Nazywana „wielką damą polskiego teatru” i „królową sceny polskiej” przez ponad 70 lat związana była z Teatrem Polskim. Stworzyła wybitne role dramatyczne, wkraczając na warszawską scenie w 1935 r. jako Regana w „Królu Lirze” W. Szekspira i żegnając ją w 2001 r. jako Elżbieta I w sztuce V. Esther „Królowa i Szekspir”. Pozostaje niezapomnianą Lady Makbet, Marią Stuart, Królową Małgorzatą, Carycą Katrzyną, Lady Milford czy Izabelą Łęcką. Występowała również w sztukach teatru telewizji i produkcjach filmowych. Na pytanie, jakie wartości najbardziej ceni, odpowiedziała: „Miłość i pracę. Obie mają dla mnie wspólne imię: teatr, który był moją największą namiętnością”.
Jakby tego wszystkiego było mało, jest autorką siedmiu tomików poezji m.i.: „To teatr”, „Wczoraj i dziś” i dwóch autobiograficznych powieści: „My rozdwojeni” i „Bez początku i bez końca”.
Ninę Andrycz poznałem w Alei Róż w Warszawie, gdzie przez lata mieszkała, nieopodal mnie. Szedłem z Jerzym Waldorffem i jego jamnikiem do Parku Ujazdowskiego koło pomnika Paderewskiego, na końcu Al.Róż. Po prostu wszliśmy na siebie, Jerzy Waldorff przedstawił mnie Ninie Andrycz, w samych superlatywach, a ona zgodziła się, aby podał mi do niej numer telefonu.
Już następnego dnia zadzwoniłem do Niny Andrycz, zaprosiła mnie do siebie, powiedziała, że na kieliszek koniaku. Wzięłem aparat fotograficzny i jeden ze swoich albumów. Elegancki, nakryty obrusem stolik, w rogu dużego salonu, na ścianie duży portret. Po powitaniu i łyku koniaku, sięgnęłem po aparat.
–Zaraz, zaraz, co tam pan ma? –Aparat. –Jaki aparat? –Fotograficzny.
–Nie ma mowy o zdjęciach, nie jestem przygotowana. Pani Nino – zaczęłem – w styczniu następnego roku (1989) mam wystawę w Galerii Narodowej Zachęta w Warszawie, w związku ze 150-leciem fotografii i będę pokazywał portrety wybitnych Polaków i Amerykanów. Jak taka wystawa może być bez Pani portretu? –W takim razie proszę poczekać, muszę się przygotować.
Zrobitem jej wówczas serię zdjęc, które wielokrotnie używałem. Po sesji i koniaku, wymieniliśmy się książkami, dostałem dwa zbiorki wierszy z dedykacją. A ja podpisałem jej swój album.
13 stycznia 1989 roku, Nina Andrycz pojawiła się na moim wernisażu w Zachęcie, komplementując zdjęcie jakie dałem.
Od tego czasu spotykaliśmy się już regularnie, jak przyjażdżałem do Warszawy. Pamiętam jak w 1998 zaprosiła mnie na próbę, gdyż chciałem robić zdjęcia, a potem na spektakl “Krzesła” Eugene Ionesco w Teatrze Polskim na Scenie Kameralnej, gdzie (Ona) to Nina Andrycz, a (On) Ignacy Gogolewski. Pamiętam jak dziś powiedziała – wejściówki będą w kasie, ale musi Pan przyjść. Daje Panu najlepsze miejsca na środku. Jeśli by Pan nie przyszedł, to będzie dziura na widowni. Jak bym mógł nie przyjść – odpowiedziałem. Oczywiście po przedstawieniu byłem z kwiatami za kulisami.
To samo zdjęcie, zrobione w czasie pierwszego spotkania, czasami tak jest, ze w czasie pierwszego spotkania powstają najcieksze zdjęcia, które pokazałem obok zdjęcia Dorysa na naszej wspólnej wystawie w Muzeum Narodowym w Warszawie.
Nina Andrycz stanęła na wystawie ARTYŚCI w Muzeum Narodowym w Warszawie, między moim portretem z 1988 r. i portretem B.J.Dorysa z 1958 r. Kiedy przyjechała telewizja, zwracając się do mnie powiedziała – panie Czesławie, pana zdjęcie lubię, ale sam pan rozumie, u Dorysa jestem 30 lat młodsza. Wszyscy wybuchneli śmiechem.
