top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraCzesław Czapliński

PORTRET z HISTORIĄ Hanna & Witold D. Sylwestrowicz

Zaktualizowano: 11 lis 2023


Witold Dowoyna Sylwestrowicz (ur. 25 stycznia 1909 na Kaukazie – zm. 6 listopada 1986 r. w Bernardsville w stanie New Jersey USA) – doktor nauk technicznych Politechniki Warszawskiej, członek akademickiej korporacji "SPARTA”, oficer rezerwy lotnictwa w kampanii wrześniowej i francuskiej, oficer techniczny i nawigator w Royal Air Force w Wielkiej Brytanii; pracownik naukowy w Cavendish Laboratory Cambridge University i w National Physical Laboratory w Teddington, a po przyjeździe do Stanów Zjednoczonych pracownik naukowy w Brown University w Providence, R.l., w Massachusetts Institute of Technology M.I.T. w Cambridge, Mass., oraz w Bell Laboratory w Marry Hill, N.J.

Hanna Sylwestrowiczowa Urbanowicz (1923-2005) żona Witolda, była z zawodu biostatystykiem i pracowała przez wiele lat naukowo w koncernie medycznym CIBA. Oprócz tego, stała się kustoszem zbiorów sztuki współczesnej i często przyjmowała u siebie w domu („muzeum”) grupy miłośników sztuki, po tym jak 1962 r. wprowadzili się ze swoją kolekcją polskiej sztuki współczesnej do artystycznego domu w Bernardsville w stanie New Jersey (80 km od Nowego Jorku), zaprojektowanego w stylu Le Corbusiera, przez jej brata Bohdana Urbanowicza, malarza i profesora warszawskiej ASP.

Od samego początku mego pobytu w Nowym Jorku (1979), interesowali mnie ludzie kolekcjonujący sztukę. Jednym z pierwszych, którego poznałem był Wojtek Fibak, który miał niebywałą kolekcję zarówno malarstwa polskiego, jak i amerykańskiego w pięknym pałacu w Greenwich w stanie Connecticut. Wojtek był wydawcą unikalnego kwartalnika „PRO ARTE”, który ukazywał się w USA do którego pisałem. Sam Wojtek nie pochwali się tym, gdyż jest niezwykle skromnym człowiekiem, ale ja będąc blisko tego, mogę to zrobić. Świetnie zaprojektowany graficznie, w każdym numerzy, były dwie oryginale prace jakiegoś artysty, przez niego podpisane. Niewielki nakład, przez to drogi, wychodzący po polsku i angielsku. Ciągle jest miejsce, na tego typu wydawnictwo. Dziś muszę powiedzieć, że Wojtek wciągnął mnie również w fotografowanie dzieł sztuki, które wydaje się proste, a naprawdę nie jest i wymaga specjalistycznego sprzętu. Efektem poznania wielu kolekcjonerów, było wydanie przeze mnie albumu „Polskie kolekcie sztuki w Ameryce”, zawierającego obrazy z kilkadziesięciu prywatnych kolekcji i jednej państwowej Kolekcji Ambasady Polskiej w Waszyngtonie. Na stałe współpracowałem z magazynem wychodzącym w Krakowie „Gazeta Antykwaryczna” dla którego pisałem m.in. o ciekawych kolekcjach i ich właścicielach. Kiedy więc dowiedziałem się o kolekcji Sylwestrowiczów pojechałem tam natychmiast w marcu 1986 r., z czego powstał artykuł pt. „Biały dom na wzgórzu” opublikowany w nowojorskim „Przegląd Polski” 25 września 1986: „…Od dawna wiedziałem o kolekcji polskiej sztuki współczesnej Hanny i Witolda Dowoyna-Sylwestrowiczów, nigdy nie miałem jednak okazji zobaczenia jej. Aż tu dzwoni znajoma i mówi, że koniecznie powinienem pojechać do Sylwestrowiczów, ponieważ niedługo wiele obrazów z ich kolekcji wypożyczonych będzie na dużą wystawę pt. "Masters of Contemporary Art in Poland”, zorganizowaną przez Herbert F. Johnson Museum of Art (Cornell University). Bez dłuższego namysłu decyduję się, ustalam termin i jadę.

