginalności artysty, która nie polega na zaszokowaniu widza tanim efekciarstwem.
Na uboczu pomału demaskowanego komercjalnego szaleństwa stoją artyści, którzy nie ulegli presji mody i łatwych zarobków, kontynuując swoją dawno wybraną drogę. Znakomitym przykładem takiego postępowania jest postawa polskiego malarza Jana Lebensteina, mieszkającego i tworzącego od wielu lat w Paryżu.
Z twórczością Lebensteina zetknąłem się po raz pierwszy wiele lat temu w Polsce, gdzie widziałem jego prace w Muzeum Sztuki w Lodzi. W Nowym Jorku jedną z największych, poważnych kolekcji prac Lebensteina ma marszand Maryna Kaston. Wartość tej kolekcji nie polega tylko na tym, że jest to duży zbiór prac olejnych, litografii i rysunków, ale przede wszystkim na tym, że Maryna Kaston zebrała olbrzymią dokumentację, książki, katalogi, wycinki prasowe i zdjęcia jednym słowem wszystko, co dotyczy Lebensteina. Dokumenty oraz osobista wieloletnia znajomość Maryny Kaston z Lebensteinem były dla mnie istną kopalnią wiedzy, a reprodukcje oryginalnych prac będących w jej posiadaniu pozwalają na zaprezentowanie twórczości artysty.
Nie sposób oczywiście pisać o wszystkich dokonaniach Lebensteina, których w jego niezmiernie pracowitym życiu było wiele. Ograniczę się tylko do zasygnalizowania najważniejszych, tzw. kamieni milowych w jego karierze, dając pierwszeństwo tym dziełom, które są najbardziej wymowne, a mało znane w Stanach Zjednoczonych.
Powracając do początków kariery Jana Lebensteina, urodzonego w 1930 r. w Brześciu, absolwenta Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie (1954 r.), zacytuję A. Wojciechowskiego, który w 1959 r. w książkowej monografii poświęconej niespełna wówczas 30-letniemu Lebensteinowi, wydanej w serii „Współczesne malarstwo polskie” pisał m.in.: „…Lebenstein, jako pierwszy z naszych twórców, podjął śmiałą próbę wybudowania obrazów 'organicznych', konkretnych, zmysłowych, pokazujących przede wszystkim to, co pierwotne i fizyczne, pełnych wiary w siłę żywotną materii. Doszedł więc do tego punktu, od którego rozpocząć się może malarstwo przyszłości sztuka ‘nowego naturyzmu’…”.
Mimo młodego wieku Lebenstein miał już wówczas za sobą wiele wystaw indywidualnych i zbiorowych w kraju i za granicą; brał udział w Wystawie Młodej Plastyki Polskiej (Warszawa, Arsenał 1955), II Wystawie Sztuki Nowoczesnej (Warszawa, Zachęta–1957, gdzie otrzymał nagrodę), I i II Salonie Marcowym (Zakopane, 1958, 1959), w Paryżu (Galeria Lambert, której właścicielami są Kazimierz i Zofia Romanowiczowie pierwsza ekspozycja w 1959 r.; wystawia w niej regularnie do dziś), w Berlinie, Brukseli, Rzymie.
Pierwszym najpoważniejszym osiągnięciem Lebensteina, które stało się punktem zwrotnym w jego karierze, było wygranie jesienią 1959 r. I Biennale Młodych Malarzy, za co otrzymał Nagrodę m.Paryża. Następstwem tego niewątpliwego sukcesu, było zorganizowanie Lebensteinowi indywidualnej wystawy 60 jego prac w Muzeu Sztuki Nowoczesnej w Paryżu (wrzesień 1961 r.). Od tego czasu na stałe zamieszkał w Paryżu.
Lebenstein wystawiał prace w najbardziej liczących się muzeach i galeriach na świecie: w Muzeum Sztuki Nowoczesej (Nowy Jork, 1961, 1965), Ecole Paris (Paryż, 1962), Grad Palais (Paryż, 1963), National Gallery (Waszyngton, 1967), Biennale w Paulo (1967), Carnegie Institute (Pittsburgh, 1967), Muzeum Sztuki Nowoczesnej (Chicago, 1967), Festiwal ď Avignon (1969) i wielu, wielu innych.
