Kiedy w 1979 r. przyleciałem do Nowego Jorku, rzeźbiarz Florian Rachelski już od dwóch lata nie żył. Krążyły o nim legendy, opowiadali mi o nim m.in.: mój wieloletni przyjaciel, rzeźbiarz Andrzej Pityński, malarka Nuna Wierzbicka, któtą fotografowałem i pisałem o niej oraz dziennikarz Henryk Archacki. Mimo, że nie mogłem mu zrobić już portretu fotograficznego, postanowiłem czegoś więcej dowiedzieć się o nim. Nie było łatwo, prace rozproszone, a wiadomości źródłowych niewiele. Dopiero kiedy natrafiłem na największą na świecie kolekcję jego prac u Krzysztofa Flakowicza, mogłem zrealizować swój zamiar, ilustrując tekst jego oryginalnymi pracami zupełnie nieznanymi.
Florian Rachelski urodził się 26 maja 1915 r. we wsi Łapianno, w dawnym powiecie Wągrowskim.
Jego ojciec Józef, z pochodzenia góral, żołnierz francuskiej Legii Cudzoziemskiej w Afryce, po powrocie do Polski pobrał się z Petronelą Walczak, osiadł w Poznaniu i założył zakład kamieniarski.
Florian już w wieku dwunastu lat zaczął pracować u swego ojca, rzeźbiąc kamienne nagrobki. Jego pracami zainteresował się znany rzeźbiarz prof. Marcin Rożek z Państwowego Instytutu Sztuk Pięknych w Poznaniu, który wziął go do swojej pracowni. Jako szesnastoletni chłopiec wraz z prof. Rożkiem wykuwał w kamieniu czterometrowej wielkości figury świętych dla katedry gnieźnieńskiej.
W 1936 r. przyjechał Florian Rachelski do Warszawy i rozpoczął studia w pracowni prof. Breyera, odwiedzając równocześnie wiele innych pracowni warszawskiej ASP oraz Szkoły Zdobniczej na ul.Myśliwieckiej. Na życie zarabiał wykonując dla kościołów rzeźby w nowym, jak się później okaże najbardziej ulubionym materiale — drzewie. Do pierwszych i najbardziej znanych prac w drzewie, należy czternaście stacji drogi krzyżowej dla seminarium duchownego w Poznaniu. Właśnie przy tej pracy zaskoczył go wybuch wojny.
W czasie okupacji aktywnie uczestniczył w ruchu oporu, jako członek Armii Krajowej, za co był wielokrotnie odznaczany. Po upadku powstania warszawskiego, wywieziony do Niemiec, a po wojnie dostaje się do Francji.
W Paryżu Rachelski wstąpił do l’Ecole Nationale des Beaux-Arts (1950-55), a nocą pracował fizycznie jako tragaż, aby utrzymać się przy życiu. Pomału zaczyna dostawać prace w kościołach. Znany jest jego Chrystus, św.Franciszek i ołtarz Matki Boskiej Częstochowskiej w starym polskim kościele w Paryżu przy ul. St.Honore, ufundowany przez polonię francuską w 1953 r. Jego dziełem jest również wykuta w skale droga krzyżowa dla klasztoru w Osny.
W 1953 r. zostaje członkiem Syndicate National des Artistes Francais, zaczyna intensywnie wystawiać na: Salon des Artistes Francais w paryskim Grand Palais, Salon Nat Beaux Arts, Salon d’Hiver. Na rezultaty nie trzeba było długo czekać, już w 1955 r. otrzymuje pierwszy brązowy medal. Następny w 1956 r. był dla Rachelskiego, niezwykle szczęśliwy, zdobywa mianowicie brązowy i srebrny medal z listem gratulacyjnym od prezydenta Francji, będąc pierwszym Polakiem, który dostąpił tego zaszczytu. Sam Rachelski niezwykle sobie cenił otrzymaną w 1958 r. nagrodę „Le Prix Bingguely Lejeune”, która ufundowana była przez francuską Bingguely. Historia tej nagrody była taka, że w 1958 r. na Salonie Zimowym, jury nie mogły przyznać Rachelskiemu nagrody tylko dlatego, iż zarezerwowane były dla artystów urodzonych we Francji. Uczestniczący w Salonie rzeźbiarze francuscy skrzykneli się i rzeźbiarka Bingguely ufundowała nagrodę, którą ofiarowano Rachelskiemu. W „La Revue Moderne” pisano (Ludwik Kopeć, O Florianie Rachelskim i o rzeźbie, „Myśl Polska”, 1-15 marca 1978, Londyn): „Chociaż z pochodzenia Polak, ale formacji artystycznej francuskiej, Rachelski połączył swym talentem równowagę i wdzięk, otrzymane od nas z mistycyzmem Słowianina”.