Zbliżając się do Bernardsville w stanie New Jersey, gdzie mieszkają państwo Sylwestrowicze, staram się zgadnąć, który z domów do nich należy, wiedząc, że wyróżniony był przez Progressive Architecture (1964) — jako jeden z najciekawszych projektów roku. Wokół dużo ciekawej współczesnej architektury, w końcu samochód zaczyna wspinać się na wzgórze. Nagle między konarami drzew w ostrym słońcu zamajaczył biały, przedziwny kształt — bardziej przypominający rzeźbę współczesną niż dom mieszkalny. Za chwilę zatrzymujemy się przed okazałą, białą budowlą — jesteśmy na miejscu — oznajmia dr Sylwestrowicz — proszę do środka. Na schodach powitał nas radośnie olbrzymi, biały owczarek.

Przestrzenne, na wskroś nowoczesne wnętrze, wypełnione obrazami, rzeźbami, tkaninami artystycznymi, antycznymi meblami, tworzy niepowtarzalny nastrój. Cała konstrukcja "domu ze szkła”, zaprojektowana przez brata Hanny Sylwestrowicz znanego malarza i architekta Bohdana Urbanowicza, admiratora Le Corbusiera, oparta jest na dwu ścianach nośnych. Dlatego wszystkie wnętrza są świetliste i jakby otwarte na zewnątrz. Dzieła sztuki i meble są tak wkomponowane, że nie sposób ich oddzielić tworzą nierozerwalną całość.

Po wstępnym zapoznaniu się z kolekcją, na którą składa się około 50 obrazów, takich polskich artystów współczesnych, jak: Stażewski, Lebenstein, Fangor, Brzozowski, Nowosielski, Lenica, Dominik, Gierowski, Tarasin, Anuszkiewicz, Urbanowicz; i rzeźb Abakanowicz, Butrymowicz, rozpoczynam długą rozmowę.

„…Muszę rozpocząć od mojego ojca – zaczął dr Sylwestrowicz – który był zamieszany w antyrosyjskie wystąpienia w Warszawie w 1905 r. Za karę, po ukończeniu prawa na UW, nie mógł pracować w Polsce i musiał wyjechać do Rosji. Będąc w Moskwie, został zaproszony do gry w brydża z ministrem sprawiedliwości. W tym samym dniu miał jednak randkę z nowo poznaną baleriną. Wybrał to drugie. Efekt był taki, że następna praca była przy budowie kolei transsyberyjskiej, daleko od centrum. Stamtąd przenieśli go na Kaukaz, gdzie poznał moją matkę, która była córką zamożnego Greka z Batumi. Miała 16 lat, ojciec 30 i pobrali się. Dlatego urodziłem się w Tyfllisie (dziś Tbilisi).

Rewolucja 1917 roku zaskoczyła nas w Orenburgu, gdzie rzeka Ural oddziela Europę od Azji. Pamiętam, że kiedy bylem małym chłopcem, codziennie w nocy mieliśmy rewizje. Brata szukali na rozstrzelanie, drugiego brata chcieli wziąć, jeśli nie znajdą

tamtego. Po ataku białych przyszedł Kołczak, po pewnym czasie zaczął ponosić jednak klęski. Ojciec otrzymał w rządzie Kołczaka stanowisko w kontroli państwowej i zdecydował się na wyjazd z Orenburga. Przez 8 miesięcy urzędujemy w wagonie na Syberii, posuwając się z powrotem w zależności od akcji wojennej.

Później będąc w Irkucku ojciec zajmował się sprawami finansowymi całej Mandżurii, która jeszcze wtedy była oficjalnie pod Rosją. Rewolucja zaczęła również opanowywać Syberię i znów ostatnim pociągiem wyruszyliśmy z Irkucka do Harbina — stolicy Mandżurii.

W Irkucku zdarzyła się straszna historia. A mianowicie, stacjonująca tam dywizja czeska, aby mogła spokojnie przejść, wydała gen. Kołczaka bolszewikom, którzy go rozstrzelali.