W Stanach Zjednoczonych Lebenstein oprócz udziału w licznych wystawach zbiorowych, miał kilka wystaw indywidualnych: Galerie Chalette (Nowy Jork, 1962), Cornell University (Ithaca, 1962) oraz Bodley Gallery (Nowy Jork, 1972).
Wszystkie wystawy Lebensteina w Stanach Zjednoczonych wywoływały żywą reakcję krytyki. W czasie wystawy w Galerie Chalette w Nowym Jorku, naczelny krytyk "New York Timesa” John Canaday, w niedzielnym wydaniu (4 kwietnia 1962 r.) w całostronicowej recenzji zatytułowanej „Tajemniczy gość”, tak pisał: „…Miarą sztuki Lebensteina jest to, że chociaż mogłaby przedstawiać strachy, jest w rzeczywistości zjawiskowa. Również chociaż mogłaby być monotonna – fascynuje swoją różnorodnością…”.
Wielokrotnie znawcy sztuki snują domysły na temat znaczenia figur w obrazach Lebensteina, m.in. właścicielka galerii, Madeleine Chalette–Lejwa, we wstępie do katalogu wystawy o figurach z obrazów Lebensteina pisze: „…szkieletowe krucyfiksy na polskich drogach…albo cień zwęglonych ciał z Getta Warszawskiego…”.
Przypominają się słowa E.Degasa, który powiedział kiedyś, że „dzieła sztuki muszą być pozostawione ze swoją własną tajemnicą”. Podobne stanowisko wyraził John Canaday we wspomnianej wcześniej recenzji: „…Sztuki Lebensteina nie trzeba tłumaczyć, ale znajdować przyjemność w reakcjach, do których nas pobudza…”. Krytyk kończy swój wywód słowami: „…Lebenstein ofiarowuje nam nastroje, które w formie intymnej komunikacji między artystą i odbiorcą są najsilniejsze, kiedy najmniej nadają się do przetłumaczenia w słowach…”.
Niewątpliwie dla zrozumienia korowodu figur w malarstwie Lebensteina, gdzie występuje „…daleka sprzeczność pomiędzy formą ludzkiego ciała i jego rozpadem, jego szkieletowością...gniew na ciało, że jest tylko tym, czym jest…, jak pisał Miłosz przy okazji robienia przez Lebensteina ilustracji do przekładów z Biblii – pomocna jest świadomość, że pierwsze bomby spadły na Polskę, gdy Lebenstein miał zaledwie 9 lat, a później jako dziecko przeżył cały okres okupacji.
Prace Lebensteina znajdują się w największych na świecie muzeach: Paryża, Nowego Jorku, Wenecji, Sztokholmu, Waszyngtonu; w Polsce w Muzeach Narodowych w Warszawie, Krakowie, Łodzi. Zdobią również wiele kolekcji prywatnych na całym świecie.
O Lebensteinie pisano m.in.: „Le Figaro”, "Le Monde", "Die Welt”, "Art et Architecture”, a jego biografię zamieszczono w tak ważnych wydawnictwach książkowych jak Encyclopedie Larousse, P.&E. Kronhausen Erotic Art, H.H. Arnason History of Modern Art, M.Seuphor La Peinture Abstraite, A.Pellegrini New Tendencies in Art.
Kończąc ten krótki szkic o Janie Lebensteine należy życzyć, aby jak najszybciej znów można było zobaczyć jego prace w Stanach Zjednoczonych…”.