W 1960 r. przyjechał do Nowego Jorku, przywożąc z sobą kilkadziesiąt rzeźb. Zamieszkał w dawnej polskiej dzielnicy East Village na Manhattanie. Prawie od samego początku do śmierci, związany był z Nuną (Felicją Wierzbicką) artystką malarką, z którą wielokrotnie wspólnie wystawiał m.in. w: Bayonne Library (Bayonne/NJ, 1967) czy I.H.M. Auditorium (Scarsdale/NY, 1970).
Jako utytułowany we Francji rzeźbiarz, Rachelski bez problemu dostaje się w Nowym Jorku do prestiżowego amerykańskiego The National Sculpture Society (NSS), wystawiając każdego roku na dorocznych wystawach w Lover House na Manhattanie. Rzeźby Rachelskiego na każdej wystawie były zauważane i wysoko oceniane, jak choćby po 41 dorocznej wystawie NSS: “Florian W.Rachelski nadał wyrazisty wygląd swojemu potężnemu popiersu Mikołaja Kopernika w mocno rzeźbionym i prążkowanym orzechu włoskim.” – pisała Dorothy Hall, Lever House Sculpture (Art and Artists), „Park East”, March 28, 1974, New York.
Pięćsetną rocznicę urodzin Kopernika – rok 1973, tzw. Rok Kopernikański, Liga Amerykanów Polskiego Pochodzenia, uczciła przekazaniem dla Hyden Planetarium w Nowym Jorku, popiersia Kopernika autorstwa Rachelskiego. Po odsłonięciu pomnika w Biuletynie Kongresu Polonii Amerykańskiej (KPA) na stan Nowy Jork, Rachelski powiedział: „Dość trudno jest odtworzyć pełną bryłę z obrazu malowanego. Thornwaldsen, wykonując Kopernika dla Warszawy, nie zaprzątał sobie głowy podobieństwem. Wzorował się na klasycznych głowach rzymskich patrycjuszy. Postępował tak przy wszystkich pomnikach wykonywanych przez siebie. Pomnik Poniatowskiego, to po prostu kopia rzymskiego pomnika Marka Aureliusza. Dziwne, że Polacy, nie chcieli znaleść polskiego artysty, by stworzył oryginalne dzieło, miast stawiania obcych kopii”.
Rok później „Pomnik genialnego polskiego astronoma stanął na terenie parku przy City Hall, na szerokim trawniku przeciętym jezdnią. Przejeżdża tamtędy wiele samochodów i nie ma kierowcy czy pasażera, który nie spojżałby na popiersie z brązu, osadzone na wysokim, granitowym cokole, które tu nagle „wyrosło”. Ten jedyny na terenie stanu New Jersey pomnik Kopernika ufundowało Zjednoczenie Polaków w Ameryce, działające w Perth Amboy. Kosztowało 10 tysięcy dolarów” – pisała Krystyna Wojtasik, Kopernik w Perth Amboy, „Nowy Dziennik” (Tydzień Polski), 25-26 maja 1974, Nowy Jork.
W 1975 r. „Wybitny polski rzeźbiarz Florian Rachelski, zamieszkały stale w Nowym Jorku, został wybrany członkiem Amerykańskiej Akademii Literatury i Sztuk Pięknych (National Society of Literature and the Arts). To zaszczytne wyróżnienie przyznawane jest tylko najwybitniejszym pisarzom i artystom w uznaniu ich wkładu do skarbca kultury ogólnoświatowej. Ze słynnych Polaków do Akademii tej należał przed laty Ignacy Paderewski” – ukazał się w artykule – Wyróżnienie polskiego rzeźbiarza, „Nowy Dziennik”, 5-6 lipca 1975, Nowy Jork.