Kilka lat przed śmiercią, straciłem ją z oczu, gdyż kamienicę w której mieszkała, przejeli spadkobiercy, a jej mieszkanie nie było wykupione i musiała wyprowadzić się, podnieśli jej niebotycznie czynsz. Jak ją spotykałem, mówiła, że nie może się przyzwyczaić do nowego miejsca. A ja nie mogę przyzwyczaić się, że nie ma już wielu moich sąsiadów, właśnie Niny Andrycz, Jerzego Waldorffa czy Eryka Lipińskiego.
PORTRAIT with HISTORY Nina Andrycz
Called the "great lady of the Polish theater" and "queen of the Polish stage," she was associated with the Polish Theater for over 70 years. She created outstanding dramatic roles, entering the Warsaw scene in 1935 as Regana in W. Shakespeare's King of Lira and saying goodbye to her in 2001 as Elizabeth I in the play V. Esther 'Queen and Shakespeare'. It remains an unforgettable Lady Macbeth, Maria Stuart, Queen Margaret, Tsarina Katherine, Lady Milford and Izabela Łęka. She also appeared in television theater plays and film productions. When asked what values she values most, she answered: "Love and work. Both have a common name for me: theater, which was my greatest passion. "
As if all this was not enough, she is the author of seven volumes of poetry, including: "It's theater", "Yesterday and today" and two autobiographical novels: "We split" and "Without beginning and without end."
I met Nina Andrycz in Aleja Róż in Warsaw, where she lived for years, near me. I walked with Jerzy Waldorff and his dachshund to Ujazdowski Park near the Paderewski monument, at the end of Aleja Róż. We just stepped on ourselves, Jerzy Waldorff introduced me to Nina Andrycz in superlatives, and she agreed to give me her phone number.
The next day I called Nina Andrycz, she invited me to her house, she said that for a glass of cognac. I took a camera and one of my albums. An elegant table covered with tablecloth, in the corner of a large living room, a large portrait on the wall. After greeting and a sip of cognac, I reached for the camera.
- Wait, what have you got there? -The camera. -What camera? -Photographic.
- There is no photo, I am not prepared. Ms. Nino - I began - in January of the following year (1989) I have an exhibition at the Zachęta National Gallery in Warsaw in connection with the 150th anniversary of photography and I will be showing portraits of outstanding Poles and Americans. How can such an exhibition be without your portrait? "Then wait, I have to prepare."
I made her a series of photos that I used many times. After the session and cognac, we exchanged books, I got two collections of poems with dedication. And I signed her my album.
On January 13, 1989, Nina Andrycz appeared at my vernissage in Zachęta, complementing the photo I gave.
Since then, we've been meeting regularly when I came to Warsaw. I remember when she invited me to a rehearsal in 1998, because I wanted to take pictures, and then to the performance of "Chairs" by Eugene Ionesco at the Polish Theater on the Chamber Stage, where (She) is Nina Andrycz and (On) Ignacy Gogolewski. I remember her saying today - tickets will be at the ticket office, but you must come. It gives you the best places in the middle. If you didn't come, there would be a hole in the audience. How could I not come - I replied. Of course, after the performance, I was behind the scenes with flowers.
The same photo, taken during the first meeting, sometimes it is so, that during the first meeting the most interesting photos are created, which I showed next to the photo of Dorys at our joint exhibition at the National Museum in Warsaw.
Nina Andrycz stood at the ARTISTS exhibition at the National Museum in Warsaw, between my portrait from 1988 and the portrait of BJDorys from 1958. When the television arrived, she turned to me and said - Mr. Czesław, I like your picture, but you understand Dorysa is 30 years younger. Everyone burst out laughing.
Nina Andrycz stood at the ARTISTS exhibition at the National Museum in Warsaw, between my portrait from 1988 and the portrait of BJDorys from 1958. When the television arrived, she turned to me and said - Mr. Czesław, I like your picture, but you understand Dorysa is 30 years younger. Everyone burst out laughing.
A few years before her death, I lost sight of her, because the tenement in which she lived, was taken over by her heirs, and her apartment was not bought and she had to move out, they raised her sky-high rent. When I met her, she said she couldn't get used to the new place. And I can't get used to the fact that there are not many of my neighbors anymore, Nina Andrycz, Jerzy Waldorff or Eric Lipiński.
Comments