Po drodze widzieliśmy wojska angielskie i kanadyjskie, w Harbinie rezydowaliśmy obok olbrzymich koszar armii japońskiej. Podczas jednego roku szkolnego byłem chyba w 6 szkołach, stale zmieniając miejsce, nawet raz w szkole w pociągu, aż wreszcie dostałem się do polskiego gimnazjum w Harbinie...”.

Stamtąd poprzez Szanghaj, Singapur, Port Said — Witold Sylwestrowicz dostaje się do Marsylii, gdzie dowiaduje się, że Warszawa została obroniona ("Cud nad Wisłą”). Po powrocie do niepodległej Polski i już podczas studiów na Politechnice Warszawskiej, interesując się lotnictwem, należy do akademickiego aeroklubu.

Jeszcze przed dyplomem spotyka Hannę Urbanowicz — wychowankę sławnej pensji Kowalczykówny w Warszawie — a wówczas studentkę SGGW (Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego), z którą po krótkiej znajomości pobiera się.

„…Jako studenci pojechaliśmy do Włoch – wspomina Hanna Sylwestrowicz – gdzie na Akademii Sztuk Pięknych studiował mój brat Bohdan, który zrobił nam fantastyczny plan, co trzeba zobaczyć. Interesowaliśmy się razem z mężem sztuką, chodziliśmy po muzeach, galeriach. Jeszcze wcześniej przez nasz dom ze względu na brata przewinęła się cała awangarda 20-lecia. Przy czym młodzi malarze prosili mnie, abym dawała im swoją ocenę, wiedząc, że właściwie nic nie wiem o sztuce. Pamiętam, jak mój brat mówił: "tylko błagam cię, nie mądrz się, mów tak, jak odczuwasz”.

Później przyszła wojna, przed którą zrobiłam magisterium, mój mąż walczył w lotnictwie i dostał się z nim na Łotwę, byliśmy rozdzieleni prawie dwa lata. Ja przeszłam przez wojnę ze wszystkimi "przyjemnościami”. Już na początku był aresztowany mój stryj-adwokat, ojciec i brat męża, a niedługo później te trzy osoby zostały zamordowane przez Niemców...”.

W tym czasie Witold Sylwestrowicz jako oficer 5 Pułku Lotniczego znalazł się Wilnie, gdzie otrzymuje wiadomość, że w Anglii czekają przygotowane dla Polsk samoloty.

Z Wilna przedostaliśmy się na Łotwę — wspomina Witold Sylwestrowicz – gdzie nas internowali w fortecy, skąd próbowaliśmy ucieczki, która się nie powiodła. Zostaliśmy przeniesieni do innego obozu. Każdy z nas przy pomocy miejscowej Polonii załatwia sobie cywilne ubranie. Anglicy wydawali nam fałszywą zaświadczenia i jako cywile zjawiliśmy się na lotnisku z wykupionym wcześniej biletem. W ostatnim momencie dostaliśmy się jako cywile do Sztokholmu, udało się to tylko niewielu. Następnie udaliśmy się do Norwegii, gdzie wsiedliśmy na okręt. Niemcy wiedzieli, że jesteśmy oficerami, więc przetrzymali nas w porcie przez 12 godzin i dopiero w nocy wyszliśmy w morze zmieniając kierunek. Szukały nas już gwałtownie niemieckie łodzie podwodne. Wylądowaliśmy we Francji, gdzie Francuzi nie chcieli nas wpuścić na okręt angielski. Ale na szczęście w porcie były 3 kontrtorpedowce i krążownik angielski i Anglicy zagrozili Francuzom, że ostrzelają miasto, jeśli nas nie wpuszczą. Niemcy stali nie opodal i za chwilę zajęli miasto, po czym podali, że nas zatopili...”.

Po długich perypetiach Witold Sylwestrowicz dostaje się do Anglii, gdzie przydzielony zostaje do 317. Dywizjonu Lotniczego, a później do myśliwców nocnych. Po przelataniu 300 godzin operacyjnych, jako radarowiec, w jednej z przerw zaczął współpracować z Cambridge University i Cavendish Laboratories.