W czasie trzeciej Polonia Press Conference w Washingtonie w czerwcu 1976 r. eksponowane były rzeźby Rachelskiego, a w magazynie „Perspectives” pisał Walter M.Mularz, Florian Rachelski A Polish Sculptor in America, „Perspectives”, Sept.-Oct.. 1976, Washington: “Ma wyjątkową umiejętność uchwycenia efektu nastroju. Tak więc ukończone dzieło nie tylko przedstawia fizyczne cechy jednostki, ale także odzwierciedla istotę i duszę jednostki.
W stosownych przypadkach rzeźby pana Rachelskiego charakteryzują się głębokimi rzeźbieniami i rytmicznie kontrolowanymi liniami. Służy to podkreśleniu odrębności cech podmiotu. Wykorzystuje również naturalne piękno tekstury medium, aby poprawić nastrój” – pisał Walter M.Mularz, Florian Rachelski A Polish Sculptor in America, „Perspectives”, Sept.-Oct.. 1976, Washington.
Rok później 6 listopada 1977 r. przeżywszy 63 lata, w pełni sił twórczych, w swojej pracowni w Nowym Jorku, zmarł nagle Florian Rachelski.
„Pogrzeb wyznaczono na 9 listopada, odwołano wyjaśniając to trudnościami związanymi z pokryciem jego kosztów, zmieniono zakłady pogrzebowe uprzednio podane w ogłoszeniach, skazując Floriana na czekanie w lodówce nowojorskiego szpitala. Jedenastego listopada, po jednym, po dwóch, bez tłumów, przyjaciele odwiedzili go w zakładzie pogrzebowym Campbell F.H., 12-go wysłuchali Mszy św. w kościele St.Thomas Moore na Manhattanie, a potem garstka ich w dwóch autach towarzyszyła mu w podróży na cmentarz Matki Boskiej Częstochowskiej w Amerykańskiej Częstochowie w Doylestown, odległej 100 km od Nowego Jorku. Spoczął w Alei Zasłużonych” – pisał Ludwik Kopeć, O Florianie Rachelskim i o rzeźbie, „Myśl Polska” 1-15 marca 1978, Londyn. Nieopodal w kościele znajduje się urna Orląt Lwowskich jego autorstwa.
Zaraz po śmierci Rachelskiego wówczas jeszcze mało znany w Nowym Jorku artysta-rzeźbiarz Andrzej Pityński powiedział reporterce Wandzie Marzec: „Mnie jako rzeźbiarzowi trudno jest ocenić prace innego rzeźbiarza. Umarł człowiek, który był perłą Polonii. Odchodzi przez znieczulicę ludzi. Jeden czy dwa artykuły, to za mało, aby utrzymać się przy życiu. Był wielkim idealistą sztuki, której poświęcił całe życie” – Wanda Marzec, Artyści o Fliorianie Rachelskim, „Nowy Dziennik” (Tydzień Polski), 12-13 listopada 1977, Nowy Jork.
Nagła śmierć uznanego w świecie sztuki Rachelskiego pokazała, że mimo uznania w postaci medali, członkostwa prestiżowych towarzystw, nie wiodło mu się w Ameryce najlepiej pod względem finansowym. Z opowiadań Nuny, jego długoletniej towarzyszki życia wiem, że już kilka lat przed śmiercią z braku pieniędzy na drzewo, nie mogąc siedzieć bezczynnie, przeźeźbiał już istniejące rzeźby.
Rok po śmierci Rachelskiego odbyła się aukcja jego dzieł, którą Henry Archacki nazwał „The Double Death of Rachelski” – Henry Archacki, A Tragic Ending…, „Straż”, Jan. 11, 1979 pisał: “…Rok 1978 zakończył się dla nas tragicznie niespodziewaną licytacją dzieła życia Floriana Rachelskiego na polecenie Administratora Publicznego za pośrednictwem Galerii Astor w Nowym Jorku. Nie było żadnego wcześniejszego powiadomienia. Trzy linijki na dole reklamy displayowej Galerii Astor w „New York Times” w niedzielę 10 grudnia 1978 r.