W związku z tym, że Jan Lebenstein nie przyjeżdżał do Nowego Jorku, w czasie pierwszego mojego pobytu w Paryżu u Wojtka Fibaka, który wówczas mieszkał w Villa des Arts na Blvd. d’Autenil nieopodal Lasku Bulońskiego w Paryżu, postanowiłem się z nim spotkać. Wojtek zaprosił Lebensteina do siebie i tam 13 marca 1991 r. poznaliśmy się i wykonałem mu portrety, wśród jego obrazów, które miał Wojtek w swojej kolekcji. Właśnie te obrazy zrobiły dobrą atmosferę do zdjęć, gdyż Lebenstein był trudny. Pamiętam, że po wszystkim poszliśmy na kolację do restauracji, na która zaprosił Wojtek, obficie zakrapianą winem. Pod koniec bardzo przyjemnej kolacji, Lebenstein wyjął ołówek i wziął serwetkę, na której zaczął coś szkicować. Wyglądało, że skończył, odsunął ją na bok. Pomyślałem sobie, będę miał pamiątkę i zamiast poczekać do końca i jak będziemy wychodzić wziąć ją. Zapytałem Lebensteina czy nie będzie miał nic przeciwko temu, jak wezmę serwetkę. Lebenstein zainteresował się ponownie serwetką, wziął ją do ręki i podarł na cztery.
Rok później (1992) spotkałem się z Lebensteinem w Warszawie, gdzie odbyła się największa wystawa jego prac w Polsce – w warszawskiej Zachęcie – katalog otwierało moje zdjęcie Lebensteina z Paryża, o której pisałem: „LEBENSTEIN w Zachęcie”, lipiec/sierpień 1992 w nowojorskiej „Kariera”: „…Retrospektywna wystawa prac malarstwa, rysunków, grafiki mieszkającego od 1959 roku w Paryżu Jana Lebensteina w warszawskiej Zachęcie, wywołała duże zainteresowanie, inicjując miesiąc Francji w Polsce. Do końca roku wystawa pokazana będzie kolejno w Muzeach Narodowych we Wrocławiu i Krakowie.
Jest to największa wysława Lebensteina w Polsce, na której znajdują się 142 obrazy, 153 gwasze, pastele i rysunki oraz 31 litografii. Zgromadzone na niej dzieła pochodzą z wielu kolekcji prywatnych na całym świecie: Paryża, Brukseli, Berlina, Nowego Jorku oraz z muzeów: Musee ďArt Moderne de la Ville de Paris i z Musee National ďArt Moderne w Centrum Pompidou, Muzeum Narodowego we Wrocławiu i Poznaniu oraz Muzeum Archidiecezjalnego w Warszawie. (…)
Lebenstein robił ilustracje do „Księgi Hioba” i "Apokalipsy” w tłumaczeniach Czesława Miłosza, z którym zaprzyjaźnił się w Berkeley, a który w "Kulturze” paryskiej pisał o Lebensteinie: „…Uważam Ciebie za barokowego malarza, spokrewnionego z Włochami. Choć posuwasz bardzo daleko sprzeczność pomiędzy formą ludzkiego ciała i jego rozpadem, jego szkieletowością, jest to u Ciebie prawdziwa pasja erotyczna, gniew na ciało, że jest tylko tym, czym jest…”.
PORTRAIT with HISTORY Jan Lebenstein (1930-1999)
"... My paintings are emotional metaphors. Their task is to impose on the viewer, emphatically, but without a cheap scream, to experience some emotional drama that I try to show using a spontaneous metaphor ... "- Jan Lebenstein.
I couldn't resist giving Lebenstein's second quote, which I like very much.
"... Do not let yourself be put in a cage (...). It's safe in the cage: they will give a banana twice a day and you have peace of mind, but that's not what life is about ... "- Jan Lebenstein.
Jan Lebenstein (born on January 5, 1930 in Brest-Litovsk - died on May 28, 1999 in Krakow, buried at the Powązki Cemetery in Warsaw) - painter, graphic artist.
Looking forward to the individual exhibition of Lebenstein in New York, I wrote an article - "In anticipation of the Lebenstein exhibition", which appeared in the New York Review of Poland - October 24, 1985: "... Contemporary painting is currently experiencing its regression, which is reflected in auctions and what the press is writing more and more boldly. In June this year Chief Art Critic of the weekly "Robert" Hughes in an extremely sharp article entitled "Careerism and flattery around the erroneous image" describes the machinations carried out on the art market, where through the aggressive art dealers and magazines, the unknown artists are turned into stars actors from Hollywood. Careers were backed by huge wages, not honest work, talent and knowledge of the art (ability to draw, compose a picture) of their authors. Interestingly, Huges places painters at all costs for painters who still pay for paintings tens of thousands of dollars.