„…Po wojnie miałam kłopoty z wyjazdem z Polski – mówi Hanna Sylwestrowicz – nie można było dostać paszportu, a mój mąż był w Anglii. Próbowałam ponad 30 razy wyrwać się z Polski i wreszcie mi się udało. W Anglii byliśmy przez 6 lat, podczas których podróżowaliśmy z wieczną obsesją zwiedzania. Mój mąż pracował w słynnym Cavendish Laboratories (gdzie rozbito pierwszy atom) nad fizyką metali, która wtedy zaczynała się rozwijać. Dyrektor męża Sir Laurence Bragg (laureat Nagrody Nobla) zaprotegował mnie do National Institute of Agriculture and Botany...”.

W 1951 r. Witold Sylwestrowicz z żoną przenosi się do Stanów Zjednoczonych, najpierw do Brown University (Providence), później do M.I.T. w Bostonie, aby ostatecznie związać się z Bell Laboratories.

„…Z Bell Labs byłem związany prawie przez 20 lat — mówi Witold Sylwestrowicz — gdzie kontynuowałem swoją pracę doktorską pt. 'Mechaniczne właściwości krzemu', opublikowaną w Londynie. Żona, która rozpoczęła jako szary pracownik w CIBA, po 24 latach skończyła na stanowisku kierownika wieloosobowego zespołu; pod jej okiem powstało kilka doktoratów...”.

„…Przez cały czas pasjonowaliśmy się sztuką – kontynuuje Hanna Sylwestrowicz – więcej wolnego czasu spędzaliśmy w Nowym Jorku w muzeach i galeriach niż w domu. Kiedy w 1958 r. spotkaliśmy się we Francji z moim bratem i wspomnieliśmy mu o zamiarze zbudowania domu – zaprojektował go nam. Dzisiejsza wersja jest trochę inna, gdyż architekt rozrysowując projekt zmienił niektóre elementy. Już wtedy wyraźnie mówiło się o obrazach, które mają wypełniać wnętrze. W 1960 r., kiedy dom już był gotów, przyjechał mój brat, który namalował pierwsze obrazy, tworząc początek kolekcji, kontaktując nas z szeregiem malarzy: Tadeuszem Dominikiem, Staszkiem Tessairem, Wojciechem

Fangorem. Później była wystawa 15 polskich malarzy w Museum of Modern Art w Nowym Jorku i już na dobre zainteresowaliśmy się nowoczesną sztuką polską...”.

Po 30 latach konsekwentnego zbierania kolekcja polskiej sztuki współczesnej państwa Sylwestrowiczów należy do najciekawszych poza granicami Polski. Ostatnio kilkanaście ich obrazów było ozdobą największej od 1961 r. wystawy malarstwa 27 współczesnych artystów żyjących w Polsce, a prezentowanej w kwietniu i maju br. w Gerbert F. Johnson Museum of Art (Cornell

University). Większość kolekcjonerów i marszandów dzieł sztuki po macoszemu traktuje sztukę współczesną, bojąc się ryzyka.

„…Dla nas całą przyjemnością jest odkrywać kogoś nowego – mówi Witold Sylwestrowicz. –Naszym zdaniem nie jest zbyt odkrywczym powiedzieć, że Botticelli jest wspaniały, wiedząc, jak wielu krytyków wypowiedziało się już na ten temat. Ze sztuką nowoczesną jest inaczej. Ponieważ wyrośliśmy w środowisku artystycznym i zapoznaliśmy się z historią sztuki, wiemy, że najciekawsi artyści nie byli uznawani przez współczesnych. Dlatego interesujemy się sztuką współczesną i jej odkrywanie daje nam wiele satysfakcji...”.

Kolekcja państwa Sylwestrowiczów jest ciągle żywa i uzupełniana o nowe nabytki, do których należy m.in. młody malarz mieszkający w Stanach Zjednoczonych Włodzimierz Zakrzewski, uczeń Stażewskiego, wielokrotnie wystawiający swe prace w

prestiżowych galeriach. Kolekcja spełnia również rolę ambasadora sztuki polskiej w Stanach Zjednoczonych, gdzie tak mało wie się o tym, co w dziedzinie plastyki tworzy się w Polsce…”.