W sumie było prawie 100 rzeźb, od pięciostopowego Chrystusa na krzyżu po bohaterskie głowy Pułaskiego, Kościuszki, Kopernika, Jagiełły i Chopina.
Jeśli ten zamęt zasmucił się, to licytacja swoim przebiegiem i sposobem wytworzyła atmosferę chwytu. Głos licytatora, który opowiadał o sprzedaży, dopełnił niestosowną scenę pospiesznej likwidacji. W rzeczywistości w niecałe dwie godziny trzydzieści lat cierpliwej pracy i talentu zostało sprzedane temu, kto zaoferuje najwyższą cenę! Tempo było szybsze niż wyprzedaż na minutę! Ledwo miałeś okazję zobaczyć, co wystawiono na bloku, gdy licytator zaintonował słowa „Sprzedano za 380 USD!”. Taka była w rzeczywistości cena tego pięciostopowego Chrystusa. (Sama specjalnie twarde drewno kosztuje 1200 dolarów). Bohaterska głowa Pułaskiego poszła za 135 dolarów. Inne większe stawki mieściły się w przedziale cenowym od 150 do 250 USD. Bardzo rzadko licytowano powyżej 300 USD. To był naprawdę wyjątkowy dzień dla licytujących.
Testament Rachelskiego, który nieumyślnie nie został poświadczony, nakazywał, aby większość jego rzeźb trafiła do Muzeum Narodowego w Warszawie. W końcu dzień przed aukcją przyszedł z Warszawy depesz, że chętnie przyjmą „cztery rzeźby”. Wszedł mecenas Karol Czołczyński z upoważnieniem do wybrania tych „czterech sztuk” i wycofania ich ze sprzedaży. Wybrano godną podziwu bohaterską głowę Kościuszki.
Wróciliśmy do domu zdruzgotani duchem, bo właśnie byliśmy świadkami „Podwójnej śmierci Rachelskiego”. Wypowiedź „Nuny” Felicji Wierzbickiej, jego wieloletniej towarzyszki życia, najbardziej pasuje mi do twórczości Rachelskiego: „Rachelskiego nie można zamknąć w żadnym konwencjonalnie określonym stylu. Jak w życiu tak i w sztuce odrzucił wszystko, co krępowało jego osobowość. Rachelski to rzeźbiarz-poeta. Jego twórczość to poetycka improwizacja wyrażona dłutem, pokrewna duchowo Norwidowi, operuje jak Norwid – rytmem, a nie melodią jak Słowacki. Rachelski kuje bez modeli, bez szkiców, nieomylnymi ciosami pokrywa bryłę, improwizuje. Ta bezpośredniość w traktowaniu tworzywa wyróżnia jego prace, daje widzowi silne przeżycie, daje złudzenie jakby każdy z nas brał udział w momencie kreowania” – pisała: Nuna Felicja Wierzbicka, Florian Rachelski i jego rzeźby, „Dziennik Polski”, 2-3 luty 1979.
PORTRAIT with HISTORY Florian Władysław Rachelski
When I flew to New York in 1979, the sculptor Florian Rachelski had already been dead for two years. There were legends about him, he was told about him by, among others: my longtime friend, sculptor Andrzej Pityński, painter Nuna Wierzbicka, whom I photographed and wrote about her, and journalist Henryk Archacki. Even though I couldn't take a photo portrait of him anymore, I decided to find out more about him. It was not easy, the work was scattered and there was little source information. It was only when I came across the world's largest collection of his works with Krzysztof Flakowicz that I was able to achieve my intention by illustrating the text with his original, completely unknown works.
Florian Rachelski was born on May 26, 1915 in the village of Łapianno, in the former Wągrowski district.
His father Józef, a mountaineer by origin, soldier in the French Foreign Legion in Africa, after returning to Poland, he married Petronela Walczak, settled in Poznań and founded a stonemason's workshop.