This type of situation, when art magazines and galleries create "artists" for one season, for which works make them pay dearly, introduced a lot of confusion. However, it was not possible to eliminate for a long time the value that was once paid for when buying a work of art: quality in the sense performance of the artist's originality, which does not involve shocking the viewer with cheap claptrap.
On the sidelines of the slowly unmasked commercial madness are artists who have not succumbed to fashion pressure and easy earnings, continuing their long-chosen path. An excellent example of this is the attitude of the Polish painter Jan Lebenstein, who has lived and worked in Paris for many years. I first came across the works of Lebenstein many years ago in Poland, where I saw his works at the Museum of Art in Lodz. In New York, one of the largest, major collections of Lebenstein's works is the art dealer Maryna Kaston. The value of this collection is not only that it is a large collection of oil works, lithographs and drawings, but above all that Maryna Kaston has collected huge documentation, books, catalogs, press clippings and photos in a word, everything that concerns Lebenstein. For me, documents and personal knowledge of Maryna Kaston with Lebenstein for many years were a real mine of knowledge, and reproductions of original works in her possession allow presenting the artist's work. Of course, it is impossible to write about all of Lebenstein's achievements, of which there were many in his extremely busy life. I will limit myself to signaling the most important, so-called milestones in his career, giving priority to those works that are the most eloquent and little known in the United States. Returning to the beginning of the career of Jan Lebenstein, born in 1930 in Brest, a graduate of the Academy of Fine Arts in Warsaw (1954), I quote A. Wojciechowski, who in 1959 in a book monograph dedicated to less than 30-year-old Lebenstein, published in of the series "Contemporary Polish Painting" he wrote, among others: "... Lebenstein, as the first of our creators, made a bold attempt to build 'organic', specific, sensual images, showing above all the primary and physical, full of faith in vital force matter. So he came to this point from which painting of the future can begin the art of "new naturism" ... ".
Despite his young age, Lebenstein already had many individual and group exhibitions at home and abroad; he took part in the Exhibition of Young Polish Visual Arts (Warsaw, Arsenal 1955), the Second Exhibition of Modern Art (Warsaw, Zachęta-1957, where he received the award), the 1st and 2nd March Salon (Zakopane, 1958, 1959), in Paris (Galeria Lambert, which the owners are Kazimierz and Zofia Romanowicz, the first exhibition in 1959; it exhibits there regularly to this day), in Berlin, Brussels, and Rome. Lebenstein's first major achievement, which became a turning point in his career, was winning in the autumn of 1959 the 1st Biennale of Young Painters, for which he received the Prize of the City of Paris. The consequence of this undoubted success was the organization of an individual exhibition of Lebenstein's 60 works at the Museum of Modern Art in Paris (September 1961). Since then, he has permanently settled in Paris. Lebenstein exhibited works in the most important museums and galleries in the world: at the Museum of Modern Art (New York, 1961, 1965), Ecole Paris (Paris, 1962), Grad Palais (Paris, 1963), National Gallery (Washington, 1967), Biennale in Paulo (1967), Carnegie Institute (Pittsburgh, 1967), Museum of Modern Art (Chicago, 1967), Festival ď Avignon (1969) and many, many others. In the United States, Lebenstein in addition to participating in numerous group exhibitions, had several individual exhibitions: Galerie Chalette (New York, 1962), Cornell University (Ithaca, 1962) and Bodley Gallery (New York, 1972). All Lebenstein exhibitions in the United States evoked a lively criticism. During the exhibition at Galerie Chalette in New York, Chief New York Times critic John Canaday, in a Sunday issue (April 4, 1962) in a full-page review entitled "The Mysterious Guest," he wrote: "... The measure of Lebenstein's art is that although it could present fear, it is in fact phenomenal. Also though it could be monotonous - it fascinates with its diversity ... ".