Ciekawe jak wszystko jest ulotne – w marcu 1986 r. spotkałem Sylwestrowiczów, 25 września ukazał się artykuł w Nowym Jorku o ich kolekcji, jeszcze rozmawialiśmy o planach na przyszłość a 6 listopada 1986 r. Witold Sylwestrowicz zmarł, ale nie cały, są zdjęcia i wspomnienia. Perspektywa czasu, daje możliwość porównania, była to wyjątkowa kolekcja dlatego, że stworzyli ją wyjątkowi ludzie, co mam nadzieję widać na zdjęciach.

PORTRAIT with HISTORY Hanna & Witold D. Sylwestrowicz

Witold Dowoyna Sylwestrowicz (born on January 25, 1909 in the Caucasus - died on November 6, 1986 in Bernardsville, New Jersey USA) - doctor of technical sciences at the Warsaw University of Technology, member of the academic corporation "SPARTA", officer of the aviation reserve in the September and French campaigns, technical officer and navigator at the Royal Air Force in the UK; research fellow at Cavendish Laboratory Cambridge University and National Physical Laboratory in Teddington, and upon arrival in the United States a research fellow at Brown University in Providence, Rl, at the Massachusetts Institute of Technology MIT at Cambridge , Mass., And at the Bell Laboratory in Marry Hill, NJ

Hanna Sylwestrowiczowa Urbanowicz (1923-2005), wife of Witold, was a biostatist by profession and worked for many years in the CIBA medical group. In addition, she became a curator of contemporary art collections and often received groups of art lovers at home (after the "museum") after 1962 moved their Polish contemporary art collection to an artistic home in Bernardsville, New Jersey (80 km from New York), designed in the style of Le Corbusier, by her brother Bohdan Urbanowicz, painter and professor at the Warsaw Academy of Fine Arts.

From the very beginning of my stay in New York (1979), I was interested in people collecting art. One of the first I met was Wojtek Fibak, who had an incredible collection of both Polish and American paintings in a beautiful palace in Greenwich, Connecticut. Wojtek was the publisher of the unique quarterly 'PRO ARTE', which was published in the USA to which I wrote. Wojtek himself will not boast of this, because he is an extremely humble man, but I being close to it, I can do it. Great graphically designed, in each issue, there were two original works of an artist, signed by him.

A small circulation, therefore expensive, coming out in Polish and English. There is still room for this type of publishing house. Today I have to say that Wojtek also pulled me into photographing works of art, which seems simple, but it really isn't and requires specialized equipment. The effect of meeting many collectors was the publication of the album "Polish Art Collect in America", containing paintings from dozens of private collections and one national collection of the Polish Embassy in Washington. I collaborated permanently with the Gazeta Antykwaryczna magazine outgoing in Krakow, for which I wrote, among others about interesting collections and their owners. So when I learned about the New Year's Eve collection, I went there immediately in March 1986, from which the article entitled "White House on the Hill" published in the New York "Review of Poland" September 25, 1986: "... I have long known about the collection of Polish contemporary art Hanna and Witold Dowoyn-Sylwestrowicz, but I never had the opportunity to see it. A friend calls here and says that I should definitely go to New Year's Eve, because soon many paintings from their collections will be rented for a large exhibition entitled "Masters of Contemporary Art in Poland", organized by Herbert F. Johnson Museum of Art (Cornell University). Without much thought, I decide, set a date and go.

Approaching Bernardsville, New Jersey, where you live on New Year's Eve, I'm trying to guess which house belongs to them, knowing that it was awarded by Progressive Architecture (1964) - as one of the most interesting projects of the year. Around a lot of interesting modern architecture, eventually the car begins to climb the hill. Suddenly, between the branches of trees in the bright sun, a white, strange shape loomed - more reminiscent of contemporary sculpture than a residential house. In a moment we stop in front of the impressive, white building - we are here - says Dr. Sylwestrowicz - please go inside. A giant white shepherd greeted us happily on the stairs.