Florian began working for his father at the age of twelve, carving stone tombstones. His works became interested in the famous sculptor prof. Marcin Rożek from the National Institute of Fine Arts in Poznań, who took him to his studio. As a sixteen-year-old boy, together with prof. With his horn, he forged in stone four-meter-sized figures of saints for the Gniezno cathedral.
In 1936, Florian Rachelski came to Warsaw and began his studies in the studio of prof. Breyer, while visiting many other studios of the Warsaw Academy of Fine Arts and the Decorative School at Myśliwiecka Street. He earned his living by making sculptures for churches in what would later turn out to be the most favorite material - wood. One of the first and most famous works in the tree is the fourteen Stations of the Cross for the theological seminary in Poznań. It was with this work that he was surprised by the outbreak of the war.
During the occupation, he actively participated in the resistance movement as a member of the Home Army, for which he was awarded many times. After the fall of the Warsaw Uprising, he was taken to Germany, and after the war he was sent to France.
In Paris, Rachelski entered the L'Ecole Nationale des Beaux-Arts (1950-55), and at night he worked physically as a porter to stay alive. Slowly she starts getting jobs in churches. His Christ, Saint Francis and the altar of Our Lady of Częstochowa in the old Polish church in Paris at ul. St. Honore, founded by the French Polonia in 1953. His work is also the way of the cross carved in the rock for the monastery in Osny.
In 1953, he becomes a member of the Syndicate National des Artistes Francais, begins to intensively exhibit at: Salon des Artistes Francais at the Grand Palais in Paris, Salon Nat Beaux Arts, Salon d'Hiver. We did not have to wait long for the results, in 1955 he was awarded the first bronze medal. The next one in 1956 was for Rachelski, extremely happy, namely he wins a bronze and silver medal with a congratulatory letter from the President of France, being the first Pole to receive this honor. Rachelski himself appreciated the "Le Prix Bingguely Lejeune" award he received in 1958, which was funded by the French Bingguely. The history of this award was such that in 1958, at the Winter Salon, the jury could not award Rachelski the award just because it was reserved for artists born in France. French sculptors participating in the Salon banded together and the sculptress Bingguely funded a prize that was given to Rachelski. In "La Revue Moderne" it was written (Ludwik Kopeć, About Florian Rachelski and about sculpture, "Myśl Polska", March 1-15, 1978, London): "Although a Pole of origin, but of a French artistic formation, Rachelski has combined balance and grace with his talent, received from us with the mysticism of the Slav. "
In 1960 he came to New York, bringing with him several dozen sculptures. He lives in the former Polish district of East Village in Manhattan. Almost from the very beginning until his death, he was associated with Nuna (Felicja Wierzbicka), an artist painter, with whom he exhibited many times, including in: Bayonne Library (Bayonne / NJ, 1967) or I.H.M. Auditorium (Scarsdale / NY, 1970).
As a sculptor honored in France, Rachelski easily gets into the prestigious American National Sculpture Society (NSS) in New York, exhibiting each year at the annual exhibitions at Lover House in Manhattan. Rachelski's sculptures at each exhibition were noticed and highly appreciated, such as after the 41st annual NSS exhibition: „Florian W.Rachelski has given a commanding presence to his forceful bust of Nicolaus Copernicus in a heavily carved and ridged walnut” – she wrote Dorothy Hall, Lever House Sculpture (Art and Artists), „Park East”, March 28, 1974, New York.
The five hundredth anniversary of the birth of Copernicus - 1973, the so-called The Copernican Year, the League of Americans of Polish Descent, celebrated the presentation of a bust of Copernicus by Rachelski for the Hyden Planetarium in New York. After the monument was unveiled in the New York State Polish Congress (KPA) Bulletin, Rachelski said: “It's quite difficult to recreate a full body from a painted picture. Thornwaldsen, while performing Copernicus for Warsaw, did not bother with the resemblance. He was modeled on the classic heads of Roman patricians. He did this for all the monuments he made. Poniatowski's Monument is simply a copy of the Roman statue of Marcus Aurelius. It is strange that the Poles did not want to find a Polish artist to create an original work, instead of creating foreign copies."