Many times art experts speculate about the importance of figures in Lebenstein's paintings, including the gallery owner, Madeleine Chalette-Lejwa, in the introduction to the exhibition catalog about figures from Lebenstein paintings writes: "... skeletal crucifixes on Polish roads ... or the shadow of charred bodies from the Warsaw Ghetto ...".
Reminiscent of the words of E. Degas, who once said that "works of art must be left with their own secret." A similar position was expressed by John Canaday in the aforementioned review: "... Lebenstein's art does not need to be translated, but to find pleasure in the reactions to which it stimulates us ...". The critic ends his argument with the words: "... Lebenstein offers us moods that are the strongest in the form of intimate communication between the artist and the recipient, when they are least able to be translated in words ...".
Undoubtedly, to understand the procession of figures in Lebenstein's painting, where there is "... a distant contradiction between the form of the human body and its decay, its skeletal ... anger at the body that it is only what it is ..., as Miłosz wrote when he made illustrations by Lebenstein for translations from the Bible - it is helpful to know that the first bombs fell on Poland when Lebenstein was only 9 years old, and later as a child he survived the entire occupation.
Lebenstein's works are in the world's largest museums: Paris, New York, Venice, Stockholm, and Washington; in Poland at the National Museums in Warsaw, Krakow and Łódź. They also decorate many private collections around the world.
About Lebenstein, among others, "Le Figaro", "Le Monde", "Die Welt", "Art et Architecture", and his biography was included in such important book publications as Encyclopedie Larousse, P. & E. Kronhausen Erotic Art, H.H. Arnason History of Modern Art, M. Seuphor La Peinture Abstraite, A. Pellegrini New Tendencies in Art.
In concluding this short sketch about Jan Lebensteine, we wish you to see his work in the United States again as soon as possible ... " Due to the fact that Jan Lebenstein did not come to New York during my first stay in Paris with Wojtek Fibak, who at that time lived in Villa des Arts on Blvd. d’Autenil near the Bolognese Forest in Paris, I decided to meet him. Wojtek invited Lebenstein to himself and there, on March 13, 1991, we met and made portraits of him, among his paintings that Wojtek had in his collection. It was these images that made a good atmosphere for photos, because Lebenstein was difficult. I remember that after all we went to dinner at the restaurant to which Wojtek invited, generously sprinkled with wine. At the end of a very pleasant dinner, Lebenstein took out a pencil and took a napkin, on which he began to sketch something. He seemed finished, pushed her aside. I thought I would have a souvenir and instead of waiting until the end and how we would go out take it. I asked Lebenstein if he would mind if I took a napkin. Lebenstein became interested in the napkin again, picked it up and ripped it into four. A year later (1992) I met with Lebenstein in Warsaw, where the largest exhibition of his works in Poland took place - in Warsaw's Zachęta - the catalog opened my photo of Lebenstein from Paris, about which I wrote: "LEBENSTEIN in Zachęta", July / August 1992 in New York "Career": "... A retrospective exhibition of paintings, drawings, graphics living in 1959 in Paris, Jan Lebenstein in Warsaw's Zachęta, aroused great interest, initiating the month of France in Poland. Until the end of the year, the exhibition will be shown successively at the National Museums in Wrocław and Krakow.
This is Lebenstein's greatest praise in Poland, which contains 142 paintings, 153 gouaches, pastels and drawings, and 31 lithographs. The works collected on it come from many private collections around the world: Paris, Brussels, Berlin, New York and from the museums: Musee ModerArt Moderne de la Ville de Paris and from the Musee National ďArt Moderne at the Pompidou Center, National Museum in Wrocław and Poznań and the Museum Archdiocese in Warsaw. (...) Lebenstein made illustrations for the Book of Job and the Apocalypse in translations of Czesław Miłosz, with whom he made friends in Berkeley, and who wrote about Lebenstein in the Paris Culture: "... I consider you a Baroque painter, related to Italy. Although you go very far the contradiction between the form of the human body and its breakdown, its skeletal nature, it is for you a real erotic passion, anger at the body that it is only what it is ... ".
Comments