Spacious, thoroughly modern interior, filled with paintings, sculptures, artistic fabrics, antique furniture, creates a unique atmosphere. The whole structure of the "house made of glass", designed by the brother Hanna Sylwestrowicz of the famous painter and architect Bohdan Urbanowicz, admirer Le Corbusier, is based on two load-bearing walls. That is why all interiors are luminous and as if open to the outside. Works of art and furniture are so integrated that it is impossible to separate them form an inseparable whole.

After introducing the collection, which consists of about 50 paintings, of such Polish contemporary artists as: Stażewski, Lebenstein, Fangor, Brzozowski, Nowosielski, Lenica, Dominik, Gierowski, Tarasin, Anuszkiewicz, Urbanowicz; and sculptures Abakanowicz, Butrymowicz, I start a long conversation.

"... I have to start with my father - began Dr. Sylwestrowicz - who was involved in anti-Russian speech in Warsaw in 1905. As a punishment, after graduating from law at the University of Warsaw, he could not work in Poland and had to go to Russia. While in Moscow, he was invited to play bridge with the Minister of Justice. On the same day, however, he had a date with the newly met ballerina. He chose the latter. The effect was that the next job was in the construction of the Trans-Siberian railway, far from the center. From there they moved him to the Caucasus, where he met my mother, who was the daughter of a wealthy Greek from Batumi. She was 16 years old, father 30 and they got married. That's why I was born in Tyfllis (today Tbilisi).

The 1917 revolution surprised us in Orenburg, where the Ural River separates Europe from Asia. I remember that when I was a boy, we had searches every night. They were looking for a brother to shoot, and they wanted to take a second brother if they didn't find it

that. After the attack of whites came Kołczak, but after a while he began to fail. His father received a position in state control in Kołczak's government and decided to leave Orenburg. For eight months we are in a wagon in Siberia, moving back depending on the war.

Later, while in Irkutsk, his father dealt with the financial affairs of the entire Manchuria, which was still officially under Russia at that time. The revolution also began to take over Siberia, and again we took the last train from Irkutsk to Harbin - the capital of Manchuria.

A terrible story happened in Irkutsk. Namely, the Czech division stationed there, so that she could pass quietly, gave General Kolczak to the Bolsheviks who shot him.

On the way, we saw the English and Canadian troops, in Harbin we resided next to the huge barracks of the Japanese army. During one school year I was probably in 6 schools, constantly changing places, even once in school on a train, until I got to the Polish gymnasium in Harbin ... ".

From there, through Shanghai, Singapore, Port Said - Witold Sylwestrowicz gets to Marseille, where he learns that Warsaw has been defended ("Miracle on the Vistula"). After returning to independent Poland and already while studying at the Warsaw Polytechnic, you should be interested in aviation. to the academic aeroclub.

Even before graduating, she meets Hanna Urbanowicz - a pupil of the famous Kowalczykna salary in Warsaw - and then a student at the Warsaw University of Life Sciences (SGGW), with whom she gets married after a short acquaintance.

"... As students, we went to Italy," recalls Hanna Sylwestrowicz, where my brother Bohdan studied at the Academy of Fine Arts, who made a fantastic plan for us, which we must see. My husband and I were interested in art, we went to museums and galleries. Even earlier, the whole 20th avant-garde passed through our house because of my brother. At the same time, young painters asked me to give them my assessment, knowing that I know nothing about art. I remember my brother saying, "I'm just begging you, don't be wise, speak the way you feel."

Then came the war before which I did my master's degree, my husband fought in aviation and got to Latvia with him, we were separated for almost two years. I went through the war with all "pleasures." At the beginning my uncle-lawyer, father and brother of my husband were arrested, and soon these three people were murdered by the Germans ... ".


At that time, Witold Sylwestrowicz, as an officer of the 5th Air Regiment, found himself in Vilnius, where he receives news that planes prepared for Poland are waiting for England.