A year later, "The monument to the genius Polish astronomer was erected in the park next to City Hall, on a wide lawn cut by a road. Many cars pass by there, and there is no driver or passenger who would not look at the bronze bust, set on a high granite pedestal that suddenly "grew up" here. The only Copernicus monument in the state of New Jersey was funded by the Union of Poles in America, operating in Perth Amboy. It cost $ 10,000, "wrote Krystyna Wojtasik, Copernicus in Perth Amboy," Nowy Dziennik "(Polish Week), May 25-26, 1974, New York.
In 1975 “The outstanding Polish sculptor Florian Rachelski, permanently residing in New York, was elected a member of the American Academy of Literature and the Fine Arts (National Society of Literature and the Arts). This honorable distinction is awarded only to the most outstanding writers and artists in recognition of their contribution to the treasury of global culture. Among the famous Poles, Ignacy Paderewski belonged to this Academy years ago "- appeared in the article - Distinction of a Polish sculptor," Nowy Dziennik ", 5-6 July 1975, New York.
Rachelski's sculptures were exhibited during the third Polonia Press Conference in Washington in June 1976, and in the Perspectives magazine he wrote Walter M.Mularz, Florian Rachelski A Polish Sculptor in America, „Perspectives”, Sept.-Oct.. 1976, Washington: „He has an exceptional skill in being able to capture the effect of a mood. The finished work thus not only depicts the physical characteristcs of the individual, but also reflects the esential nature and soul of the individual.
When appropriate, Mr.Rachelski’s sulptures are characterized by deep carvings and rhytmically controlled lines. This serves to accentuate the distinctiveness of the subject’s features. It also utilizes the natural beauty of the medium’s texture to enhance the mood” “Ma wyjątkową umiejętność uchwycenia efektu nastroju. Tak więc ukończone dzieło nie tylko przedstawia fizyczne cechy jednostki, ale także odzwierciedla istotę i duszę jednostki.
W stosownych przypadkach rzeźby pana Rachelskiego charakteryzują się głębokimi rzeźbieniami i rytmicznie kontrolowanymi liniami. Służy to podkreśleniu odrębności cech podmiotu. Wykorzystuje również naturalne piękno tekstury medium, aby poprawić nastrój” – pisał Walter M.Mularz, Florian Rachelski A Polish Sculptor in America, „Perspectives”, Sept.-Oct.. 1976, Washington.
A year later, on November 6, 1977, having lived 63 years in full creative power, Florian Rachelski died suddenly in his studio in New York. “The funeral was scheduled for November 9, canceled due to difficulties in paying for the funeral expenses, and the funeral directors had been changed in the announcements and Florian had to wait in the refrigerator of a New York hospital. On November 11, one by one, two by one, without the crowds, friends visited him at the Campbell F.H. funeral home, heard Mass on the 12th. at the St. Thomas Moore church in Manhattan, and then a handful of them in two cars accompanied him on his journey to the cemetery of Our Lady of Częstochowa in American Częstochowa in Doylestown, 100 km from New York. He rested in Aleja Zasłużonych, ”wrote Ludwik Kopeć, On Florian Rachelski and sculpture,“ Myśl Polska ”, March 1-15, 1978, London. Nearby, in the church, there is an urn of the Lviv Eaglets made by him.
Immediately after Rachelski's death, the then sculptor-sculptor Andrzej Pityński, still little known in New York, told the reporter Wanda Marzec: “As a sculptor, it is difficult for me to evaluate the works of another sculptor. A man who was the pearl of the Polish community has died. It goes away because of people's anesthesia. One or two articles is not enough to stay alive. He was a great idealist of the art to which he devoted his whole life ”- Wanda Marzec, Artists on Fliorian Rachelski, Nowy Dziennik (Polish Week), November 12-13, 1977, New York.
The sudden death of Rachelski, who is recognized in the world of art, showed that despite the recognition in the form of medals and membership of prestigious societies, he was not doing the best in America in financial terms. From the stories of Nuna, his longtime companion, I know that a few years before his death, due to the lack of money for a tree, he sculpted already existing sculptures, unable to sit idly.
A year after Rachelski's death, an auction of his works took place, which Henry Archacki called „The Double Death of Rachelski” – Henry Archacki, A Tragic Ending…, „Straż”, Jan. 11, 1979 pisał: „The year 1978 was to end for us on a tragic note with the unexpected auction of Florian Rachelski’s life-work by order of the Public Administrator through the Astor Galleries in New York City. There was little or no advance notice. Three lines on the bottom of a display ad by the Astor Galleries in the „New York Times” on Sunday, Dec. 10, 1978.
In total there were almost 100 sculptures ranging from a five foot Christ on the Cross to heroic heads of Pulaski, Kosciuszko, Kopernik, Jagiello and Chopin.
If this disarray saddened on then the auction in its procedure and manner created a grab-bag atmosphere. The auctioneer’s voice hawking the sales, added to the unbecoming scene of hastly disposal. In fact, in less than two hours thirty years of patient toil and talent was sold to the higest bidder! The pace was faster than a sale a minute! You barely had a chance to see what was put up upon the block wen the auctioneer intoned the words „Sold for $ 380!”. That, in fact, was the price of that five-foot Christ. (The specially hard wood alone cost $ 1,200). The heroic head of Pulaski went for $135. Other larger pices were within the price range of $ 150 to $ 250. Very rarely did bid go over $ 300. It was truly a bargain day for the bidders.
Rachelski’s las will and testament, which inadvertently had not been probated, designated that the bulk of his sculptures should go to the National Museum in Warsaw. Finally, the day before the auction, a cable came from Warsaw that they would be willing to accept „four sculptures”. Attorney Charles Czolczynski came in with the authority to select these „four pieces” and remove them from the sale. The admirable heroic head of Kosciuszko was selected.
We came home crushed in spirit for we had just witnessed „The Double Death of Rachelski”. “… 1978 ended for us with a tragically unexpected auction of Florian Rachelski's life work on the orders of the Public Administrator through the Astor Gallery in New York. There was no prior notice. Three lines at the bottom of the Astor Gallery display ad in the New York Times on Sunday, December 10, 1978.
There were almost 100 sculptures in total, from the five-foot Christ on the cross to the heroic heads of Pulaski, Kościuszko, Copernicus, Jagiełło and Chopin.
If this confusion was saddened, the bidding process and manner created an atmosphere of a trick. The auctioneer's voice talking about the sale completed the inappropriate scene of hasty liquidation. In fact, in less than two hours, thirty years of patient work and talent were sold to the highest bidder! The pace was faster than the sale per minute! You barely had a chance to see what was on the block when the auctioneer chanted the words "Sold for $ 380!". That was, in fact, the price of this five-foot Christ. (Hardwood alone costs $ 1,200.) Pulaski's heroic head went for $ 135. Other higher rates ranged from $ 150 to $ 250. Bids above $ 300 have been made very rarely. It was a really special day for bidders.
Rachelski's will, which inadvertently was not certified, ordered that most of his sculptures be sent to the National Museum in Warsaw. Finally, a day before the auction, a message came from Warsaw that they would be happy to accept "four sculptures". Attorney Karol Czołczyński entered with the authorization to select these "four pieces" and withdraw them from sale. Kosciuszko's admirable heroic head was chosen.
We came home devastated in spirit because we had just witnessed "Rachelski's Double Death".
The statement of "Nuna" by Felicja Wierzbicka, his long-term companion, best suits Rachelski's work: "Rachelski cannot be contained in any conventionally defined style. As in life and in art, he rejected everything that constrained his personality. Rachelski is a sculptor-poet. His work is a poetic improvisation expressed with a chisel, spiritually related to Norwid, it operates like Norwid - with rhythm, not melody like Słowacki. Rachelski forges without models, without sketches, covers the solid with unmistakable blows, and improvises. This direct approach to material distinguishes his works, gives the viewer a strong experience, gives the illusion that each of us participated in the creation "- wrote: Nuna Felicja Wierzbicka, Florian Rachelski and his sculptures," Dziennik Polski ", February 2-3, 1979.
Comments