From Vilnius we got to Latvia - recalls Witold Sylwestrowicz - where they interceded us in the fortress, from where we tried to escape, which failed. We were transferred to another camp. Each of us helps us get civilian clothes with the help of the local Polish community. The English issued us a false certificate and as civilians we arrived at the airport from

previously purchased ticket. At the last moment we got to Stockholm as civilians, only few succeeded. Then we went to Norway, where we boarded the ship. The Germans knew that we were officers, so they kept us in the port for 12 hours and it was only at night that we went out to sea, changing direction. German submarines were already looking for us. We landed in France, where the French did not want to let us onto the English ship. But luckily there were 3 counter-attackers in the port and the English cruiser and the English threatened the French that they would fire at the city if they didn't let us in. The Germans stood nearby and occupied the city in a moment, and reported that they had sunk us ... ".

After long adventures, Witold Sylwestrowicz gets to England, where he is assigned to the 317th Air Squadron, and later to night fighters. After flying 300 operating hours as a radar officer, he began working with Cambridge University and Cavendish Laboratories in one of the breaks.

"... After the war I had trouble leaving Poland - says Hanna Sylwestrowicz - you couldn't get a passport and my husband was in England. I tried to get away from Poland over 30 times and finally I succeeded. We were in England for 6 years, during which we traveled with eternal obsession with sightseeing. My husband worked at the famous Cavendish Laboratories (where the first atom was broken) on metal physics, which then began to develop. My husband's director Sir Laurence Bragg (Nobel laureate) asked me to join the National Institute of Agriculture and Botany ... "

In 1951, Witold Sylwestrowicz moved with his wife to the United States, first to Brown University (Providence), then to M.I.T. in Boston to eventually associate with Bell Laboratories.

"... I have been associated with Bell Labs for almost 20 years - says Witold Sylwestrowicz - where I continued my doctoral thesis entitled 'Mechanical properties of silicon', published in London. The wife, who started as a gray employee at CIBA, after 24 years ended as a manager of a multi-person team; several PhDs were created under her supervision ... ".

"... We have been passionate about art all the time," continues Hanna Sylwestrowicz, "we spent more free time in New York in museums and galleries than at home. When in 1958 we met my brother in France and mentioned to him the intention to build a house - he designed it for us. Today's version is a bit different because the architect changed some of the elements by drawing the design. Even then, it was clearly said about the paintings that are supposed to fill the interior. In 1960, when the house was ready, my brother arrived, who painted the first paintings, creating the beginning of the collection, contacting us with a number of painters: Tadeusz Dominik, Staszek Tessir, Wojciech

Fangor. Later there was an exhibition of 15 Polish painters at the Museum of Modern Art in New York and we became interested in modern Polish art for good ... ".

After 30 years of consistent collection, the collection of Polish contemporary art of the New Year's Eve group is one of the most interesting outside Poland. Recently, a dozen or so of their paintings were the pride of the largest exhibition of paintings of 27 contemporary artists living in Poland since 1961, presented in April and May this year. in Gerbert F. Johnson Museum of Art (Cornell

University). Most collectors and art dealers deal with modern art with fear of risk.

"... It is a pleasure for us to discover someone new," says Witold Sylwestrowicz. - In our opinion, it is not very revealing to say that Botticelli is wonderful, knowing how many critics have already spoken on this subject. It is different with modern art. Because we grew up in an artistic environment and got acquainted with the history of art, we know that the most interesting artists were not recognized by contemporaries. That is why we are interested in contemporary art and discovering it gives us a lot of satisfaction ... " The New Year's collection is still alive and supplemented with new acquisitions, including young painter living in the United States Włodzimierz Zakrzewski, student of Stażewski, exhibiting his works many times in prestigious galleries. The collection also serves as the ambassador of Polish art in the United States, where so little is known about what is being created in the field of art in Poland ... ". I wonder how everything is fleeting - in March 1986 I met Sylwestrowicz, on September 25 an article in New York appeared about their collection, we were still talking about plans for the future and on November 6, 1986 Witold Sylwestrowicz died, but not all, there are photos and memories . The perspective of time, gives the opportunity to compare, it was a unique collection because it was created by unique people, which I hope can be seen in the pictures.




Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

コメント


bottom of page